Pierwsza płyta długogrająca Root z pewnością nie jest przełomowa ani rewolucyjna, ale też nie tego oczekiwałem po tym zespole. Oczekiwałem ostrego, klimatycznego grania i pod tym względem Personality Disorder sprawdza się znakomicie. Rasowe, ciężkie, momentami depresyjne, czasem furiackie, gitarowe granie.
W porównaniu do ostatniej EP-ki Amorphia, muzyczny środek ciężkości przesunął się z metalicznego hard rocka w stronę postgrunge’u. Powiedzmy, że to bliskie okolice tego, co robi Local H., z zaznaczeniem, że Root brzmi zdecydowanie mroczniej, by nie powiedzieć bardziej ponuro. Wokalista Root często wykorzystuje charakterystyczny dla grunge patent: szept w zwrotkach, krzyk w refrenach, są też momenty bardzo kojarzące się z Kurtem Cobainem. Muzycy Root nie starali się na szczęście reanimować grunge, korzystają tylko z kilku sprawdzonych chwytów, by wytworzyć odpowiednio nerwowy, desperacki nastrój. Płytę zdominowały dość długie, powoli rozwijające się nagrania, jak Water, Sandpaper, Inside Out (When Insects Escape), Undertow, gdzie równie ważne jak hałaśliwe refreny są fragmenty wyciszone, podnoszące napięcie, wywołujące niepokój. W tych kompozycjach muzycy ciekawie wykorzystują efekt kontrastu, potrafili też umieścić kilka intrygujących smaczków, jak wokale nagrane w trzech różnych prędkościach w Water, czy delikatne wibrowanie bębnów w Sandpaper. Duże wrażenie robi też wyciszenie w Modern Needs i partie gitarowe zagrane w technice slide. Desperacki wrzask skontrastowany z fragmentami bardzo wyciszonymi w Leave wywołuje ciarki na plecach. Personality Disorder to również kilka szybkich, agresywnych numerów, jak Breathing Ammunition, Rewind, czy najbardziej chyba przebojowy Uncontrolled (ciekawe czy jakieś radio zagra chociaż ten numer?), które dają porządnego kopniaka między oczy. Tekstowo mamy standard dla tego typu muzyki. Hit me again and I’ll give it back to you/ You can’t control me/ Spit at my face again/ And I’ll spit back twice/ The circumstance doesn’t matter/ Judge yourself/ Fuck off! Nic nadzwyczajnego, ale da się posłuchać, a przede wszystkim pasują do mocnej, riffowej muzyki.
Personality Disorder to solidna dawka hałaśliwego rocka. Z czystym sumieniem mogę ją polecić tym, którzy od muzyki oczekują adrenaliny i wściekłości.
Postscriptum: tuż po nagraniu albumu z zespołu odszedł wokalista i gitarzysta Savage Laundry Beast (taka ksywka widnieje w książeczce płyty). Zespół już znalazł jego następcę. Odpowiedź na pytanie, jak brzmi obecnie muzyka Root, otrzymamy pewnie na najbliższych koncertach.
Strona zespołu: http://rootband.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Mietall Waluś to specyficzna postać. Udało mu się kilka lat temu wstrzelić w rynek całkiem przebojową płytą zespołu Negatyw, wziął udział w ...
-
Pensão Listopad to trio z Wrocławia. Choć nie do końca. Współzałożycielem formacji jest Portugalczyk Joao Teixeira de Sousa. Historia właści...
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Stardust Memories porzucają covery i debiutują z autorskim materiałem. To będzie bardzo dobra płyta!
-
Trzeci album The Spouds to dla mnie przełom. Wreszcie chce mi się ich słuchać non stop, bez przerzucania niektórych utworów, wreszcie zap...
-
Co by było, gdyby punk rock wymyślono na długo przed Sex Pistols. Na przykład w międzywojennej Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz