29 maja 2020

Nazwy Komponowane: To nie tak jak myślisz (wyd. własne, 2020)


Ekstaza dla fanów matematycznego noise’u.

O duecie Nazwy Komponowane na chwilę zrobiło się głośno w 2015 roku, kiedy wydał swoją pierwszą EP-kę Rdzeń. Wtedy byłem zachwycony brzmieniem, dyscypliną, przemyślaną formą. Po 5 latach tajemniczy muzycy wracają z jeszcze krótszym, bo zaledwie dwuutworowym wydawnictwem. I wiecie co? Gdyby się trochę wysilili i tworzyli częściej, mogliby być gwiazdami w swojej niszy co najmniej na skalę europejską.

Nazwy Komponowane grają bardzo specyficzną odmianę muzyki rockowej. Dla wielu słuchaczy skrajnie nieprzystępną, dla niewielu brzmiącą lepiej niż najbardziej melodyjne piosenki wyśpiewane najsłodszym głosem. To instrumentalny math rock, brzmieniowo sięgający po spuściznę tradycyjnego, prymitywnego noise rocka, w odmianie znanej choćby z dokonań Shellac. Skupienie na rytmie, doskonała precyzja, panowanie nad każdym dźwiękiem, minimalizm, trans. Jara was to, czy niekoniecznie?

Mnie bardzo! Dwie nowe kompozycje wystawią cierpliwość słuchacza nowicjusza na ciężką próbę. Ale spróbujcie! Dajcie głośno, to po pierwsze, bo materiał jest nagrany cicho jak na dzisiejsze standardy (hołd dla dawniejszych czasów?). Usiądźcie wygodnie, podbijcie basy. Wyłączcie myślenie analityczne. Owszem, muzyka NK jest odmierzona za pomocą skomplikowanych matematycznych wzorów. A jednocześnie brzmi niezwykle organicznie, niemal improwizacyjnie. Więc pozwólcie jej płynąć.

Jak zwykle u NK tytuły utworów tworzą jedną całość. W tym przypadku zaczynamy od długiego Jak myślisz. Przez wiele minut kompozycja sprawia skrajnie minimalistyczne, monotonne wrażenie – stąd też skojarzenie z pierwotnym noise rockiem, który wcale nie musiał być hałaśliwy. Musiał być prymitywny, oparty na powtarzalnym, skrajnie uproszczonym riffie. Za to jak się zacznie dziać, to szczęka opada. Przejścia i zmiany dynamiki robią spore wrażenie. Z kolei To nie tak zaczyna się jak… jedna z kompozycji Something Like Elvis. Odbieram to jako pozytywne nawiązanie, które być może jest tylko w mojej głowie, dlatego że niedawno odświeżałem sobie twórczość Elvisów. I tu również trzeba trochę poczekać na eskalację. Która jest krótka, ale kopie w same zakończenia nerwowe - fenomenalny ordynarnie prosty riff i napierdalanie perkusji dają efekt katharsis.

Świetna, przemyślana, samoświadoma muzyka. Chciałbym więcej, ale boję się, że znowu poczekam 5 lat na kolejne nagrania Nazw Komponowanych. Chyba że ruszycie tłumnie na ich Bandcampa i pobierzecie album tyle razy, że da im to coś do myślenia.  [m]


1 komentarz:

  1. Zawsze powtarzam: "Dlaczego nie zostałem muzykiem? Bo jestem za słaby z matmy!" Tym bardziej uwielbiam i doceniam takie math granie, bo niepojęte jest dla mnie jak to można ogarnąć. A na żywo to robi zazwyczaj jeszcze lepsze wrażenie. No i ja wolę jaśniejszą odmianę w stylu: https://www.youtube.com/watch?v=8OhhDUJQbJI

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni