23 października 2015
Leman Acoustic: Sadness Of Daydreaming (wyd. własne, 2015)
Marcin Kupka wyrasta na polskiego odpowiednika Damiena Rice'a. Sadness Of Daydreaming to jeszcze nie poziom O, ale momenty są.
Leman Acoustic ma na koncie trzy EP-ki, więc ci państwo, którzy mieli okazję posłuchać ich wcześniej, na długogrającym debiucie poczują się całkiem swojsko. Marcin jest z gatunku tych wrażliwych songwriterów, którzy nic nie tracą ze swojej żarliwości mając do dyspozycji lepsze studio nagraniowe i większą liczbę instrumentów. Jedenaście kompozycji (+ 2 bonusy, które znalazły się wcześniej na składankach Sealesia) to w większości smutne i urokliwe ballady zaśpiewane czystą angielszczyzną. Leman jawi się w nich jako stylowy gentleman o szlachetnym sercu, który swoją wybrankę zasypałby płatkami róż, codziennie przynosił śniadanie do łóżka i wyznawał miłość na łące nad strumykiem. Niestety, kobiety czasami nadmiar miłości traktują opatrznie i takich rozkochanych adoratorów mówiąc kolokwialnie - olewają. Leman trafił chyba na taką osobę, gdyż miejscami w kompozycjach daje upust emocjom - szlachetnie się wkurza i elegancko przeklina. Więc taka jest cała płyta – pełna sercowych marzeń, ale jednocześnie podszyta smutkiem.
Cóż można powiedzieć o piosenkach Lemana? Wiolonczela robi swoje - jest tęsknie, jest onirycznie, romantycznie czy depresyjnie. A Marcin śpiewa swoje melodie. Niektóre są bardzo fajnie (Fate Comes Again, I Want You Here); podziw wywołują te, w których wyciąga dość wysokie rejestry (Untie Me). Choć takie płaczliwe rzeczy trzeba lubić albo być w rezonansowym stanie z opowieściami Kupki. W innym przypadku większa dawka lemanowej muzyki może drażnić i wywoływać mało empatyczne emocje: żeby ten facet w końcu przestał się zatracać w tej szlachetnej samotności i po męsku, brutalnie walnął pięścią w stół.
Ale na to trzeba poczekać do końcówki albumu. Znacznie bardziej interesującej. Don't Be Weak jeszcze jest zaśpiewane z „maślanymi oczami”, ale w tym kawałku jest jakaś siła, pewna przeciwstawna wcześniejszym kompozycjom moc. W Against The Odds jest lizanie ran i... delikatny mrok. Wreszcie! Od razu słucha się refrenu z większą uwagą. Nareszcie są wyrazistsze emocje i pasja śpiewania! Również trio wiolonczela-bas-perkusja nagle dostaje skrzydeł. A po chwili do mikrofonu Leman zaprasza fortepian i Karolinę Szymczak. Nie wiem kto to jest, ale... dziewczyna stworzyła kapitalną mroczną balladę, bliską dokonaniom Nicka Cave'a. Gwarantuję, że w deszczowe wieczory Comeback będziecie słuchać regularnie!
Kończący podstawową część albumu Cooldown przynosi świetną transformację Lemana. To minimalista rzecz z leniwą, aczkolwiek psychotyczną melodią. Takiego Marcina chcę widzieć i słyszeć - nie tylko ulicznego grajka, ale postać o wielu odmiennych twarzach. A to, że jego muzyce do twarzy w mniej łagodnych odsłonach przekonują wspomniane bonusy. Fate Comes Again zaśpiewane z Bartoszem Księżykiem nabierają neurotycznej wymowy (ach, jak rewelacyjnie brzmi ambientowa cisza w podkładzie!). Z kolei w Lonely Hearts, goszcząc Magdę Nowetę z Oh Ohio, Leman pręży muskuły. Słusznie, przy takiej kobiecie aż wstyd się mazać!
Sadness Of Daydreaming jest dość „płaczliwą” płytą. Nie dla każdego. Trzeba mieć w sobie dużo kruchej wrażliwości, by znaleźć w niej wspólne punkty odniesienia. Może być również potraktowana jako concept album fotografujący niszczycielskie działanie nieudanej, nieodwzajemnionej miłości. Marcin Kupka jest w tym przekonujący. Choć akurat moje ulubione momenty na albumie to te, w których pokazuje inne oblicze i takiego chciałbym częściej go słyszeć. [avatar]
Strona artysty: http://www.lemanacoustic.pl/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
-
Pierwsza płyta długogrająca Root z pewnością nie jest przełomowa ani rewolucyjna, ale też nie tego oczekiwałem po tym zespole. Oczekiwałem o...
-
Trio Manescape powstało w 2006 roku w Głogowie. Grają piękne mroczne piosenki na nisko nastrojoną gitarę i transową sekcję rytmiczną. Dobrze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz