Zaczyna się dość przewidywalnie (tzn. kiedy już przyjmiemy do wiadomości, że mamy do czynienia z albumem piosenkowym) – autoreklama „zespołu” (TC&TC’s to w zasadzie projekt jednoosobowy, ale w studiu i na koncertach zasilanypokaźnym gronem przyjaciół) to dynamiczne electropopwe intro uderzające w głowę hedonistyczną linią basu i dyskotekowymi efektami. Wątek taneczny kontynuują kolejne dwa nagrania, choć Melting Man zaczyna się żartobliwym nawiązaniem do stoner rocka (basik i gitara brzmią zresztą w tle przez cały czas) – niby jest to numer oparty na jednym motywie, ale posłuchajcie ile dzieje się z tyłu, no i te wokale! W Jelly Bean żart staje się mocno karkołomny, bowiem osią kompozycji został motyw z Billy Jean Wielkiego Jacko. Kucharczyk wychodzi jednak z tego ryzykownego – nota bene – eksperymentu obronną ręką, w eksplodującym refrenie dokładając ostre partie smyczków. Instrumenty smyczkowe odgrywają na płycie bardzo ważną rolę. Sporadycznie tylko pełnią rolę słodkiego wypełniacza, częściej biorą na siebie ciężar kompozycji i robią to z wielką werwą.. Wraz z Lovesexy Pt. 3 następuje znaczące przesunięcie ciężaru gatunkowego: z electro w stronę brzmień akustycznych. Wspomniany numer to kapitalna zabawa kliszami country&western w stylu Mitch&Mitch (yeah!), z brzęczącymi szorstko gitarami i piejącym w tle Arturem Rojkiem. Aha, dotarliśmy do najbardziej spektakularnego gościa, czyli lidera Myslovitz, który daje genialny popis w akustycznych Substytutach, niesionych porywającym tematem smyczkowym. Artur śpiewa tu zupełnie inaczej niż w macierzystej formacji i zaskakuje bardzo pozytywnie dawno niesłyszaną ekspresją wokalną. Równie świetnie wypada w Metce, o której będzie jeszcze przy okazji omawiania tekstów.
Na płycie jest też miejsce na delikatne eksperymenty. W Social Problems mamy wycieczkę w psychodelię z hinduskim motywem sitaru, a chwilę później nibyludowe skrzypki i fujarkę, wreszcie krowi dzwonek i orgię perkusyjnych przeszkadzajek. Faaaajnie. The Complainer pokazuje też swoje „ludzkie oblicze” w skrajnie popowym numerze Whatever, który mógłby śmiało śmigać po ogólnopolskich antenach radiowych (ale nie będzie, rzecz jasna). A całość zamyka wyciszona ballada z autentycznie poruszającym solo na skrzypcach i całym tym smyczkowo-klasycznym finałem.
Tekstowo jest fajnie i zabawnie. Na otwarcie dostajemy zapewnienie, że choćbyśmy się chowali i uciekali, Marudy i tak nas dopadną i wcisną nam „fun”. I fun jest, a poczucie humoru Kucharczyka bywa rozbrajające. Jak w Jelly Bean, w którym zapewnia: I never did experiments/ I always know what I want to get. Albo Jillionhead, w którym znienacka pojawia się absurdalny chórek śpiewający Każdy wie, w co jest dotknięty. Świetny jest tekst Substytutów: Wyobraźnią cię nie zbawię/ Twórczą myślą cię nie wskrzeszę/ Kreatywność pajacyka schowaj w kieszeń/ Substytuty, substytuty.../ Zadnej małpy/ Żadnej plaży/ Mniej się żyje/ Więcej marzy. Social Problems opowiada o dentyście, który mógłby załatać dziurę w duszy targanej problemami. Metka z kolei to manifest stworzony z... metek od ubrań. Posłuchajcie jak to brzmi: This bag is not a toy/ Keep away from fire/ Turn outside before wash itd. A wszystko to jest zaśpiewane z żarliwą pasją, w towarzystwie szalonych neofolkowych smyczków. Po prostu miazga!
Wielka sykoda, że płyta Complainera tak późno trafiła w moje łapki i tym samym nie załapała się do zestawienia najlepszych polskich płyt ubiegłego roku. Na pewno na to zasłużyła. [m]
Substytuty:
Strona artysty: http://www.myspace.com/thecomplainer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz