24 lipca 2013
Plug&Play: Reisefieber EP (Too Many Fireworks, 2013)
Odważne zmiany w stylistyce mogą sprawić, że w tym roku lubelski Plug&Play gwałtownie zmieni swój status: z zespołu uważanego za odgrzewany kotlet dancepunkowej-postcurtisowej rewolucji na najgorętszy indiepopowy towar pierwszej potrzeby.
W recenzji długo (zbyt długo) powstającego debiutu płytowego Why So Close? zwróciłem szczególną uwagę na piosenkę Captain Welfare, która prezentowała nieco inne oblicze zespołu: łagodniejsze, bardziej miękkie, zarówno pod względem muzycznym, jak i śpiewu Kuby Majsieja. Jak się okazało, na najnowszej „czwórce” dziewczyny i chłopaki poszli tą właśnie drogą. Nic dziwnego, że są podekscytowani jak przed wielką podróżą (Reisefieber – sprawdźcie w słowniku): zmienili styl, napisali kilka fajnych piosenek i podpisali kontrakt z maleńką, ale z wyspiarskimi korzeniami, wytwórnią, należącą do Szkota mieszkającego w Warszawie – Neila Miltona (na co dzień autora ciekawej, neoklasycystycznej muzyki ilustracyjnej).
Cities I’ll Never Go To – dawka optymistycznej, zakorzenionej w popie lat 80., muzyki, pełnej klawiszowych zagrywek, z delikatnie poprowadzoną gitarą i fantastycznymi harmoniami wokalnymi Majsieja wspieranego przez Luizę Orpik i Agnieszkę Ozon. Wieńczący nagranie chór potrafi zauroczyć! Sahara Beach to wesoły gitarowy motyw w stylu Foals i cała seria hooków składających się na nieustający refren. Wszystko zanurzone w klawiszowym koktajlu, ozdobione fantastycznym solo saksofonu (który pojawia się także w Brand New Day). Like Analog Tapes powinien gościć na każdej antenie radiowej – toż to gotowy klasyk muzyki pop! Począwszy od gładkich, ulizanych wręcz zwrotek, pieszczonych przez akordy klawisza i aseptyczne dźwięki gitary akustycznej, aż po energetyczny, roztańczony, zaśpiewany rzecz jasna przez damsko-męski chór, refren i namiętną – oh ja – recytację po niemiecku. Wolniejszy, przytulaśny Brand New Day pieczętuje znakomitą formę P&P, który udowodnił, że wytrwałością i pracą, pomimo wielu głosów krytycznych i nieżyczliwych, może wysforować się przed peleton, stając się znienacka awangardą najmodniejszych trendów w muzyce pop.
Podsumowanie może być tylko jedno: gratulacje, zrobiliście to! [m]
Strona zespołu: http://www.plugandplayband.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Don't Panic We Are From Poland prezentuje / presents: 1. The Mothers Night Life In Big City [PL] Tytuł mówi wszystko. Kawałek na roz...
-
Zapraszamy do głosowania na płytę roku 2008! Zasady drugiej edycji zostały zmienione, aby umożliwić aktywność wyborczą również leniuchom, kt...
-
Kiedy czytam niektóre komentarze dotyczace drugiej płyty Marii Peszek, mózg mi się lasuje, a resztki włosów na głowie stają dęba. Część nasz...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Gdy ma się tak dobrego wokalistę, przechodzą nawet sztywne i konserwatywnie poprawne kompozycje.
-
Jakbyście nie wiedzieli, to informuję, że od paru lat blog WAFP wydaje wirtualne składanki z muzyką. My je składamy, wy ściągacie. Albo i ni...
-
...i z tej okazji nie będzie żadnego kazania, podziękowań, pozdrowień czy imponujących statystyk. Będą dwie niespodzianki. Z pierwszej...
-
Gliwicka Fabryka Drutu to miejsce bliskie mi geograficznie, a mimo to do tej pory nie miałem okazji do niej zajrzeć. Powodem był mało i...
-
A mogło być tak dobrze. Plug&Play to właściwie jedyny polski zespół pasujący do kategorii dance-punk. Wiadomo o co chodzi: o ostre gitar...
A ja żałuję, że zespół poszedł w kierunku złagodzenia i zmiękczenia brzmienia. To prawda, że albumu słucha się dobrze i sprawnie, ale równie szybko się o nim zapomina bo ustawia się w szeregu wielu trochęsmutnych-trochętanecznych zespołów indiepopowych. Mam wrażenie, że tę płytę słyszałam już wielokrotnie odtwarzając albumy Foals, Bloc Party albo Yeasayer.
OdpowiedzUsuńAle widać postęp
OdpowiedzUsuń