17 września 2012
Niechęć: Śmierć w miękkim futerku (Wytwórnia Krajowa, 2012)
Grupa Niechęć nie wkradła się do świadomości słuchaczy tylnymi drzwiami. W 2011 roku, znana jedynie jazzowo zakręconej części warszawskiej publiczności, wystąpiła na największym muzycznym spędzie w kraju. Na openerowej scenie Alter Space panowie zajęli miejsce wśród, tak już uznanych na krajowym rynku grup, jak Contemporary Noise Sextet oraz Wojtek Mazolewski Quintet i z miejsca zdobyli przychylność publiczność.
Największymi atutami tego męskiego kwintetu jest eklektyzm oraz pokora wobec bogatej historii polish jazzu. Panowie, mając pod skórą godziny słuchania big bandowych analogów z lat siedemdziesiątych, opierają się na składnej kompozycji, która jest punktem wyjścia dla niezliczonych wręcz wycieczek stylistycznych. Są w pełni kolizyjnym skrzyżowaniem nurtów około jazzowych. Podczas niespełna czterdziestominutowej wycieczki w głąb tytułowego miękkiego futerka napotykamy klasyczne, oparte na improwizatorsiej ekspresji, solówki na saksofonie, przebijające się nieśmiało melodie fortepianowe, których nie powstydziłyby się tuzy smooth jazzu, a nawet patenty zaczerpnięte z jazz-rocka czy jazzcore’u. To właśnie dzięki temu bogatemu instrumentarium ich muzyka jest tak nieoczywista. Ponad tą jazzową erudycją unosi się duch muzycznej kombinatoryki. Wspomniany wcześniej eklektyzm nie kończy się bowiem na swobodnym przebieraniu w kartach historii jazzu.
Trzeba tu wspomnieć o inklinacjach bluesowych gitarzysty, który odrobił lekcję z psychodeliki rocka końca lat sześćdziesiątych. Nie można również pomijać elementów ambientu dających chwilę wytchnienia, łączących dzikie ujadania dęciaków oraz ich oniryczne snucie się w stylu Jana Garbarka. Możemy także zauważyć wpływy dobrej starej szkoły dubu spod znaku Laswellowskiego Axiomu. Za przysłowiową wisienkę na torcie należy uznać produkcję Sebastiana Witkowskiego, który po współpracy z takimi gigantami jak choćby Tomasz Stańko nie stracił świeżości i osiągnął w swej dziedzinie biegłość na światowym poziomie.
Przyznam, że gdy pierwszy raz przesłuchiwałem płytę nie bardzo chciało mi się wierzyć, że to wszystko sprawka Polaków. Mimo że poziom polskiej młodej sceny jest coraz wyższy, zawsze brakowało mi takiego stanowczego zdeklarowania otwartości umysłu, jakie spotkałem właśnie w muzyce Niechęci. I mimo tego, że Śmierć w miękkim futerku mogłaby być jedynie EP-ką, gdyż kończy się stanowczo za krótko, to nie waham się odpalać tej płyty kilkukrotnie z rzędu. [konrad.łuczyński]
Strona zespołu: http://niechec.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Jaki jest przepis na dobrą piosenkę pop? Bardzo prosty. Wystarczy wziąć dwie szklanki fajności The B-52's, kostkę wrażliwości Belle &...
-
Mietall Waluś to specyficzna postać. Udało mu się kilka lat temu wstrzelić w rynek całkiem przebojową płytą zespołu Negatyw, wziął udział w ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Za oknem słońce jeszcze świeci, po różnych pogodowych sensacjach niby jest nawet ciepło, ale każdy podskórnie czuje już nadchodzącą jesień....
-
Zespoły „rockowopodobne” lubią swoją muzykę podszywać pod „mocne, rockowe granie” przypominające ciężkością klątwę spalenia mieszkania bą...
-
Stardust Memories porzucają covery i debiutują z autorskim materiałem. To będzie bardzo dobra płyta!
-
Anita Lipnicka tłumaczy americanę na język polski.
świetny teledysk :)
OdpowiedzUsuń