12 stycznia 2012
SuperXiu: Idealism (Ampersand, 2011)
Chłopaki z Poznania nie boją się eksperymentować. Po rozbudzającym nadzieje singlu Time Fuse trio na dość długi czas uśpiło czujność swoich fanów, by pod koniec 2011 roku zaprezentować światu swój debiutancki album. I jest on całkiem niezły!
Łączenie melodii i harmonii popowych z elektroniką to ostatnio zabieg tyleż modny, co dla większości artystów ryzykowny. Łatwo wpaść w pułapkę niespójności brzmieniowej, zagubić się w mnogości ustawień wpływających na elektrobrzmienia czy wreszcie, cytując posłankę Rokitę, stanąć w rozkroku bez jasno obranego celu. Tymczasem SuperXiu nagrali płytę, która okazuje się być całkiem zgrabnym dziełkiem. Nie jest to może jeszcze produkcja na światowym poziomie, ale dobitnie pokazuje, że ci faceci mają potencjał, którego nie należy lekceważyć.
Ciekawie dzieje się już od pierwszego kawałka. Corridors of Sand rozlewa się z wolna zaszumionym bitem, by po chwili uderzyć miłą, gęstą perkusją i przewijającym się w tle elektronicznym riffem. Wzbogacona o wokal ze specyficznym (ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu) akcentem kompozycja podąża do przodu. Kilka zawieszeń, dużo pogłosów i dobrze osadzone bębny z jednej strony każą myśleć o klimatach skandynawskiego post-rocka (ile tu przestrzeni!), z drugiej uderzają popowym kopem i nie pozwalają spokojnie usiedzieć w miejscu.
Jest też oczywiście moje ulubione, singlowe Odyssey. Znów ta przestrzeń, znów intryguje mnogość nałożonych na siebie elektronicznych teł i mięsista perkusja. Posłuchajcie tego na porządnych kolumnach, kiedy sąsiadów nie ma obok – to jest dopiero jazda! Black Cat z kolei ma dwa oblicza. Początkowo dość spokojny, rozwija się w iście klubowy miks, pełen bramkowanych, tłustych brzmień, by zakończyć się dość grzecznie. Colours of Light ma zadatki na radiowy przebój, Clever Eyes pobrzmiewa akustycznym klimatem duetu Twilite (jest zresztą kontynuacją nastrojowego, jedynego na płycie instrumentalnego numeru Mermaid Song). Jest jeszcze False Lover, typowo rockowy kawałek z przyjemnie pobrzękującą elektryczną gitarą i na finał długi Vertigo/ Glorious Sun – niby ballada, ale jak trzeba, potrafi przywalić.
Trzeba podkreślić, że ta płyta jest naprawdę dobrze wyprodukowana. Instrumenty brzmią spójne, mocne pogłosy i syntezatorowe barwy dodają materiałowi fajnej przestrzeni, wokal ładnie spaja się z podkładem. I te bębny!
Czego mi brakuje? Mimo wszystko spodziewałem się trochę większego kopa. Tych parę momentów to jak dla mnie za mało, miałbym też chrapkę na więcej dołów w brzmieniu. I szkoda, że nie ma tutaj numeru na typowe dźwiękowe zatracenie, bo Black Cat w środku robi się naprawdę intrygujący (chociaż z drugiej strony SuperXiu to przecież nie Kamp!). Ale po Idealism zdecydowanie warto czekać na kolejne pomysły tego zespołu. [jaszko]
False Lover:
Strona zespołu: http://pl-pl.facebook.com/superxiu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Jaki jest przepis na dobrą piosenkę pop? Bardzo prosty. Wystarczy wziąć dwie szklanki fajności The B-52's, kostkę wrażliwości Belle &...
-
Mietall Waluś to specyficzna postać. Udało mu się kilka lat temu wstrzelić w rynek całkiem przebojową płytą zespołu Negatyw, wziął udział w ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Za oknem słońce jeszcze świeci, po różnych pogodowych sensacjach niby jest nawet ciepło, ale każdy podskórnie czuje już nadchodzącą jesień....
-
Zespoły „rockowopodobne” lubią swoją muzykę podszywać pod „mocne, rockowe granie” przypominające ciężkością klątwę spalenia mieszkania bą...
-
Stardust Memories porzucają covery i debiutują z autorskim materiałem. To będzie bardzo dobra płyta!
-
Anita Lipnicka tłumaczy americanę na język polski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz