10 lipca 2012
We Call It A Sound: Homes & Houses (Ampersand, 2012)
Mają po dwadzieścia lat, a brzmią tak zmęczeni, jakby mieli co najmniej czterdzieści. Tak brzmiała zasłyszana opinia o Animated, pierwszej płycie grupy z Wolsztyna. Jednak złośliwości nikły w zderzeniu z oczywistymi plusami debiutu. Można nie być fanem Talk Talk, ale rozsądek podpowiadał, iż narodził się zespół o nieszablonowym myśleniu o generowanym dźwięku. W takich przypadkach druga płyta to swoisty test antydopingowy. Zapewne znacie już odpowiedź. Wynik jest jednoznacznie negatywny.
Homes & Houses nie zawiera niedozwolonych substancji. Nad zespołem nikt nie czuwa, nikt z tabletem w ręku nie wylicza marketingowych parametrów; chłopaki nawet nie zaprzątali sobie głowy modnym fryzjerem. Można pomarudzić, że próbują podpiąć się pod modny chill wave. Argument ten może i ma rację bytu, ale tylko przy pobieżnym odsłuchu. Wolsztynianie nie ułatwiają odbioru swojej muzyki. To połamana płyta, pełna niestandardowego metrum, które potęguje wrażenie chaosu. Syntezatorowy galop co chwila jest chłostany ociężałymi elektronicznymi pasażami rozrywającymi strukturę piosenki siłami bezwładności.
Chillwave'owy bełkot? Nie tym razem. Za którymś odsłuchem porozrzucane dźwiękowe bierki układają się w skomplikowany wzór, któremu nie sposób odmówić matematycznego piękna. Taki jest Cocain Moon, gdzie dwa plany toczą nieustanną walkę o zainteresowanie słuchacza. Aby docenić Sun Antonio, trzeba samodzielnie rozszyfrować plątaninę tropów i detektywistycznie doszukać się melodii. Warto! Mimo że Homes & Houses w porównaniu z debiutem jest antyprzebojowy, wiele zyskuje dzięki rozwojowi wokalnemu Karola Majerowskiego. Zmęczony głos już nie jest jego flagową manierą. Potrafi zabawić się w amanta (Summersault Injuries), rozśpiewać (Adriatix Harmonix) czy wręcz rozszaleć w wokalnych harmoniach (Beowulfs). Choć Marka Hollisa wciąż lubi - najlepszym przykładem Akwamaryna.
W swojej kategorii nie mają rywali. A jednak nagrali album jakby czuli na karku oddech dziesiątek goniących ich zespołów. Atakują skondensowanymi elektronicznymi pasażami, uspakajają melancholijną mgłą, intrygują ulotnymi strzępami melodii i zasiedlają kolejne przestrzenie syntezatorowymi żyjątkami. That's why we call it a sound. [avatar]
Strona zespołu: http://www.facebook.com/wecallitasound
Autor:
we are from poland
Etykiety:
avant-pop,
electronic,
indie,
LP,
po angielsku,
slow core,
video


Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Gdy ma się tak dobrego wokalistę, przechodzą nawet sztywne i konserwatywnie poprawne kompozycje.
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Według materiałów prasowych debiut Kumki Olik został przez krytyków i publiczność uznany za najważniejszy polski debiut roku 2009 . Cóż, w ...
-
Niektórzy artyści na pytanie, dla kogo tworzą swoją muzykę, odpowiadają: dla siebie, robimy to dla siebie. Czasem: dla siebie i naszych fanó...
-
Myślicie, że w tym roku ukazało się już całkiem sporo niezłych płyt? To macie rację, ale dużo dobrego jeszcze przed nami. Tuż po wakacjach r...
-
Jakbyście nie wiedzieli, to informuję, że od paru lat blog WAFP wydaje wirtualne składanki z muzyką. My je składamy, wy ściągacie. Albo i ni...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Gliwicka Fabryka Drutu to miejsce bliskie mi geograficznie, a mimo to do tej pory nie miałem okazji do niej zajrzeć. Powodem był mało i...
-
Od paru tygodni w moim słowniku istnieje powiedzenie: "wyskoczył jak Jacaszek z konopi" w miejsce przysłowiowego Filipa. Dla mnie,...
-
Po co powstają takie składanki? Ano zwykle po to, by przedstawić słuchaczom coś nowego. I jeśli pierwsza część kompilacji niczym mnie nie...
dobre dobre
OdpowiedzUsuń