21 października 2013
Coldair: Whose Blood (Twelves Records, 2013)
Tobiasz Biliński wzorowo odrobił pracę domową. W zeszycie ocena A+, między kartki wetknięty bilet lotniczy do Teksasu.
Przeczytałem, że Whose Blood to płyta rozczarowująca, że Biliński za bardzo inspiruje się pewnymi znanymi amerykańskimi singer/songwriterami (których nazwiska nie padną w tej recenzji), że zniknął gdzieś minimalistyczny duch poprzedniczek. Gówno prawda! To pierwsza płyta lidera Kyst, którą warto sobie postawić na półce. Persephone i Far South były ambitnymi, ale przynudzającymi dowodami na to, że można samemu. Whose Blood zadaje pytanie: po jaką cholerę robić coś samemu, skoro wspólnie można to zrobić dużo lepiej? Tobiasz dogadał się z kolegami, z którymi jeździł na koncerty i razem nagrali zestaw kapitalnych melodii. W większości pozbawionych zadęcia (mimo obecności instrumentów dętych!) i pretensjonalności. To po prostu bardzo piosenkowy album.
Jeśli nie słyszeliście wcześniej singla In The Nether, będziecie zaskoczeni mocą brzmienia Coldair AD 2013. To nie są już te rachityczne, kruche jak przemarznięte gałązki piosenki z Far South. To siła sekcji rytmicznej (miło pieszczą ucho ciekawie nagłośnione bębny, które czasem zastępuje... syntezator) i dętej, które fajnie kontrastują z chłopięcym, wpadającym w falset wokalem Tobiasza i delikatnym brzmieniem jego gitary. Utwory takie, jak Sign, Holiness, For Times, Safe & Sound to prawdziwe przeboje wypełnione energią i – tak, to możliwe – optymizmem. W finale płyty Coldair posuwają się jeszcze dalej, w Hometown i Your Blood serwując surowego rock’n’rolla i marzycielski pop rodem z lat 60. W tym zestawie znalazły się właściwie tylko dwie akustyczne ballady typowe dla poprzednich płyt Bilińskiego: zwarta i prosta w swej budowie Birth i rozproszona, rozsypująca się postrockowo na modłę Kyst kompozycja – Wraith. Jako ciekawostka: instrumentalny I Fear Death, pełen niepokojących dźwięków smyczków, szmerów i szelestów. Można się przestraszyć.
Z przyjemnością oznajmiam, że Whose Blood jest najbardziej udaną płytą Coldair. To rzecz, po którą warto sięgać dla czystej przyjemności z melodii i naturalnej mocy dźwięku. [m]
Strona zespołu: http://www.coldairmusic.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Myślicie, że w tym roku ukazało się już całkiem sporo niezłych płyt? To macie rację, ale dużo dobrego jeszcze przed nami. Tuż po wakacjach r...
-
Gdy ma się tak dobrego wokalistę, przechodzą nawet sztywne i konserwatywnie poprawne kompozycje.
-
Niektórzy artyści na pytanie, dla kogo tworzą swoją muzykę, odpowiadają: dla siebie, robimy to dla siebie. Czasem: dla siebie i naszych fanó...
-
Jakbyście nie wiedzieli, to informuję, że od paru lat blog WAFP wydaje wirtualne składanki z muzyką. My je składamy, wy ściągacie. Albo i ni...
-
Zapraszamy na drugą część naszego muzycznego podsumowania roku 2010!
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Krakowski zespół mający oficjalnie na koncie tylko efemerycznego singla. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że powstał w... 1995 ...
-
Od paru tygodni w moim słowniku istnieje powiedzenie: "wyskoczył jak Jacaszek z konopi" w miejsce przysłowiowego Filipa. Dla mnie,...
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz