20 kwietnia 2010
Living On Venus: Wirusy grypy EP (wyd. własne, 2010)
Zespolik a la Muchy. To nie moje określenie - do niedawna taki był oficjalny opis zespołu na profilu myspace. Przyjrzyjmy się, ile w tym prawdy słuchając krótkiej EP-ki wydanej gdzieś na przełomie 2009/2010 roku.
Mimo że zespół powstał w 2007 roku, to do września ubiegłego roku muzycy funkcjonowali pod nazwą The Alchemics. Dobrze, że zrezygnowali z czerstwego nazewnictwa, obecna nazwa jest niczego sobie, chyba że za namową bandu będziemy zamiennie używać skrótu l.o.ve (!). Trzy utwory na EP-ce to typowe indie-piosenki. Można przyjąć, że celem zespołu jest osiągnięcie statusu, jaki przypadł w udziale Muchom. A wszystko za sprawą chwytliwych refrenów, niezal-gitarowej osnowy i nie wywołujących szczękościsku polskich tekstów.
Wirusy grypy już od pierwszych sekund atakują prostym, energicznym rytmem. Praca gitary przywołuje na myśl brzmienie tysięcy podobnie zaczynających zespołów. Atutem grupy jest całkiem przyjemny wokal Kamila Durskiego - lekko zachrypnięty, wyraźnie młodzieżowy. Dzięki temu dwugłos w refrenie potrafi rozbujać. To pozytywny kawałek, w sam raz na leniwe popołudnie na wakacjach. Nowy dzień jest bardziej nerwowy, w refrenie zahaczający o dance-punk. Co ciekawe - w tej kompozycji na moje ucho w wokalu pobrzmiewa echo stylu śpiewu Kuby Kawalca. (Ciekawostka: Happysad raz nagrał kawałek indie. Kiedyś w necie krążyła wczesna wersja utworu IQ, brzmiał podobnie do Living On Venus). W Serialowych miłościach zespół próbuje stworzyć bardziej rozbudowaną formę. Hałas, spowolnienie, tekst itd. I znów w refrenie zastosowano dwugłos. I znów ten zabieg wyszedł na dobre.
Na obecnym etapie Living On Venus nie są ani oryginalni, ani odkrywczy. Chłopaki ratują się udanymi melodiami, zaangażowaniem i wyczuwalną radością z grania. Trudno nie polubić tego króciutkiego wydawnictwa, ale nie jest też trudno nagrać i upublicznić trzy energetyczne kawałki. Nie mam nic przeciwko takiemu graniu, gdyż w tym przypadku liczą się piosenki. Jeśli kiedyś debiut będzie zawierał podobne hiciory, to mimo braku własnej inwencji zespołu, kluby wypełnią się głodnymi podskoków osobami. Z drugiej strony - gdy zaczną smęcić bądź za szybko będą chcieli wydorośleć - krytycy najprawdopodobniej nie zostawią na nich suchej nitki. [avatar]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/livingonvenus
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Jaki jest przepis na dobrą piosenkę pop? Bardzo prosty. Wystarczy wziąć dwie szklanki fajności The B-52's, kostkę wrażliwości Belle &...
-
Mietall Waluś to specyficzna postać. Udało mu się kilka lat temu wstrzelić w rynek całkiem przebojową płytą zespołu Negatyw, wziął udział w ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Za oknem słońce jeszcze świeci, po różnych pogodowych sensacjach niby jest nawet ciepło, ale każdy podskórnie czuje już nadchodzącą jesień....
-
Zespoły „rockowopodobne” lubią swoją muzykę podszywać pod „mocne, rockowe granie” przypominające ciężkością klątwę spalenia mieszkania bą...
-
Stardust Memories porzucają covery i debiutują z autorskim materiałem. To będzie bardzo dobra płyta!
-
Anita Lipnicka tłumaczy americanę na język polski.
Living on Venus - Wirusy grypy EP
OdpowiedzUsuńhttp://www.mediafire.com/?wiqzim2zmao