8 lutego 2017

Lorein: Złamania (Mystic, 2017)


Tęsknicie za myslo-popem? Myslovitz na razie nie śpieszą się z nowymi nagraniami, z obozu Milcz Serce też ostatnio nie dochodzą żadne nowe informacje. Z pomocą przychodzi ekipa ze Skarżyska-Kamiennej.

To nie nowy zespół. Zawiązał się w 2010 roku, a Złamania są już trzecią jego płytą. Pamiętam mgliście, że kiedyś coś tam słuchałem, ale w pamięci pozostało jedynie stwierdzenie, że to kolesie, którzy chcą się podpiąć pod modny wówczas gitarowy indie pop, ale kompletnie nie czują tej estetyki. Ot, kolejna rockowa kapela, która chciała być „alt”, gdyż samo „rock” brzmiało czerstwo. W 2017 roku brytyjsko-myslovickie granie nikogo już specjalnie nie rusza, a tu proszę - Lorein nagrało bardzo przyzwoitą płytę z tej kategorii. Co ma w sobie pewien powiew świeżości, bo choć na Złamaniach nie ma krzty oryginalności i własnego brzmienia, to te lekko gitarowe piosenki mają w sobie dużo uroku.

Wokal Łukasz Lańczyka sytuuje się gdzieś pomiędzy Arturem Rojkiem a Jackiem Kuderskim. Chłopak wie, że dużych możliwości wokalnych nie ma, nie daje sobie rady z bardziej wymagającymi liniami melodycznymi, więc robi co może, by markować niedostatki. Robi to na tyle umiejętnie, że można jego śpiew polubić w całości mimo okazjonalnych niedociągnięć. Dla przykładu słysząc falset w Ładnym mam ochotę przełączyć na kolejny utwór. Choć Łukasz i tak zrobił postęp w stosunku do poprzedniej płyty Drzewa i planety. Śpiewa po polsku; duży plus. Ale teksty ma nierówne. W obrębie jednej piosenki są linijki ze świetną metaforą, ale tuż zaraz niczym obuchem dostajemy grafomańskim potworkiem. Naprawdę ciężko napisać tekst, gdzie nie trzeba tonąć w oczach mówiąc o miłości? Koniecznie trzeba przy tym użyć słowa „gwiazdy”? Rozumiem Beatę Kozidrak. Ale zespół, który chce być „alt”? Proszę o jak najszybsze wyzbycie się tych upiornych przyzwyczajeń! Przecież w zestawie są Dźwięki rozstania w udanym raportem z codziennej rzeczywistości. Takich tekstów aż chce się słuchać. Wstaję szybko, myję twarz/ Nie pamiętam co i jak/ I co się śniło. Bez górnolotności, bez oczywistych zbitek słów, bez miałkich rozwiązań. Przyszła wiosna, stopniał śnieg/ Każdy marzy, więcej chce/ Też powinienem. Może i nic nadzwyczajnego w przytoczonych zdaniach nie ma, ale zdecydowanie lepiej się tego słucha nie patrząc w gwiazdy.

Lorein do twarzy z lekkim smutkiem, podbitym delikatnie goryczą. Takie są wspomniane Dźwięki rozstania z uwypukloną partią fortepianu; równie nostalgicznie brzmi 5x5. Dużo fajnego da się powiedzieć o Kilka słów, kilka dni ze względu na nieoczekiwane kontrasty na przestrzeni całego utworu. A także o Liściach - minimalistycznej kompozycji z dość głośnym finałem w ostatnich sekundach. Utwór tytułowy dobrze sprawdzi się na koncertach, nie można wybić z głowy refrenowego zaśpiewu Połam mi ręce! Niestety, dobre wrażenie całości tonują kawałki Ładny (w takich mocno radosnych brawach zespół traci na wyrazistości) i Wisła jako przykład raczej mdłej ballady.

Możecie się zżymać, że Złamania to takie popłuczyny po Miłości w czasach popkultury. Ale naprawdę sądzicie, że Myslo z Kowalonkiem dadzą radę nagrać jeszcze takie lekkie i bezpretensjonalne piosenki? [avatar]



Strona zespołu: https://www.facebook.com/LoreinPL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni