28 kwietnia 2015

Syny: Orient (Latarnia Records, 2015)



Orient jako towar egzotyczny, wnet abstrakcyjny, z tej samej półki co kurczak po tajsku w oryginalnej, super nad super-marketowej odsłonie zupki chińskiej w paczce jest wszechobecny, porównywalnie do wszystkich odmian boga wedle uznania religii. Taka zupka ekspresem orientu gotowa, potrafi dać ciała przyjemność w pięć minut, zatem płyta Synów to już perwersja, a może spowszedniały produkt w wersji „made in China” o „wszędobylskiej” naturze?

Filozofia orientu jest prosta i błyskotliwa jak E-proch stający się zupką na błysk błyskawiczną – Orient-uj się, nie zorientujesz się – będzie źle, czyli uwierz w magię muzyki Orientu albo spływaj. Gburowata i wysterylizowana z wszelkich ekspresywnych nacechowań artykulacja kojarzy Syny z surowością i minimalizmem Normal Echo. Totalne odbarwienie i odkażenie z emocji muzyki niczym dezynfekcja toalety Domestosem nie porusza wcale tkliwością czy jej brakiem – pozostają tylko dubstepowe częstotliwości i przytłumione głosy ludzkie wydobywane jakby z wnętrza muszli higienicznych, bo toaletowych. Tak jak Domestos w końcu zostanie spłukany, tracąc swoje właściwości trujące, tak podobnie się ma spłuczka Orientu, bo kiedy Syny przestają już truć do ucha, to nadal (nie)słyszalnie płytami blokowymi sobie na hip-hop wybrzmiewa jakoby była co najmniej muzycznym kolażem polskich blokowisk w wersjach trwale roboczych.

Materiał brzmi jakby nagrywano go w garażach, murowanych piwnicach, w których tańcowali zbójnicy do niedawna, a gdzie teraz znajdują się ogólnopolskie menelskie izby wytrzeźwień. Syny z pretensją i oburzeniem zabierają głos, ignorując z premedytacją modę na melodyjne utwory związane na supełek chłopięcymi falsetami i żeńskimi chórkami. Zamiast tego orientują się w „twardym”, ulicznym rapie, prostocie oraz estetycznej niechlujności wypowiadanych szorstko słów na sposób mowy płatnych zabójców. Groteskowa powaga Synów zakrawa na szyderstwo z dotychczasowych ziomków „kręcących bita”. Bez sentymentów wdeptują ich i muzyczne dobytki w ziemię, bo tylko koni żal (Smutny Syn), kierując się domyślnym wektorem „skurwy-”.

Liczba dwudziestu utworów robi wrażenie, ale mierząc je „zupkową” miarką, ich długość jest adekwatna do ilości. Całość migiem upływa nie bez niepohamowanej, wręcz niezdrowej frajdy.

Na mur beton Syny kreują brzmienie zwykłe, powtarzalne i bezbarwne, a ich Orient w wariancie „made in Polnad przez China” jest perwersją jak założenie skarpetek do sandałów. Ta brutalna metafora może nie być na miejscu (więc niech zniknie jak kamfora), lecz czy można lepiej wyrazić muzyczne Orient-treści, skoro to jedno wszystko zgrabnie streści? [Adrian Matuszak]



Strona zespołu: https://www.facebook.com/synymuzyka

14 komentarzy:

  1. Co to za bełkot na wafp? porównując z tym: http://www.dwutygodnik.com/artykul/5777-na-oriencie.html, to ta recenzja wypada bardzo blado.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety, tamta recenzja niczym się nie wyróżnia

      Usuń
    2. I tak lepsza od waszej. Wy chyba chcecie popełnić już całkiem samobójstwo.

      Usuń
  2. a ta wręcz przeciwnie, wyróżnia się, tylko co z tego?

    OdpowiedzUsuń
  3. nie pisz więcej, #niewartoczytac #cozabzdura

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie pisz kilku komentarzy jeden pod drugim.
      pozwól, że to ja zadecyduję, kto będzie pisał na wafp, ok?
      napisałeś, że ta recenzja wypada blado i podałeś link do recenzji, która sprowadza się do opisania piosenek. moim zdaniem - nuda. [m]

      Usuń
  4. Niewiele się z tej recenzji dowiadujemy. Językowe mambo jambo, żeby było śmiesznie. Porcys już to przerabiał.

    OdpowiedzUsuń
  5. ktoś chyba nie lubi piernikowskiego

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam Was i cenię Was WAFP-owcy od lat, ale faktycznie ciężko czyta się tę recenzję

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciężko się czyta, bo ktoś najwyraźniej nie zadał sobie żadnego trudu, żeby tę płytę poznać i przetrawić- ta recenzja to spuszczanie się nad własnymi, nieszczególnie zresztą błyskotliwymi, myślami ubranymi w budzące żałość słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz podstaw, żeby twierdzić, że autor "nie zadał sobie trudu". Jestem przekonany, że płyta została "przetrawiona" wielokrotnie.

      Wytłumacz wobec tego, czym jest dla ciebie dobra recenzja, wskaż jej cechy. Czy każda recenzja musi zawierać cześć informacyjną i opis utworów wraz z odniesieniami do innych wykonawców? Ocenę recenzenta? Nie sądzę. Możesz sam sobie wyrobić zdanie o płycie (jest załączona) i poczytać o zespole (jest link do strony).

      Twoje ostatnie zdanie świadczy o wysokim poziomie frustracji. Może dlatego, że recenzja nie została napisana łopatologicznie w języku teleexpresowym, poczułeś dyskomfort. Tak bywa, ale inteligentny człowiek się do tego nie przyznaje.

      Nawiasem mówiąc, teksty Adriana są na tyle rzadko publikowane, że nie ma sensu jęczeć, że wszystkie recenzje są niezrozumiałe - to już uwaga ogólna do wszystkich. [m]

      Usuń
  8. hej, to ja od pierwszego komenta :) teraz komentuję drugi raz, tamto poniżej to już nie moje. Bardzo cenię wafp, dlatego się zdziwiłem, że taka recka się u Was ukazała :) pozdrawiam Adam

    OdpowiedzUsuń
  9. niestety recenzja na żenującym poziomie, popis grafomanii. brak szacunku dla muzyków i słuchaczy.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni