27 lutego 2009

Benzyna: Benzyna (Kayax, 2009)

Ten zespół ma przesrane. Nie, nie, wcale nie ode mnie. Po prostu zostanie pożarty. Na forach, blogach, serwisach. Tak jak wcześniej zmasakrowano Out Of Tune (poniekąd słusznie, ale pewne przegięcia nie powinny mieć miejsca w cywilizowanym społeczeństwie). Problem w tym, że w przeciwieństwie do OoT, Benzyna jest zespołem... dobrym. Problem też w tym, że Benzyna gra muzykę modną i melodyjną. Będą więc tacy, którzy bezgranicznie się w niej zakochają, a będą i tacy, którzy nie spoczną w szerzeniu jadowitej propagandy, że Benzyna to kicz, tandeta i wtórny do granic mainstream. No dobrze, ale co mnie obchodzą cudze opinie? Moja opinia jest następująca: Benzyna debiutuje wystrzałowym, roztańczonym, bezpretensjonalnym albumem. Pozbawionym jakichkolwiek ambicji artystycznych, ale w swojej kategorii deklasującym wszystko, co ukazało się w Polsce w ciągu ostatniego półrocza. Mocne?

Zanim przejdę do swoich wrażeń, poznęcam się trochę nad marketingiem Kayaxu. Rozumiem, że to eksperci tej wytwórni popełnili stek absurdów w opisie płyty widniejącym chociażby w Serpencie czy Merlinie. Przeczytajmy ze smakiem: Ich wspólne dzieło to wypadkowa wielu inspiracji – amerykańskiego rocka jak Foo Fighters czy Queens of the Stone Age, punk’owej wrażliwości spod znaku The Clash, wymyka się prostej kwalifikacji gatunkowej i nie poddaje zarzutom o wtórność dodając do tego elementy rocka progresywnego czerpiąc z najlepszych polskich wzorców takich jak Ciechowski i Republika. Czyż to nie piękny popis niekompetencji i ignoranctwa? Wierzcie mi na słowo: Benzyna nie brzmi jak QOTSA ani Foo Fighters. Benzyna w niczym nie przypomina też The Clash ani nawet Republiki (która nawiasem mówiąc nigdy nie grała rocka progresywnego). Jak więc brzmi Benzyna? Jak Franz Ferdinand z polskimi tekstami. I tego się trzymajmy. Zespół, złożony z muzyków, którzy z niejednego pieca już chleb konsumowali (ale, co się chwali, występują pod pseudonimami, dając do zrozumienia, że zaczynają od zera i odcinają się od swojej sławnej lub niesławnej przeszłości), znakomicie odrobił lekcję ze znajomości współczesnej muzyki pop granej na Wyspach. Przeszczepił ją niemal żywcem na nasz grunt i... operacja się udała!

Pierwsze moje wrażenie ze słuchania Benzyny nie wróżyły niczego dobrego. Ot, kolejna kapela, która próbuje załapać się na modne brzmienie. Potem coś jednak zaskoczyło, płyta zaczęła mi towarzyszyć głównie w dojazdach do i z pracy, melodie wskoczyły do głowy i stukały w niej nieustannie. W dodatku były to nie „ze dwa” refreny, ale kilka, co najmniej pięć, może nawet sześć. Benzyna ujęła mnie bezczelną pewnością siebie, że to co gra musi się spodobać. Nie wywołując uczucia zażenowania, po prostu podobać się, dawać beztroską radość. Muzycznie nie ma tu wielkiej filozofii – krótkie, bardzo rytmiczne piosenki zagrane z wyraźną dbałością o detal i drugi plan. Mimo znanych od dawna patentów, nie mam uczucia nadużywania tychże, może dlatego, że utwory aż kipią od pomysłów. Ciągle coś się dzieje, świetną melodię goni jeszcze lepsza, następująca po niej. Jest tu trochę dyskotekowego hi-hatu, szczypta ciętych riffów, odrobina nawet-niespecjalnie-obciachowych-klawiszy, i przede wszystkim fajny wokal. Sprawca partii wokalnych, niejaki Harry, nie dysponuje powalającym głosem, ale jest na tyle elastyczny, że potrafi w każdej piosence zaśpiewać trochę inaczej. Warto też odnotować sprawność w posługiwaniu się językiem polskim. Nie chodzi o treść tekstów, bo te niczym specjalnym się nie wyróżniają, ale rytmiczność, kapitalne dopasowanie do warstwy instrumentalnej. Harry śpiewa po polsku tak jak Anglik po angielsku, jakby nasz język był wręcz stworzony do śpiewania piosenek rockowych. Za to wielki szacunek.

Teksty? Nic odkrywczego. Zdarzają się zabawne fragmenty, jak ten z Amores Perros (Upiorne wszy tańczą na mej głowie gdy/ Padam obok ciebie na ryj) czy No control (Nielegalne dzieci z nielegalnych lędźwi). Są sprawy damsko-męskie, internet i sporo lania wody (dosłownie, jak w pseudofilozoficznych wersach Ten świat jest jak woda/ Ten świat taki płynny jest/ Gotowa zmieniać się bezkształtna ciecz). Na szczęście stężenie grafomanii jest całkiem znośne. Najważniejsze są jednak chwytliwe melodie. Płyta prawie nie ma słabych momentów. Rockandrollowe Amores Perros, bujające kowbojskim riffem Rozpalę wielki ogień, kojarząca się z Radiem Bagdad Miłość bez przepicia z tym karaoke-refrenem, który zmusza do szalonych podskoków, wolniejszy, tanczeny Ten świat jest jak woda, mocno nasycony brzmieniem syntezatorów W perspektywie zmian (zaskakujący patetyczny finał!), zabijający przebojowością Przesył danych (tak, to chyba będzie mój number one). Chwilę wytchnienia przynoszą dopiero ósme na liście Słowa, które zresztą na początku drugiej minuty ostro przyśpieszają (świetny wokal). Pod koniec zespół zaczyna grać trochę zbyt popowo – Czy teraz mnie rozumiesz i Zwykła rzecz lokują się o włos od cienkiej granicy między popem akceptowalnym a tym, przed którym uszy zamykają się automatycznie. Na szczęście jej nie przekraczają.

Czy spodziewałem się, że napiszę tak długi tekst o „polskiej podróbce Franza Ferdinanda”? Nie, ale nie żałuję. Benzyna dała mi zastrzyk optymizmu na cały tydzień. Być może za dwa tygodnie już nie będę o niej pamiętał, ale zapis pozytywnych wrażeń pozostanie. [m]

Strona zespołu: Myspace

16 komentarzy:

  1. http://rapidshare.com/files/203147356/Superxiu_-_TimeFuse.ra

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten zespół jest fatalny do granic możliwości, a za stwierdzenie o QOTSA ich PR-owcy maja u mnie przesrane.
    Alternatywa dla dzieciaków.

    OdpowiedzUsuń
  3. no no no Pan recenzent się napracował (szkoda że anonimowo), słusznie zauważył, że nie brzmi to jak QOTSA, ani jak Foo..., ani jak Clash, ale na boga - nie brzmi to jak Franz Ferdinand. Fanatyczni fani Franka chyba byliby skłonni urządzić protestacyjna pikietę:)
    Trzeba się przyznać i powiedzieć: "Huston mamy problem", bo moim skromnym zdaniem taj kapeli nie jest tak łatwo porównywać

    OdpowiedzUsuń
  4. Słusznie recenzent zauważył a propo tekstów: "pseudofilozoficzne wersy". Filozofii nie ma w tekstach piosenek, filozofia jest w opasłych księgach, kto tego nie wie, niestety mało się orientuje w tej dziedzinie:)
    Moim skromnym zdaniem teksty są dobre, o ile są niesztampowe i problematyczne, a teksty tej kapeli w mniejszym lub większym stopniu robią przyjemne zamieszanie w głowie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Alternatywa dla dzieciaków"
    prrrrrrrrosze, jaki dorosły sie znalazł

    OdpowiedzUsuń
  6. Litości jakbyś to puścił za granicą to by to ludzie wyśmiali.
    Pop jakich mało. Taki zespół w sam raz na początek muzycznej drogi dla małolatów.
    Zgadzam się z alternatywą dla małolatów:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. ale czy jak coś jest popem to znaczy, że jest złe? czy tylko to co jest "alternatywne", "niezależne" i inne takie jest wartościowe?

    OdpowiedzUsuń
  9. Sam tytuł podtytuł bloga mówi "polska muzyka alternatywna" więc chyba jesteśmy we właściwym miejscu żeby o alternatywie własnie pisać.
    Zatem pisanie o tej całej Benzynie jest jak najbardziej na miejscu...ku przestrodze.

    OdpowiedzUsuń
  10. I bought this cd when I was in Poland this month. Can somebody please translate what the blogger thought of it? (Especially about the lyrics, I have no clue what they're singing about :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zespół nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia. Nic nie wpadło mi w ucho przy pierwszym (i obawiam się ostatnim) przesłuchaniu.
    Owszem pierwsza część płyty byłaby niezła, ale na żywo na koncercie, potem wszystko siada i zostaje składanką, niezbyt udanych piosenek.
    Choć, czy ja wiem, wydaje mi się, że zespół pewien potencjał posiada (niezły wokal, do aranżacji też się przyczepić nie można), czegoś jednak tym razem zabrakło - może następna płyta przyniesie coś ciekawego? O ile oczywiście będzie następna płyta.

    OdpowiedzUsuń
  12. a mi się tam podoba ... XD

    OdpowiedzUsuń
  13. Moim zdaniem płyta jest spoko. Fajne melodie, które wpadają w ucho już po kilku przesłuchaniach. Świetny wokal ( za to duży +). Ta płyta zawiera w sobie wszystko. Nawet chwytliwą nazwę zespołu ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. "mam tylko jeden obowiązek, pokopać Cię muzyki prądem" to są słowa, moim zdaniem, najlepszego kawałka na płycie czyli " w poprzek staje mózg". nie wiem czemu pominięty w recenzji. może to filozofia tej kapeli? zespół jest świetny. daje rockowego kopa dla wszystkich. takiej kapeli nie było w Polsce, bez obciachu grają melodyjnego rocka. aż chce się śpiewać. nie oszukujmy się, za dużo alternatywy nie jest zdrowe. a w Polsce tylko szacunek jest dla zespołów, które grają dziwną muzykę, gdzie na koncertach jest maks 100 osób i potem i tak nikt nic z tego nie pamięta. ale jest emoalternatywnie. po co? komu ? dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  15. dla tych 100 osób. To całkiem sporo.

    OdpowiedzUsuń
  16. gówno wiecie o muzyce. benzyna to sympatyczny zespół o gitarowym brzmieniu nie bede szufladkował ich muzyki bo to nie moja działka, co do tekstów moim zdaniem są świetne. Czekam na koncerty nową płytę gratuluje poprzedniego krążka gdyż według mnie był po prostu zajebisty.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni