7 sierpnia 2012
Merkabah: A Lament For The Lamb (wyd. własne, 2012)
Zanim w głośnikach zabrzmią pierwsze dźwięki oficjalnego długogrającego debiutu warszawian, warto na chwilę zerknąć na stronę zespołu i pooglądać grafiki z koncertowych plakatów. Nie jest ich dużo, ale zwraca uwagę dbałość o szczegóły i konsekwentnie rozwijany demoniczno-lovecraftowy styl. Zresztą, konsekwencja to drugie imię zespołu - w ciągu pięciu lat istnienia kwintet przeszedł trudną drogę od postmetalowego wyrobnictwa do jazzcore’owej pogmatwanej precyzji.
Pierwsze sekundy płyty za sprawą rozmytej partii saksofonu mogą przywieść na myśl Mszę Świętą w Brąswałdzie kIRka. Ale już kilkanaście sekund później percepcja zostaje zaatakowana toolowym basem, ciętymi riffami gitary i połamanymi rytmami perkusji. Twelver to ponaddziesięciominutowe monstrum, w którym zespół bierze się za bary z każdym mathrockowym patentem wzbogacając je o znane z Lyonesse pierwiastki własne. Są zmiany tempa, wycieczki w spokojny jazz, postrockowe galopady i krautrockowe warknięcia.
Warszawiacy potrafią poranić bębenki uszne operując zarówno masywnymi i ostrymi gitarami (te z Deconstruction Mass przywołują dokonania noise’owców z Neumy czy Samo), jak i obłąkaną grą na saksofonie. I za chwilę doskonale ukoić wywołany ból oniryczną wstawką (ponownie Deconstruction Mass). Takie Divine Times - piękna szkoła Johna Zorna i szaleńców z Zu, w której na przestrzeni siedmiu i pół minuty chaos rozrywa uporządkowane struktury, a matematyczny szkielet skutecznie przeciwdziała prawom entropii. The Tyburn Tree dokłada trans znany z płyt Isis. Tetrahedron - duszny ambient. Nie mówiąc już o wieńczącym całość The Occultation, gdzie zespół porzuca ciężar i odlatuje w narkotycznego kraut rocka.
Nie spodziewam się, że w necie pojawi się obszerna recenzja A Lament For A Lamb, do tego trzeba umysłu Filipa Szałaska. Każdy inny podda się, przygnieciony walcem odniesień i zawiłości erudycji muzyków. Mnie także wypada tylko rzec: świetna, głośna, brudna i zakręcona płyta. Brawo, Merkabah! [avatar]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/merkabahpl
Autor:
we are from poland
Etykiety:
avant-garde,
experimental,
improwizacje,
instrumental,
jazz core,
LP,
math,
post core


Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Myślicie, że w tym roku ukazało się już całkiem sporo niezłych płyt? To macie rację, ale dużo dobrego jeszcze przed nami. Tuż po wakacjach r...
-
Gdy ma się tak dobrego wokalistę, przechodzą nawet sztywne i konserwatywnie poprawne kompozycje.
-
Niektórzy artyści na pytanie, dla kogo tworzą swoją muzykę, odpowiadają: dla siebie, robimy to dla siebie. Czasem: dla siebie i naszych fanó...
-
Jakbyście nie wiedzieli, to informuję, że od paru lat blog WAFP wydaje wirtualne składanki z muzyką. My je składamy, wy ściągacie. Albo i ni...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Zapraszamy na drugą część naszego muzycznego podsumowania roku 2010!
-
Od paru tygodni w moim słowniku istnieje powiedzenie: "wyskoczył jak Jacaszek z konopi" w miejsce przysłowiowego Filipa. Dla mnie,...
-
Krakowski zespół mający oficjalnie na koncie tylko efemerycznego singla. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że powstał w... 1995 ...
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
a to Ci... czad:)
OdpowiedzUsuńbrakowało w Polsce klimatów podobnych do tych prezentowanych przez Kayo Dot. super muza.
OdpowiedzUsuńRewelacja!!!
OdpowiedzUsuńprzytakuję: rewelacja!
OdpowiedzUsuńnawet, jak się tego słucha po cichu.