2 października 2012
Instytut: Ludzie i miejsca (Luna Music, 2012)
Mógłby to być swoisty sequel Neonowych obietnic Ireny, gdyby płyty nie rozłożyły na łopatki niedojrzałe teksty.
Wszystkim gwiazdom jednej nocy/ Jakoś dziwnie błyszczą oczy/ Bo dilerom się nie wierzy/ Każdy żółte zęby szczerzy. I wiem, że jest wielu frajerów/ I wiem, że utoną w morzu pozerów/ Lecz my to nie oni, nas nikt nie dogoni/ A pozdrawiam ich środkowym mej dłoni. Bo każdy z nas ma tę moc/ Do komplikowania niezwykle prostych spraw/ I tylko oczy pulsowały w rytmie SOS, SOS/ A tam ktoś w kącie zwijał się od łez. To tylko małe próbki z trzech pierwszych kawałków. A dalej nie jest wcale lepiej. Aż chce się krzyknąć „bitch, please!”.
Z tylnej okładki spogląda na mnie czterech stylowo ubranych, pod krawatami, wcale nie nastoletnich facetów. Skąd więc takie gimnazjalno-licealne teksty i cała feeria częstochowskich rymów? Ten zespół kilka lat temu nagrał całkiem przyjemną EP-kę Niewidzialne ściany dźwięków. Może i wtedy Wojciech Adasik nie był wirtuozem pióra, ale te trzy poetyckie teksty o niczym przynajmniej nie raniły uszu. Teraz postanowił opowiadać historie i bawić się w obserwacje socjologiczne. Dostaje się trochę rynkowi muzycznemu (Machina), jest kilka tekstów o relacjach damsko-męskich, które można streścić krótkim: „to skomplikowane” (Daleko od OK, Numer dwa), oraz parę kadrów skupiających się na problemach egzystencjalnych podmiotów lirycznych (Nożowniczka, Lili). I tu jest pies pogrzebany, zespół postanowił bowiem grać polską odmianę gitarowego brip-popu, a wokalista ma chłopięcą, rozmarzoną barwę głosu, która wcale ale to wcale nie pasuje do siermiężnych, pozbawionych finezji wersów.
Dlatego taka Śmierć frajerom z zadziornym tekstem i podobną manierą wokalną blednie przy Z tak pięknych nazw - melancholijną piosenką pełną eleganckich słów, które dobrze się komponują z myslovitzowską oprawą muzyczną. Adasik jako buntownik i komentator rzeczywistości sprawdza się tylko raz. Kawałek 78 jest zwyczajnie dobry, pełen szorstkich riffów, nerwowej pracy perkusisty i toczonej z ust wokalisty piany. Weź użyj wyrzuć i zapomnij kto to był/ Zasady przecież znasz/ Filozofii życia brak/ Wrażliwość wycieka z nas. Ten brak dosłowności ma większą moc oddziaływania niż dosadny „środkowy palec mej dłoni”.
Ponarzekałem na teksty, to teraz muszę pogłaskać trochę panów muzykantów. Nie bez powodu porównałem Instytut do Ireny. Jeśli chodzi o melodyjne gitarowe granie, to mają sporo pomysłów. Mimo tradycyjnego instrumentarium, zdołali po dwunastych piosenkach poukrywać sporo ciekawych zagrywek i nieoczywistych rozwiązań. Świetny jest riff Dawida Pępkowskiego w refrenie Numeru dwa, może się podobać nerwowa rytmika Urodzin czy zmiany tempa w utworze tytułowym. Oczywiście, wszystkie zastrzeżenia, jakie miał [m] do Neonowych obietnic, mają i tu zastosowanie. Jednak przez fatalne teksty, wrocławianie zapewne nie powalczą na studenckich listach przebojów z takim skutkiem, jak koledzy ze stolicy. Chyba że w szranki wystawią swoją wunderwaffe - kapitalną balladę Mur. Gdyby cała płyta była tak przemyślana... [avatar]
Mur:
Strona zespołu: http://www.instytut.art.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Jaki jest przepis na dobrą piosenkę pop? Bardzo prosty. Wystarczy wziąć dwie szklanki fajności The B-52's, kostkę wrażliwości Belle &...
-
Mietall Waluś to specyficzna postać. Udało mu się kilka lat temu wstrzelić w rynek całkiem przebojową płytą zespołu Negatyw, wziął udział w ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Za oknem słońce jeszcze świeci, po różnych pogodowych sensacjach niby jest nawet ciepło, ale każdy podskórnie czuje już nadchodzącą jesień....
-
Zespoły „rockowopodobne” lubią swoją muzykę podszywać pod „mocne, rockowe granie” przypominające ciężkością klątwę spalenia mieszkania bą...
-
Stardust Memories porzucają covery i debiutują z autorskim materiałem. To będzie bardzo dobra płyta!
-
Anita Lipnicka tłumaczy americanę na język polski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz