7 czerwca 2010
Wolfgang In A Truck: Wolfgang In A Truck (Cindie, 2010)
Mocno zapóźnieni i brakuje im mocy – oto główne zarzuty pod adresem Wolfganga z Łodzi, który wreszcie wydaje swoją pierwszą oficjalną EP-kę. Ale nie zniechęcajcie się, czytelnicy, jest światełko w tunelu.
Niemal równo rok temu, gdy ukazywała się piąta część naszej składanki, miał być już nowy materiał zespołu. Miał, ale jak to zwykle bywa, skończyło się na poślizgu. W końcu jest – i pewnie zaraz odezwą się głosy w stylu: znowu jesteśmy 5 lat za Murzynami. No niby tak, bo fala dance-punka czy też dance-rocka dawno już opadła w krajach za nią odpowiedzialnych. Ja bym jednak optował za zignorowaniem tej manii słuchania tylko „aktualnie modnej muzyki”. Do licha, nie można przecież ciągle zmieniać ulubionej stylistyki, bo tak chcą redaktorzy Pitchforka! Uznajmy więc, że Wolfgang In A Truck to solidny rokendrolowy skład z ciągotami do zawojowania tanecznych parkietów.
Aby tak się jednak stało, potrzebne jest brzmienie, które rozsadzi głośniki, porwie za uszy i wyciągnie nawet najbardziej opornego na środek sali. To jeszcze nie nastąpiło. EP-ka brzmi jak typowa demówka, brakuje jej pałeru, dynamiki, solidnego uderzenia. Z tej przyczyny można co najwyżej oceniać potencjał tych czterech piosenek. Zaczyna się bardzo interesująco – pierwsze pół minuty Sight For Sore Eyes powoduje natychmiastowe wyostrzenie czujności. Szkoda, że efekt psuje wokal Pawła Paczesnego, który... no cóż, znamy wielu polskich wokalistów, którzy usiłowali lub usiłują śpiewać jak Ian Curtis. Facet wyraźnie używa tej maniery na siłę, co wychodzi mu dość groteskowo. Green Spin miałby szansę zostać umiarkowanym przebojem. Świetna jest linia melodyczna wokalu - znacznie bardziej naturalnego - gitara podebrana Modest Mouse podszczypuje przyjemnie, nawet ten komputerowo przetworzony drugi głos robi fajne wrażenie. I znowu szkoda. Szkoda, że w drugiej części utwór nagle zmienia się w parodię House Of Jealous Lovers The Rapture. Czar natychmiast pryska. Trailerman to już bardziej tradycyjny rockowy numer. Jego cechą charakterystyczną jest... całkowita niezapamiętywalność. Niby wszystko jest tu na swoim miejscu, trochę brudku, przestery, hałaśliwe wokale, ale w głowie nie zostaje żadne wspomnienie (no, może jedynie to wejście klawiszy...). Zdecydowanie na plus wybija się za to ostatni Attrucktor. Wreszcie kompozycja z charakterem! Transowa, piekielnie rytmiczna, z partiami saksofonu i intrygującymi pogłosami na wokalu. Sprytnie pomyślany dialog kłującej gitary i ciepłego klawisza. Właściwie to jedyny utwór na EP-ce, który zapadł mi w pamięć. Można by powiedzieć, tylko jeden, a można i – aż jeden. [m]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/wolfganginatruck
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Gdy ma się tak dobrego wokalistę, przechodzą nawet sztywne i konserwatywnie poprawne kompozycje.
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Niektórzy artyści na pytanie, dla kogo tworzą swoją muzykę, odpowiadają: dla siebie, robimy to dla siebie. Czasem: dla siebie i naszych fanó...
-
Według materiałów prasowych debiut Kumki Olik został przez krytyków i publiczność uznany za najważniejszy polski debiut roku 2009 . Cóż, w ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Jakbyście nie wiedzieli, to informuję, że od paru lat blog WAFP wydaje wirtualne składanki z muzyką. My je składamy, wy ściągacie. Albo i ni...
-
Gliwicka Fabryka Drutu to miejsce bliskie mi geograficznie, a mimo to do tej pory nie miałem okazji do niej zajrzeć. Powodem był mało i...
-
...i z tej okazji nie będzie żadnego kazania, podziękowań, pozdrowień czy imponujących statystyk. Będą dwie niespodzianki. Z pierwszej...
-
Krakowski zespół mający oficjalnie na koncie tylko efemerycznego singla. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że powstał w... 1995 ...
-
Od paru tygodni w moim słowniku istnieje powiedzenie: "wyskoczył jak Jacaszek z konopi" w miejsce przysłowiowego Filipa. Dla mnie,...
akordy w końcówce Green Spin łudząco przypominają te z love tciof
OdpowiedzUsuńFanom TCIOF polecam These Days Washing Machine :)
OdpowiedzUsuńA fanom Stereolab polecam "What Life's All About" The Car Is On Fire
OdpowiedzUsuńfanom the washing machine polecam poszukanie sobie innego hobby
OdpowiedzUsuń