22 lipca 2013
Fuka Lata: Electric Princess EP (wyd. własne, 2013)
Po medytacyjnym, trudnym w odbiorze debiucie Other Sides i nieco przystępniejszym drugim albumie Saturn Melancholia, wydaną w tym roku EP-ką duet Lee-Mito ostatecznie przypieczętowuje zmianę stylistyki. Jest znacznie bardziej piosenkowo i... popowo.
Co nie znaczy, że Fuka Lata całkowicie porzucili eksperymentatorskie zapędy. Słuchanie Electric Princess jest jak głaskanie kota, który wbija nam pazury głęboko w skórę. Z jednej strony miękko i słodko za sprawą onirycznych, omdlewających wokali Lee, z drugiej boleśnie z powodu monotonnych podkładów Mito, w których transowość przechodzi w raniące uszy eskalacje elektronicznego hałasu. Singlowe Velvet Daze to doskonały przykład tej reguły. W Till The End eksploracja dyskotekowego motywu prowadzi do fizycznie uciążliwego zapętlenia. Na tym tle erotycznie rozmarzona Lee brzmi jak Donna Summer jęcząca swoje słynne Love To Love You Baby. Uporczywy, modulowany nieznacznie motyw, wwierca się w uszy w utworze tytułowym, a wokalizy Lee rozmywają się w narkotycznej mgle. Wieńczące EP-kę Simple Case to już miła wycieczka w dreampopowy sen Giorgio Morodera (pozostając przy porównaniach ze złotej ery disco).
Duet uczynił pierwsze kroki do międzynarodowej rozpoznawalności. Występ na Primaverze, potem na Openerze, recenzje w zagranicznych serwisach i blogach, niebawem okazja do zaprezentowania się jednej ze scen Off Festivalu – wszystko to brzmi jak opowieść z bajki o Elektrycznej Księżniczce. [m]
Strona zespołu: http://www.fukalata.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Myślicie, że w tym roku ukazało się już całkiem sporo niezłych płyt? To macie rację, ale dużo dobrego jeszcze przed nami. Tuż po wakacjach r...
-
Gdy ma się tak dobrego wokalistę, przechodzą nawet sztywne i konserwatywnie poprawne kompozycje.
-
Niektórzy artyści na pytanie, dla kogo tworzą swoją muzykę, odpowiadają: dla siebie, robimy to dla siebie. Czasem: dla siebie i naszych fanó...
-
Jakbyście nie wiedzieli, to informuję, że od paru lat blog WAFP wydaje wirtualne składanki z muzyką. My je składamy, wy ściągacie. Albo i ni...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Zapraszamy na drugą część naszego muzycznego podsumowania roku 2010!
-
Krakowski zespół mający oficjalnie na koncie tylko efemerycznego singla. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że powstał w... 1995 ...
-
Od paru tygodni w moim słowniku istnieje powiedzenie: "wyskoczył jak Jacaszek z konopi" w miejsce przysłowiowego Filipa. Dla mnie,...
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
bardzo ładne :) podobny wysoki poziom, jak rubber dots, kdms, oszibarack (szczególnie ostatni), rebeka, adre and alin, leniwa - :) - płyta kamp! i pozostałe polskie elektroniki :) dobrze, że jest w polskiej muzyce sporo talentów z pomysłem na swoją muzykę, nie tylko electro, ale również inne gatunkowo, co by tu dla przykładu (z tych mniej i bardziej znanych, starcyh i nowych); the shipyard, magnificent muttley, the band of endless noise, alte zachen, japoto, daktari, elvis de luxe, większość czego dotyka M. Moruś, Kim Nowak, Levity, W. Mazolewski ze wszystkim, UL/KR, MKL, Psychocukier, Trupa Trupa, NP, Organizm, Pustki, Rita Pax, Semantik Punk, Woody Alien, 3moonboys i tysiąc innych. Odkrywajcie dalej. To jest piękne...
OdpowiedzUsuńłoś
i jeszcze jedno cudo - social cream - jak w waszej recenzji, przeważnie po prostu gitarowe lata 90-te, późne 80-te, jakże zajebiste
OdpowiedzUsuń