10 kwietnia 2015
Hurtownia: Cold, Dog Whistle, Hulba, Łotry
Zaczynamy z przytupem, kończymy w krypcie.
Cold: White Lines (Antena Krzyku, 2014/2015)
Potężna rozpierducha dla wielbicieli niegłupiego hc punka. W skład Cold wchodzą muzycy m.in. Extra Lungs (jeszcze o nich usłyszycie), Government Flu, So Slow czy Czerń, a to gwarancja jakości.
To muzyka spod znaku no mercy. Piosenki są szybkie, krótkie i walą bez ogródek piąchą między oczy. Krzykliwy wokal, masywne riffy, ale też całkiem wyrafinowanie poprowadzone kompozycje. Fajne zwłaszcza wtedy, gdy słychać, że w zespole są dwaj gitarzyści.
Rewelacyjne The Addict z tym nieznośnie chwytliwym motywem drugiej gitary, wściekle agresywne The Night Before, ultraszybkie Down, siekące kanciastymi riffami Hunger czy White Lines, to tylko wybrane fragmenty tego krótkiego, pełnego pasji i furii materiału. Co ciekawe, słucha się go na tyle dobrze, że śmiało mogę polecić White Lines nie tylko ortodoksyjnym fanom gatunku.
Dog Whistle: Dog Whistle (wyd. własne, 2015)
Duet dziewczęcy. Gitara, bas, komunijny syntezator Casio i dwa nieułożone głosy. Do tego kuchenny stół i Natalia Fiedorczuk do pomocy. Co z tego wyszło? Ano całkiem przyjemny gitarowy pop z kilkoma intrygującymi tropami.
Album zaczyna tradycyjna piosenka perska (!) Mastom Mastom w lołfajowej estetyce, która na tle mnóstwa wykonań dostępnych w internecie wypada całkiem świeżo. Egzotyczny język brzmi trochę jak bułgarski albo macedoński – a to przecież zupełnie inny krąg kulturowy. Potem jest już znacznie bardziej zwyczajnie. Po angielsku, z odniesieniami do riot grrrl rocka, czasem w jego łagodniejszej, balladowej formule (Neon Lights), czasem tej bardziej energetycznej, z przesterami na gitarach (świetne singlowe Chase, Girlfriend). Są też słyszalne inspiracje słodkim lollipop rockiem z lat 60. i tu już dziewczyny wypadają mniej porywająco (banalne I'm So In Love With You).
Płyta została wydana w postaci materiałowej torby (!), kubka (!!) oraz zupełnie zwyczajnego krążka CD – dla nudnych tradycjonalistów.
Strona zespołu: https://www.facebook.com/wearedogwhistle
Hulba: 3:30 EP (wyd. własne, 2015)
Co robicie o 3:30 w nocy? Zwykle pewnie śpicie. A taki artysta nie - on obmyśla, on tworzy. I potem są tego efekty.
Hulba to pseudonim Mateusza Hulboja, który jest mózgiem i sprawcą tego elektro-akustycznego projektu. W sumie projekt jak projekt – takich produkcji powstało już wiele i wiele powstanie. Fakt, że za tym stoi całkiem pokaźna grupa muzyków obsługujących takie instrumenty, jak skrzypce, kontrabas czy trąbka. No i jest jeszcze wokal, za który odpowiada Basia Pospieszalska.
To właśnie dwie zaśpiewane przez nią piosenki są powodem, dla którego warto na tę EP-kę rzucić uchem. Leniwa, jazzująca 3:31 w finale wybucha emocjonalnym hałasem, a wieńczy ją długa, przeciągnięta do granic wytrzymałości partia skrzypiec. 3:36 jest jeszcze lepsza. Deklamowany tekst autorstwa ojca Mateusza, Jarosława, robi piorunujące wrażenie. Do tego miarowo nabijany, monotonny rytm i minorowy nastrój powolnych akordów gitary potęgują wrażenie niepokoju i sennej mary. Świetny kawałek.
Niestety, pozostałe kompozycje to już typowa instrumentalna elektronika: 3:40 nawiązująca do minimal techno i schizofreniczne katowanie syntezatora w 3:48 – mnie to nie rusza. Jeśli Hulba rozwinie się w kierunku form piosenkowych, chętnie znowu posłucham.
Jako ciekawostkę warto dodać, że płyta została wydana w postaci pendrive'a zatopionego w plastiku wydrukowanym przez drukarkę 3d. Dla geeków na prezent jak znalazł.
Strona artysty: https://www.facebook.com/hulbamusic
Łotry: Flood EP (wyd. własne, 2015)
Nick Cave z czasów gdy nagrywał naprawdę mroczne i krwawe piosenki. Gotycki rock, grobowe głosy. Brudna przesterowana gitara, niepokojące, podbite elektroniką tła. Ciary jak jasna cholera.
Zwłaszcza gdy rozbrzmiewa tytułowy kawałek Flood. Jak to jest zaśpiewane, o rany. Jak z krypty jakiejś. Chcę takich piosenek więcej. A takie Soft Knees to już nieco inne klimaty: mnóstwo szumów, nojsów, połamany rytm, trans i dużo kwasu. I nosowy wokal, taki a la Pere Ubu. W sumie też mi pasuje, choć za dużo tu chaosu w porównaniu z ascetycznym Flood. Na szczęście Settlers przynosi ukojenie na zimnej płycie grobowca. Coś się spod tej ciężkiej płyty wydobywa, ale ledwo słychać.
Miła odmiana po nadmiarze radosnego popu ostatnimi czasy.
Strona zespołu: https://www.facebook.com/lotry
Polecał [m]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
-
Pierwsza płyta długogrająca Root z pewnością nie jest przełomowa ani rewolucyjna, ale też nie tego oczekiwałem po tym zespole. Oczekiwałem o...
-
Trio Manescape powstało w 2006 roku w Głogowie. Grają piękne mroczne piosenki na nisko nastrojoną gitarę i transową sekcję rytmiczną. Dobrze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz