4 kwietnia 2012
The Lowest: The Lowest EP (wyd. własne, 2012)
Hard core? Rzadko się zdarza, żebym nie mógł się od takiego grania oderwać.
W otwierającym Killing Time najpierw mamy przemówienie wyrwane niczym z Lamb of God, a następnie utrzymane w wolnych sludge’owych tempach wejście gitar i nisko osadzonych bębnów, a potem przyspieszamy, na tyle, że oczyma wyobraźni widzi się skaczący pod sceną tłum (tak samo jest w finałowym Lowest). W tym samym tempie utrzymany jest świetny King of Pain, a zwolnienie tylko potęguje wrażenie, dosłownie wgniata w fotel. Wolniejszy, transowy Warmaker, jest jeszcze lepszy – to nie żaden hardcore, to czysty sludge metal. W osłupienie wprawia Like Glass – najpierw spokojne intro, a następnie wjazd kolejnej dawki cięższych gitar, ale utrzymanych w gęstych, wolnych tempach. Drone’owe zagranie w Onkalo można by swobodnie rozwinąć w coś dłuższego.
Siłą EP-ki warszawiaków jest jednak coś innego – gęste, mocne brzmienie, które dosłownie wżera się w mózg. Dopracowany jest też wokal – spod wykrzykiwanych fraz przebija się głos młody, ale sprawny, doskonale radzący sobie też z łagodnym i czystym śpiewem (Like Glass) - warto by pomyśleć o większej ilości takich wokali, bo na dłuższym materiale ciągły wrzask może przyprawić o ból głowy. Wadą tego wydawnictwa jest lekkie niezdecydowanie stylistyczne – hard core czy jednak sludge? Może dobrym rozwiązaniem byłoby połączyć oba w zgrabną całość na kształt niemieckiego The Ocean albo świetnej amerykańskiej grupy A((wake)). Kolejny album musi być jeszcze lepszy i jeszcze ciekawszy. [lupus]
Strona zespołu: http://www.facebook.com/thelowest
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz