24 sierpnia 2011
Lachowicz And The Pigs: Wersja 2011 (wyd. własne, 2011)
Jacek Lachowicz wzorem amerykańskich filmowców wypuszcza w świat remake swojego debiutanckiego albumu.
Jeśli przegapiliście wydaną w 2004 roku płytę byłego muzyka Ścianki, jest dobra okazja, by do niej wrócić okrężną drogą, słuchając aktualnych wersji zawartych na niej kompozycji. Artysta uzasadnia decyzję o ponownym nagraniu debiutu chęcią odświeżenia materiału i zaprezentowania go w nowych, zespołowych wersjach, jakie grane są na koncertach formacji Lachowicz And The Pigs. Na czym polega różnica?
Większa dynamika, bogatsze aranżacje, więcej brudu, bardziej rokendrolowy sznyt – na tym z grubsza rzecz polega. Pierwszą płytę Lachowicza wypełniały ballady na gitarę akustyczną i elektronikę. Na Wersji 2011 jest zdecydowanie głośniej, bardziej arogancko, z większą pewnością siebie. W końcu muzyk ma za sobą energetyczne Pigs, Joys And Organs. Komu sprawia frajdę porównywanie starych i nowych wersji, niech sobie zrobi odpowiednie zestawienie. Ja nie mam ochoty oceniać, czy lepiej wypadły piosenki zarejestrowane w roku 2004, czy w 2011. Dość powiedzieć, że nowa płyta bardzo mi się podoba... do połowy. Biegnę i Szóstka jako świetni reprezentanci polskojęzycznego repertuaru Jacka (niestety na Wersji 2011 w mniejszości) ciągle wypadają świetnie. Bad Potato dzięki luzackiemu podejściu do rytmu i melodii (bit zapodawany „paszczą”, wokal, chórki) kojarzy się a to z pierwszym Homosapiens, a to z Beckiem (ten pan musi się tu pojawić). My Friend zaśpiewany siłowo w stylu poprzedniej płyty, z kłującą gitarą i mocnym biciem perkusji jest zdecydowanym numerem jeden zestawu. Analiza hipnotyzuje i uwodzi postrockowym hałaśliwym finałem. Twarda elektronika First Second potrafi na chwilę zelektryzować. Potem robi się mniej ciekawie i trochę nużąco. Monotonne Station, w którym Lachowicz śpiewa jak... Bono, jakoś mnie nie kręci. Tak samo przekombinowany Robotik – Hello i wyjątkowo irytująca wersja Papapa. Dobrze, że na koniec ostał się eteryczny Baking.
Miejmy nadzieję, że ten recykling pomysłów nie oznacza kryzysu twórczego jednego z najbardziej oryginalnych alternatywnych twórców w Polsce. Po cichu liczę, że na kolejnej płycie będzie więcej chwytliwych piosenek po polsku – takich jak na Za morzami. [m]
My Friend:
Strona zespołu: www.myspace.com/jaceklachowicz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Julia Marcell w niedawno opublikowanym wywiadzie wyznała, że proces powstawania jej najnowszej płyty polegał nie tyle na dodawaniu smaczków...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Opisywany dzisiaj singiel jest efektem działań serwisu megatotal.pl, za pośrednictwem którego fani sponsorują profesjonalną sesję dla swoich...
-
Podobno rezygnują z nagrywania płyt pod szyldem Cool Kids Of Death. Dobrze, że żegnają się z fanami tak udanym albumem. Mają chłopaki jaja....
-
Miałem okazję uczestniczyć w koncercie NAO w Sopocie podczas ich występu obok Tides From Nebula. Nie zachwyciłem się. Niknący i niezrozumia...
-
To nie jest płyta przełomowa. Więcej, operuje w raczej dobrze znanych nam klimatach brzmieniowych. Ale co mnie to obchodzi – tego chce się ...
-
To, co nie do końca udało się Vermones, Sex Architects osiągają bez trudu.
-
Nie jest łatwo napisać dobry tekst piosenki po polsku – wiemy o tym dobrze. Skoro to takie trudne, to czemu nie skorzystać z gotowych? Pustk...
-
Niektórzy artyści na pytanie, dla kogo tworzą swoją muzykę, odpowiadają: dla siebie, robimy to dla siebie. Czasem: dla siebie i naszych fanó...
-
Nie wiem czy fani Pustek zauważyli jakikolwiek kryzys w działalności swojego ulubionego zespołu, ale skoro jego członkowie uznali, że zaczyn...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz