11 grudnia 2015
Peter J. Birch: The Shore Up In The Sky (Gusstaff Records/Borówka Music, 2015)
Piotr Brzeziński większość część roku spędza w trasie. Nie tylko po Polsce - swoją gitarę zabiera do pozostałych europejskich krajów, także tych wschodnich. A nowa płyta ukazuje się rok po poprzedniej. I znów jest czego słuchać. Jak on to robi?
Peter konsekwentnie buduje swoją muzyczną Amerykę. Na poprzednich albumach pokazał, że dzisiejsze folkowe ikony są interesujące, jednak po nowe inspiracje można też sięgać mocno w przeszłość. Lata 50. ubiegłego wieku to czas samotnych wilków, piewców country i bluesa, tekstów o twardym życiu i jeszcze twardszych facetach. Jest w czym przebierać. Piotr z coraz większą łatwością i swadą porusza się po terenach około-Cashowych (Memphis Blues, New Prince). Uwielbienie dla pedal steel guitar miejscami wylewa się z głośników, podobna sprawa ma się z chórkami. Wyobraźnia automatycznie rysuje tamtejsze dziewczęta z charakterystycznymi fryzurami i niepowtarzalnym seksapilem. Efekt podkreśla sam Piotr, szczególnie w tych utworach, gdzie na scenie pojawia się (w końcu) Elvis Presley. Choć - paradoksalnie - muzyk czerpie z tego mniej filmowego obrazu Króla. Old Fashioned Hollywood i Black Tombstone to zardzewiałe countrzaki, dobre na ścieżkę dźwiękową jakiegoś spaghetti westernu - na płycie sprawdzają się „tak se”. Inaczej ma się sprawa z I've Got This Train, gdzie elementów country właściwie nie ma, tylko czysty blues. Przyklaskuję bardzo technice nagrania - kompozycja brzmi, jakby została cyfrowo odzyskana z zakurzonego stareńkiego winyla, z całym tym stłumionym głosem i rozedrganą gitarą. Aż się prosi o parę trzasków!
Ale The Shore Up In The Sky nie tylko historią stoi. Brzeziński trzyma rękę na pulsie także jeśli chodzi o współczesne folkowe trendy. No, może nie do końca współczesne. Gdyż najlepszy kawałek na płycie (już takiego przeboju nie uświadczymy do końca roku) jest miejscem spotkania Becka z Johnem Lennonem! Ciężko przerwać loopa złożonego z Everyday Chances! Self-Identity State Of Memory brzmi niczym Arctic Monkeys pod batutą Josha Homme'a. Onwards kieruje w stronę luźnych skojarzeń z The War On Drugs, a utwór tytułowy zalatuje twórczością Marka Kozelka. Tak, utwór tytułowy... Niesamowita ballada z eterycznym refrenem i pełnym pogłosów wokalem. Sześć i pół minuty obcowania z czymś zwyczajnie ślicznym. Tak powinny kończyć się folkowe płyty (przynajmniej oficjalnie, gdyż tu po paru minutach ciszy mamy kilka chwil chropowatego wygrzewu!).
Przyznam, że nie kręci mnie kowbojskie wydanie Petera. O wiele więcej radości mam z jego nowoczesnych fascynacji. Jednak, obiektywnie rzecz biorąc, ta autorska wizja western music potrafi być przekonująca. Wystawiam piątkę mojej części płyty i ocenę ekstrapoluję na tę drugą. [avatar]
Strona artysty: https://www.facebook.com/peterjbirch
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz