26 listopada 2008

Maria Peszek: Maria Awaria (EMI Music Poland, 2008)

Kiedy czytam niektóre komentarze dotyczace drugiej płyty Marii Peszek, mózg mi się lasuje, a resztki włosów na głowie stają dęba. Część naszego zakłamanego społeczeństwa wprost wyłazi ze skóry, żeby opluć tę sympatyczną pannę jadem nienawiści. Peszek jest dla nich wulgarną, hołdującą prymitywnym instynktom grafomanką, epatującą tandetnymi rymami częstochowskimi pseudoartystką. Z tego powodu ta recenzja ukazuje się tak późno po premierze - musiałem oderwać się od tego szamba zapiekłej polskiej nienawiści, aby znów móc cieszyć się tą płytą. Która nie jest wulgarna, nie ma też nic wspólnego z pornografią czy obscenicznością. Śmieszy mnie oburzenie osób, którym przez usta nie przejdą takie słowa jak „siusiak” czy „cipka” (wymawiane z czułością), za to nie mają problemu z posługiwaniem się na co dzień słowami w rodzaju „kurwa”, „pizda”, „chuj”. Oto wspaniała polska podwójna moralność.

Maria Peszek opowiada o seksualności z perspektywy kogoś, kto cieszy się z posiadania ciała, które nie jest jego wrogiem, a przyjacielem. A o przyjaciela trzeba dbać. Sprawiać mu przyjemność i dawać prezenty. Żyjemy w kraju, w którym sprawianie sobie przyjemności jest zabronione. Nauczono nas, że mamy się umartwiać. Być śmiertelnie poważnymi. Trzymać rączki na kołdrze. Bzykać się po ciemku, bo przy zapalonym świetle robią to tylko zboczeńcy. No i oczywiście uprawiać seks tylko w celach prokreacyjnych, bo przyjemność to dzieło Złego. A już najbardziej bulwersuje nas głośne mówienie, że kobieta może lubić seks. Jak to, kobieta? Matka, siostra, Polka? To zdzira jakaś, nie normalna kobieta! Wyłażą z nas te kompleksy. Aż się wierzyć nie chce, że tak niewinne piosenki mogły wywołać taką burzę.

A przecież teksty Peszkówny są naprawdę urocze. Choćby ten fragment: Rosół z siebie robię i podaję tobie/ Wprost do ust mój niedzielny biust/ Filety z twojej kobiety, rosół z domowej kury (...) Chcę być twoją kurką/ Niedzielnym obiadkiem/ Kuchennym fartuszkiem/ Twoim ciastkiem z dziurką. Naprawdę, gdyby moja kobieta wyszeptała mi coś takiego do ucha, byłbym w siódmym niebie. Peszek jak mało która polska autorka tekstów potrafi intrygującymi metaforami wyrazić potrzebę miłości, czułości, bycia z drugą osobą: Jak gejsza bez kimona/ Yoko Ono bez Lennona/ Jak Tokio pod śniegiem/ Marznę bez ciebie. A przy tym nie wstydzi się swawolnych myśli (Zedrzyj ze mnie futro; Wierzę w ciała zmartwychwstanie/ Poprzez czułość, przez kochanie). Podobno faceci myślą o seksie co dwie minuty (czy jakoś tak). Okazuje się, że nie tylko oni. W tekstach Peszek trafiają się przezabawne kawałki, proste rymowanki potrafią rozśmieszyć do łez. Że wspomną tylko lekko perwersyjną historyjkę z Miłości w systemie Dolby Surround. Fakt, że czasem sięga po wyeksploatowane gierki słowne (Poliż mnie, I’m polish; Jestem misiem, kochac chce mi się), potrafi też niepotrzebnie przeszarżować (Lubię twoje to/ I lubię też tamto/ Kiedy tamto wstaje/ Ja się staję nimfomańką – zupełnie niepotrzebny kalambur na końcu, wystarczyłoby zwykłe: nimfomanką). Ale to wszystko jest takie lekkie, dowcipne, świeże. Nie wiem, jak można nie polubić tych tekstów. To znaczy wiem. Była już o tym mowa wcześniej. Kompleksy. Brak umiejętności wyrażania swoich potrzeb. Wstyd przed samym sobą. I tak dalej. Ponura sprawa. Wydaje mi się, że ludzie, którzy potrafią cieszyć się życiem, mają do niego i siebie dystans, nie mają z tymi tekstami problemu.

Ach, zapomnialbym o muzyce! Szkoda by było, gdyby w tej ideologicznej walce pominąć doskonałą robotę, jaką wykonał m.in. producent albumu Andrzej Smolik. Aranżacje są piękne, kunsztowne, przebogate, choć to bogactwo nie pcha się nachalnie do uszu słuchacza. Mnóstwo smaczków poukrywanych, do odkrycia przy którymś z kolei odsłuchu. Z wielkim wyczuciem zastosowane dodatki w postaci skromnej elektroniki czy instrumentów dętych. Niektóre kompozycje zachwycają koronkową konstrukcją, jak choćby minimalistyczny, „islandzki” numer Marznę bez ciebie, albo onieśmielający swoją urodą utwór tutułowy, przy którym naprawdę można odlecieć. Płyta brzmi raczej kameralnie, choć nie zabrakło indiepopowego przeboju (Rosół), czy prowokującego końcowym krzykiem nawiązania do koncertowego oblicza Marii, daleko bardziej energetycznego i niepokornego (Reks). Płyta trwa trochę za długo, a na końcu wpada na mieliznę: Hedonia z lalusiowatym motywem smyczków i refrenem a la Ania Dąbrowska jakoś mi nie pasuje do przemyślnie złożonej całości.

Maria Awaria to płyta dla ludzi o otwartych umysłach i liberalnych poglądach. Nie oszukujmy się, muzyką betonu się nie przebije i zawsze znajdą się tacy, którzy będą za wszelką cenę starali się zdyskredytować coś co ich przerasta. [m]


Strona artystki: www.maria-awaria.pl

18 komentarzy:

  1. zupełnie nie ogarniam jak można zrzucać niechęć (lub pusty śmiech) z tych tekstów na kompleksy i zahamowania i inne ponure sprawy. równie dobrze można odwrócić dowód i się tak podszczypywać w nieskończoność, a wystarczy przecież uznać, że dla wielu to po prostu... hmm... MASAKRYCZNIE PRETENSJONALNA GRAFOMANIA plus cienizna muzyczna.

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię takich recenzji. Nie o meritum chodzi, nie o to czy się zgadzam czy nie zgadzam co do jakości tej płyty, ale o to że ustawia się ideologicznie każdego, kto nie podziela zachwytów nad produkcją Marii. Na dodatek kiedy czytam o komentarzach pełnych nienawiści i jadu, to zastanawiam się, dlaczego autor recenzji, dla równowagi, nie zauważył rozbuchanego do granic możliwości hype`a na Awarię.

    A jak nie spodobała Ci się Maria Peszek to znaczy, że masz kompleksy. Pewnie nie umiesz się bzykać i masz małego siusiaka. A w ogóle to pewnie głosowałeś na PiS, bo masz zamknięty umysł i nieliberalne poglądy. Beton i mały chuj. Na dodatek hipokryzja, bo używasz "kurwy" podczas rozmów ze znajomymi.

    Sorry, ale ja tutaj widzę nie jedną a dwie awarie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również nie mogę się zgodzić z tą recenzją. Nie czuję się seksualnie zakompleksiona, ale płyta nie zachwyciła mnie na tyle, by być moją ulubioną. Uwielbiam muzykę, uwielbiam niektóre gry słowne, ale... przez ciągłe, irytujące, infantylne i powtarzające się niemalże przez całą płytę rymowanki nie potrafię słuchać płyty bez zażenowania. To jest jedyny mój zarzut - gdyby teksty obyły się bez tych rymowanek, powiedziałabym, że to perfekcyjna płyta.

    OdpowiedzUsuń
  4. nigdzie nie napisałem, że ktoś, komu nie podoba się płyta, ma kompleksy. nigdzie też nie wspomniałem o małych fiutkach. nie napisałem też, że płyta jest wielka czy genialna. czytajcie ze zrozumieniem i nie wciągajcie mnie w bezsensowne dyskusje, które były już przerabiane na kilkunastu forach.

    natomiast stwierdzenie z pierwszego komentarza: "cienizna muzyczna" mogę skomentować tylko w ten sposób: co tu robisz? wszystkie opisywane tu płyty są dla ciebie za "cienkie", więc poszukaj sobie czegoś lepszego.

    pozdrawiam [m]

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja się podpisuję pod tym postem obiema rękoma. Płyta nie jest jakaś specjalnie wyrąbana w kosmos, ale stwierdzenia pluwaczy to na pewno nie krytyka ale krytykanctwo niskich lotów.
    Pierwszy i najgłupszy zarzut z jakim się spotkałam to owe nieszczęsne częstochowskie rymy, którymi wali się jako argumentem mającym siłę dwustu kiloton, niestety celnością grzeszącym niemal jak kula w płocie.
    Nie ma żadnych częstochowskich rymów ani grafomanii, to jest zamierzona zabawa słowem, niewymuszona głupawka i doprawdy w głowę zachodzę czy to jakieś niewyrobienie estetyczne powoduje takie osady? No przecież to tylko żart a niektórzy się oburzają, że Maria wielką poetką nie jest, bo rymowac nie potrafi...
    Ludzie, dystansu trochę. Jasne, że nie każdy musi być zachwycony, ale pokazywać się jako kmiot (waląc takie wieśniacze tekściki) nie ma potrzeby.
    Nie odczuwam również przeładowania Peszkówną wcale, bo telewizorka nie posiadam. Żałuję, ale w tej kwestii brakuje mi empatii.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech, napisałem polemikę, ale mnie elektrownia zawiodła, więc w podpunktach.

    1. "nigdzie nie napisałem, że ktoś, komu nie podoba się płyta, ma kompleksy."

    True. Podobnie jak przy fiutku pozwoliłem sobie na erystykę. Wycofuję. Choć sformułowania "Część naszego zakłamanego społeczeństwa", "Wyłażą z nas te kompleksy.", "Nauczono nas, że mamy się umartwiać." budzą mój zdecydowany sprzeciw.

    2. Nie mieszkam w wielkim mieście, raczej w niewielkim, na południu Polski i wizja kraju oraz Polaków jaką przedstawiasz, jest tak nierealna, że chciałbym zapytać, w jakiej wsi żyjesz. I naturalnie - są rejony, które przystają do opisu zaprezentowanego, ale to peryferia, które istnieją w każdym kraju. I do nich ta płyta nie była skierowana. Dlatego ich oburzenie nieszczególnie mnie zaskoczyło.

    3. Twoja obrona Marii zajęła ponad połowę recenzji. I ustawiasz ideologicznie słuchacza expressis verbis choćby w podsumowaniu; "Maria Awaria to płyta dla ludzi o otwartych umyslach i liberalnych poglądach.".

    4. Ja tam nie wiem, jakie dyskusje na forach są, bo uciekłem od forów dość dawno.

    5. Ja abstrahowałem co do jakości tej produkcji. Bo mnie już przy "Miastomanii" świeciła się momentami czerwona lampka. A na Open`erze migotwała przez większą część występu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Żeby nie wchodzić w niekończące się dyskusje, wyjaśnię ostatecznie:

    "obrona Marii" (nie mylić z obroną Częstochowy) wymierzona jest przeciwko oszołomom, którzy nie mając kompletnie pojęcia o muzyce i pisaniu tekstów, wyrażali się o tej płycie z pozycji "wielkich znawców sztuki" - to raz, oraz tych, których ciasnota umysłowa nie pozwala pojąć, że komuś może się podobać "grafomania" (moim zdaniem grafomanią można nazwać wiele innych popularnych utworów muzycznych, nazwy zespołów przemilczę), albo swoboda obyczajowa. Jeśli nie należysz (nie należycie) do tej grupy, nie powinieneś czuć się urażony.

    Jak zauważyłeś, napisałem "nas". Bo niestety sam należę do tego społeczeństwa i czasem się za nie wstydzę. Za bezinteresowną zawiść chociażby. Za zarozumialstwo i zaciekłość. itp, itd. I nie mam tu wcale na myśli wyłącznie słuchaczy radia -notabene, hehe - Maryja.

    Mieszkam w dużym mieście, a dokładniej w tzw. aglomeracji śląskiej. Taka to właśnie wieś.

    "Maria Awaria to płyta dla ludzi o otwartych umysłach i liberalnych poglądach." - ten wniosek wynika z całego rozumowania i nie wiem gdzie tu nieścisłość. Ewentualnie mogę się wycofać ze stwierdzenia o poglądach liberalnych. Oczywiście nie mam tu na myśli liberalizmu w sensie politycznym.

    Ja niestety wiem, co się dzieje na forach (muzycznych), bo bywam na nich codziennie i moje zdanie na ten temat nie wzięło się z dupy, tylko z doświadczenia.

    Mam nadzieję, że wyjaśniłem wszystkie wątpliwości. Podkreślam, nie miałem zamiaru nikogo urazić. Nic nie poradzę, że żyjemy w kraju, w którym taka zwyczajna płyta jak "Maria Awaria" wywołuje tak skrajne emocje. To tylko udowadnia, że nie jesteśmy przygotowani na śpiewanie o zwykłych rzeczach w języku ojczystym. Nic dziwnego, że większość kapel wybiera angielski, tak jest łatwiej i nikt ci nie powie, żeś grafoman, albo że twoje teksty nie mają głębi.

    Pozdrawiam [m]

    OdpowiedzUsuń
  8. ja tylko chciałem zauważyć, jako deminiczny autor pierwszego komentarza, że bynajmniej nie uważam większości przedstawianych tu albumów za cieniznę i stąd w ogóle moja obecność tu. nie jest to jakieś moje nastawienie psychiczne i generalnie mam (nieskromnie powiem) na muzykę umysł raczej otwarty. bulwersować też się raczej nie bulwersuję. w przypadku marysi peszek raczej żenuję lekko, ot co.

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej, ale człowieku - sugerujesz że ludzie którzy jadą po tej płycie to albo konserwatywni katolicy, albo jebnięci w głowę, zakompleksieni zarozumialcy i tu popełniasz wielki błąd.

    Ok, niech se Marysia śpiewa o seksie, wyuzdaniu i czym tam sobie chce. Jednak robi to w taki sposób, że ja, uważający siebie za osobę o bardzo luźnym i swobodnym podejściu do życia, dochodzę do wniosku że są to jedne z największych idiotyzmów jakie kiedykolwiek wyśpiewano. Rozumiem cały zamysł, spoko, nie mam nic przeciwko, jednak jego realizacja jest tak tragicznie debilna, infantylna, a do tego Marysia i jej management starają się wpoić masom, że to obalanie tabu, nowoczesność i w ogóle jak Ci się nie podoba to wracajcie na Jasną Górę.

    I pomyśl sobie, czy może w tych kilku komentarzach od "nieco" oburzonych czytelników, nie ma ziarnka prawdy?

    Ok, lecę na różaniec.

    OdpowiedzUsuń
  10. maria peszek co
    ma na tylku meszek
    i jej liryczna awaria
    cos tam cos tam
    jestem na nie.

    btw dales sie zlapac na ten hedonizm mistyczny.
    btw2 a coehlo dobrym jest pisarzem, nie?

    OdpowiedzUsuń
  11. A wiecie, że niektórzy lubią wczesnych impresjonistów francuskich a inni jak im nogi śmierdzą ?

    Recenzja kierownika niniejszego bloga, jak dla mnie, jest jak zwykle trafna. A że więcej w niej emocji niż zwykle ? To być może dlatego, że tak samo jak mnie wkurwia go to, że żyjemy w państwie wyznaniowym, gdzie gdy ktoś śpiewa o seksie (infantylnie, czy językiem Szymborskiej, whatever) jest równo opieprzany. Ja w tej recenzji widzę sprzeciw przeciwko ciasnocie umysłowej a nie jakąś megapochwałę stylu Marii.

    OdpowiedzUsuń
  12. popieram autora blogu tyle chcialem powiedziec heh

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak ja nie lubię ograniczenia umysłowego. Czy tutaj do nikogo nie dociera, że nie trzeba być katolickim ekstremistą, żeby zjebać Peszek i jej nową płytę?

    Ale luzik, peace, Bóg jest miłością.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszmy się, blog ma dużą oglądalność i dużo komentarzy. To chyba dobrze, nie? :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Niestety, to własnie płyta a nie krytyka jest niskich lotów. I jak to się zwykle w Polsce odbywa, ogromna maszyna promocyjna pracuje na jej sprzedaż.
    Nic się nie zmienia i zapewne nigdy się nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ktoś powyżej napisał:
    "Maria Awaria to płyta dla ludzi o otwartych umyslach i liberalnych poglądach.".

    Hueh uwielbiam takie puste pseudointelektualne hasełka. Jak dla mnie to jazz progresywny jest dla ludzi o otwartych umysłach. Co do liberalnych poglądów to bez komentarza. A jak ktoś ma poglądy liberalno konserwatywne to jakiej muzyki powinien słuchać??? heh

    Cóż za wielki artyzm i świetna gra słówek (czy ktoś może głębiej mi zinterpretować ten tekst bo jestem pod ogromnym wrażeniem tej błyskotliwości)

    "Dobranoc, idę spać
    Kur** mać, Kur** mać
    Gdzie moja torebka - prezent od Edka
    W niej mojej myśli i moje plany
    co teraz zrobię, rany"


    To teraz ja coś napisze:
    "Witam serdecznie...
    czuje się wstecznie
    cmok w krok...cmok w krok
    pokaż ten szok...
    mam w pupie ten mrok
    wszechogarniający,
    bydlejący"

    Ten tekst napisałem przed chwilą siedząc na kibelku...zajęło mi to 1,5minuty.
    Niczym się nie różni od wielkiego artyzmu Miss Peszek. Gdyby to napisała Maria Peszek większość z was z zachwytu by padła na kolana wychwalając artyzm tegoż tekstu.



    A tu kolejny tekst Peszek Marii:
    "Nie jestem dziś w sosie
    muchy mam w nosie
    jestem w kłopocie
    jak śliwka w kompocie"

    ...mistrzostwo świata...pękam normalnie z zachwytu..ach...och...

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja też nie znoszę recenzji w stylu: "Każdy komu się nie podoba to czym ja się zachwycam jest głupi i ma kompleksy. Jak można nie polubić tych tekstów, przecież są urocze." Wyobraź sobie, że inni mają prawo myśleć inaczej niż Ty. Osobiście uważam, że teksty Marii Peszek są grafomańskie, infantylne i prostackie, jej maniera irytująca i pretensjonalna, a fakt, że uważa się za osobę szalenie wyzwoloną, łamiącą tabu i przekraczającą jakieś granice jest wręcz groteskowy. Jedyna granica, którą przekracza, to granica dobrego gustu.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni