Unicode z pewnością nie będzie płytą roku nurtu electro. Zbyt wiele na niej klisz, za dużo rutyny, by olśnić i oczarować doświadczonego słuchacza. Doświadczony słuchacz zaczyna od wyliczania na palcach motywów i brzmień zaczerpniętych z innych płyt. To mocno przeszkadza, bo przecież Unicode to jednocześnie bardzo solidnie wyprodukowany kawał profesjonalnie zagranej muzyki. Muzyki z pogranicza drum’n’bassu, electro, trip-hopu i nu-jazzu.
Mój problem z Unicode zawiera się w dwóch słowach: Breakbeat Era. Płyta wydana prawie dziesięć lat temu, raczej zapomniana, choć z pewnością dorównująca dokonaniom Massive Attack czy Tricky’ego z drugiej połowy lat 90. Nad drugą płytą wrocławskiej Miloopy nieustannie unosi się duch Ronniego Size’a. Świadomie czy nie, Unicode dość mocno przypomina Ultra Obscene w warstwie brzmieniowej (specyficzne basy i połamany rytm perkusji), a także – choć w tym przypadku już rzadziej – wokali Natalii Lubrano. Oczywiście muzyka Miloopy jest zdecydowanie mniej radykalna. Jest propozycją nie do odrzucenia dla osób ceniących eleganckie kompozycje z głębokim „dołem” (który udźwignie ich drogi sprzęt audio nie zniekształcając dźwięku) i jazzowym smaczkiem dokładnie wycyzelowanych partii trąbki. Żeby nie było wątpliwości – nie posądzam Miloopy o zbytnią „inspirację” – być może nawet tamtej płyty nie słyszeli. Mój zarzut dotyczy raczej pewnych schematów, które np. w muzyce triphopowej były wykorzystywane już 15 lat temu. Wszystko jest okej, jeśli podchodzimy do Unicode z tą świadomością – gorzej gdy ktoś uważa, że ma do czynienia z czymś nowoczesnym i nowatorskim.
Wszystkie te rozważania nie dotyczą jednak samego zespołu, który stworzył całkiem sugestywną dawkę gęstej od basów klubowej muzyki. Prym wiedzie wokalistka, która ma ciekawą barwę głosu i posługuje się nienaganną angielszczyzną. Kompozycje, choć brzmiące bardzo technicznie, cyfrowo wręcz, najczęściej powstały przy użyciu żywych instrumentów, nawet tak nietypowych jak aborygeńskie didgeridoo, które wydaje dźwięki po prostu kosmiczne. Do tego precyzyjna gra sekcji i pojawiające się często-gęsto wstawki rapowane – to wszystko sprawia, że efekt może nie powala, ale na pewno powoduje lekkie ugięcie kolan. Tak jest w świetnym, agresywnym Boomerze i jeszcze lepszym Flashback (towarzyszące mu uczucie deja vu jest jednak dojmujące). Na płycie spotykamy też utwory o bardziej wyluzowanym klimacie. Na przykład pulsujący dubowo Shopping Mall Soldiers. Albo Spoken, który w drugiej części zabiera słuchacza na funkowo-roztańczoną dyskotekę. Atmosfera niepokoju, trochę przypominająca tę z Karmacoma Massive Attack, udziela się podczas słuchania About Love. Płytę zamykają dwa instrumentalne nagrania, które choć świetnie zagrane, przypominają pięknie opakowane nic. Co z tego, że w Fjordzie pojawia się śliczny temat wiolonczeli, skoro całe nagranie sprawia wrażenie niedokończonego, szkicu zaledwie. Kończąc płytę pozostawia uczucie niespełnienia i braku przysłowiowej kropki nad i.
Podsumowując moje przydługie wywody: Unicode to solidna płyta ze średniej półki. Przy pierwszym kontakcie robi duże wrażenie za sprawą doskonałej produkcji i znakomitych umiejętności muzyczno-wokalnych, jednak przy dłuższym odsłania niestety wyzierającą z utworów pustkę. Brak haczyka, który sprawi, że będzie się chciało wracać do tej muzyki jak najczęściej. [m]
Strona zespołu: www.miloopa.com/
panie redaktorze...
OdpowiedzUsuńwydawcą Miloopy jest
Gig Ant nie Rockers..
www.gig-ant.pl