15 grudnia 2015
Rycerzyki: Rycerzyki (Stajnia Sobieski, 2015)
Rycerzyki to nie żołnierzyki, one nie walczą, one się wdzięczą do dziewcząt i zamiast kruszyć kopie rzucają kwiaty pod stopy księżniczek.
Od czasu singli The Mating Season i Rimemba, krakowskie Rycerzyki są na ustach tej części blogosfery, która kocha się w ładnych melodiach i gustuje w nieobciachowym popie. Debiutancki album był więc wyczekiwany. Czy okazał się spełnieniem marzeń?
Jeśli chodzi o moją skromną osobę – nie. Jestem romantycznym kochankiem, uwielbiam skakać po mokrej od rosy łące (rozumcie to sobie jak chcecie), uwielbiam Rimembę, ale całym albumem jestem lekko rozczarowany. Owszem, krakowianie dopieścili swoją wizję soft popu do granic możliwości, ocierając się niejednokrotnie o zbyt różowe rejony bieliźniane, emanują czarem i lekkością, ale... No nie jest to Rimemba do jedenastej potęgi. Szczerze, na początku przygody z płytą byłem nawet z lekka na Rycerzyki obrażony, że nie obrali takiej drogi, jaką im obmyśliłem. Na szczęście czas leczy rany i po pewnym okresie abstynencji powróciłem do słuchania.
Rzadko to mówię, ale wolę, gdy Gosia Zielińska śpiewa po angielsku. Nawet jeśli jest krytykowana za akcent. Albo jak w przypadku Lentilków w wymyślonym języku. „Polskie” piosenki trochę zbyt trącą mi Gabą Kulką (zwłaszcza Wroty). Są zbyt perliste i radosne. Jestem raczej optymistą, ale bez przesady. Polacy nie są tacy rozradowani. Dlatego z tej grupy piosenek wybrałbym Lottę. No i może jeszcze Mary, ale gdzieś tak od drugiej minuty, kiedy pojawia się gitara akustyczna i taneczny bicik. Z pozostałych wyróżniłbym spokojniejszą Lunette i Trampled Flowers, która jest najbardziej gitarowa i „organiczna” brzmieniowo. No i fajnie się rozwija, od zamyślonej ballady do dynamicznego, roztańczonego finału. Ach, gdyby Rycerzyki grały więcej takich piosenek, bez tych wszechobecnych klawiszy... Ciągle dobrze mi się słucha również Hounds – i nawet nie rażą mnie syntetyczne dęciaki i smyczki, bo wokal Gosi jest tu naprawdę przedniej urody.
Rycerzyki nie nagrały płyty idealnej, ale podobnie jak artyści zgromadzeni wokół DRAW Records są przykładem konsekwentnie budowanego oryginalnego brzmienia. Kiedyś ten album może mieć status kultowego. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/Rycerzyki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Fajna recenzja.
OdpowiedzUsuńPS. Mary nie są wcale takie radosne
Najbardziej lubię dominację gitary, dla mnie najlepsze Trampled Flowers ;)
OdpowiedzUsuń