2 grudnia 2012
Etamski: Lovely Interstellar Trip (Qulturap, 2012)
Przemysław Etamski, jeszcze parę lat temu obiecujący producent undergroundowego rapu, obecnie pasjonat fizyki dźwięku. Trzecie solowe wydawnictwo w dyskografii muzyka przynosi pół godziny glitchowo-dronowych eksperymentów, z kilkoma smaczkami muzyki dla mas.
Przepis na międzygwiezdną podróż Etamskiego jest charakterystyczny dla wszystkich bazujących na field recordingu płyt. Bierzemy mikrofon, idziemy na łąkę i rejestrujemy każdy szmer, który jest w stanie poruszyć membranę przyrządu. Szum termiczny jest jak najbardziej pożądany - dzięki niemu otrzymujemy ciepłe tło, w którym poszatkowane dźwięki znajdują sobie wygodną wyściółkę. Jednak w odróżnieniu od wielu ambientowców, Etamski operuje dźwiękiem z gracją i pomysłem. Drony Przemysława charakteryzują się jakąś pokrętną nieeuklidesową matematyką. Mimo braku uporządkowania, trudno w przypadku tej płyty mówić o chaosie. Feerią rozkręcanych potencjometrów, piszczących przetworników i rozwibrowanych stukotów rządzi jakaś niezrozumiała, aczkolwiek żelazna logika. Takie Counting Trees to miejscami różowo-fluidowy odjazd przypominający narkotyczne tripy w Heavy Metal Geralda Pottertona, a w Wild Forest Lane wkrada się soczysty gitarowy noise (autorstwa Łukasza Rychlickiego).
I byłoby Lovely Interstellar Trip pozycją wyłącznie dla fanów okołoambientowych klimatów, gdyby nie poukrywane fragmenty, które mogą zainteresować słuchaczy nastawionych na bardziej piosenkowe rzeczy. Świetne jest otwierające płytę Satellites. To dość dziarski hip-hop o nośnym bicie i ujmujących free-jazzowych trąbkach. Ale dość szybko utwór ten ginie w podmokłym glitchowych bagnie, które trwa do połowy następnego kawałka Empty Spaces. A w pewnym momencie wchodzi wokal Michała Bieli z Kristen. To nie śpiew, bardziej podśpiewywanie pod nosem. Tęskne, oniryczne, przyjemnie rezonujące z głuchą elektroniką w tle. I wreszcie utwór numer sześć z gościnnym występem Peve'a Lety'ego. Samo© to w pewien sposób kompozycja bliźniacza do Empty Spaces. Choć wyraźnie zaznaczony bit sprawia, że słucha się jej lepiej.
Ukochana międzygwiezdna podróż to kolejny przykład albumu, do którego trzeba mieć cierpliwość. Jest tu kilka fajnych dźwięków, ale Etamski każe nam na nie długo czekać. Są poukrywane w różnych miejscach danego utworu i ciężko na nie trafić klikając suwakiem w Winampie. Można próbować to robić, rujnując przy tym fajny klimat, można także poddać się nieśpiesznej opowieści sternika Przemysława. Te trzaski i zgrzyty nie są wcale takie nudne, a poświęcony wydawnictwu czas zostaje sowicie wynagradzany. [avatar]
Strona artysty: http://etamski.com
Autor:
we are from poland
Etykiety:
ambient,
electronic,
experimental,
glitch,
instrumental,
lo-fi,
LP,
po angielsku,
video


Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Myślicie, że w tym roku ukazało się już całkiem sporo niezłych płyt? To macie rację, ale dużo dobrego jeszcze przed nami. Tuż po wakacjach r...
-
Gdy ma się tak dobrego wokalistę, przechodzą nawet sztywne i konserwatywnie poprawne kompozycje.
-
Niektórzy artyści na pytanie, dla kogo tworzą swoją muzykę, odpowiadają: dla siebie, robimy to dla siebie. Czasem: dla siebie i naszych fanó...
-
Jakbyście nie wiedzieli, to informuję, że od paru lat blog WAFP wydaje wirtualne składanki z muzyką. My je składamy, wy ściągacie. Albo i ni...
-
Zapraszamy na drugą część naszego muzycznego podsumowania roku 2010!
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Krakowski zespół mający oficjalnie na koncie tylko efemerycznego singla. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że powstał w... 1995 ...
-
Od paru tygodni w moim słowniku istnieje powiedzenie: "wyskoczył jak Jacaszek z konopi" w miejsce przysłowiowego Filipa. Dla mnie,...
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz