28 listopada 2015

Infradźwięki: Summer Love (Wytwórnia Krajowa, 2015)


Post rock – najnudniejsza pochodna muzyki rockowej. Trzeba mieć w sobie to coś, żeby zatrzymać uwagę słuchacza i sprawić, by kojarzył nazwę zespołu. Czy Infradźwięki to „coś” mają?

Po trzech latach od debiutanckiego IN-ME, którym zwrócili na siebie uwagę słuchaczy i krytyków, trio z Opola Lubelskiego, po raz kolejny pod okiem Macieja Cieślaka, próbuje zabrać nas w podróż pełną ciepłych analogowych brzmień prostej gitarowej muzyki bez śpiewania. Recenzując debiut, wyrzucałem chłopakom brak wyrazistości skutkujący brakiem zaangażowania mnie jako słuchacza. Ta muzyka była gdzieś w tle, rzadko wysuwała się na pierwszy plan.

Podobnie jest i z Summer Love, acz Infradźwięki, zdobywszy więcej doświadczenia i pewności siebie, brzmią tu już pewniej i słychać zalążki wyjątkowości, własnego stylu. „Po prostu post rock” miesza się u nich z brzmieniem trójmiejskiej sceny alternatywnej ze Ścianką na czele. Nie brakuje więc zarówno przybrudzonych partii gitary, hałaśliwych bębnów, jak i typowej dla tego muzycznego regionu wrażliwości na niuanse, drobnych motywów, drgnień fal dźwiękowych, nieefektownych, ale poruszających wyobraźnię plam melodycznych. Weźmy otwierającą album Kofeinę, gdzie Ścianką zalatuje na kilometr, ale to przecież żadna hańba wzorować się na tak oryginalnym zespole. Idąc dalej trio zanurza się w jeszcze spokojniejszych, relaksacyjnych dźwiękach, posuwając się nawet – tu znów hołd dla starszych kolegów – do całkowitego wyciszenia kompozycji (Brigitte), a nawet ascezy, która tak bardzo cieszy w skromnej kołysance Konfetti, brokat, otręby.

W połowie albumu następuje pewna zmiana, trio nagle zaczyna grać ostrzej, ocierając się nawet o cięższe odmiany rocka. Motoryczne, hałaśliwe Dance! Dance! Dance! i pełne nawiązań do stoner rocka Mud stanowią oś płyty i najlepsze jej momenty. Kapitalnie słychać tu produkcyjny perfekcjonizm Cieślaka, dzięki któremu jest i ciężko, i brudno, i głośno, ale też bez zbędnego chaosu i „przekrzykiwania się” instrumentów. Szkoda, że tak szybko Infradźwięki wracają do swojego spokojnego, powściągliwego oblicza.

Nie da się ukryć, że nawet w najbardziej banalnych kompozycjach, jak Heavy Rain czy Karawan, muzyka Infradźwięków ani na chwilę nie staje się nudna i pozbawiona tego czegoś. Może tylko trochę bardziej ulatuje w tło. A zatem mamy odpowiedź na zadane we wstępie pytanie. [m]



Strona zespołu: https://www.facebook.com/Infradzwieki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni