W ostatnią sobotę zapragnąłem zaczerpnąć mysłowickiej atmosfery i wybrałem się na koncert trzech wykonawców reprezentujących nurt tzw. slow core (czy sad core, jak kto woli). W bardzo sympatycznej, kameralnej salce Mysłowickiego Centrum Kultury rozegrał się jednak dramat ziewania i mordowanego entuzjazmu.
Nie mówię już nawet o tym, że impreza zaczęła się z godzinnym poślizgiem i że na początek wypuszczono "słodkiego" chłopca z gitarą, który miał zabawiać publiczność przez kolejną godzinę, choć powinien mieć maksymalnie połowę tego czasu (no ileż można!). Żeby już potem nie wracać do tematu: Janek Samołyk, na co dzień podpora The Ossies, wystąpił solo – w końcówce z małą pomocą klawiszowca i skrzypaczki, wierząc że jest w stanie skupić na sobie uwagę ludzi przez tę dłużącą się strasznie godzinę. Niestety, songwriting w jego wydaniu daleko odbiegał od tego, z czym kojarzę ten nurt i zbliżał go raczej do Tomka Makowieckiego bez prądu. A jako że nie jestem piętnastoletnim dziewczęciem, nie zadziałało. Ok, piosenki nie były najgorsze, kontakt z publiką dobry (głównie na zasadzie wdzięczenia się typu „uwielbiam ten akord”), ale ze sceny wiało nudą i „Idolem”.
Ostrzyłem sobie zęby na występ Iowa Super Soccer. Weszli, zagrali, zeszli. Zerowy kontakt z widownią i oczy wbite we własne obuwie nadały rzeczywisty wymiar pojęciu shoegaze w wydaniu mysłowickim. Monotonia ich występu przygnębiała. Większość piosenek zaczynała się od szeptanego duetu Natalii Baranowskiej i Michała Skrzydło z towarzyszeniem gitary akustycznej tego ostatniego. Zwłaszcza wokal Natalii rozczarowywał, jednostajny, pozbawiony choćby cienia emocji. Po kilku minutach zwykle dołączała reszta zespołu. Strasznie byli zamknięci w sobie, nieprzystępni, spięci. Pod koniec występu zaczęli grać jakieś samopowtarzalne monstrum – trwało to kilkanaście minut - jedyny plus, że sekcja miała okazję trochę pohałasować. Jednak już gitara elektryczna nie potrafiła znaleźć sobie miejsca i zamiast zagrać coś brudnego, kontrastowego, mieliła w kółko ten sam kiepski motyw. Szkoda. Trudno było rozpoznać poszczególne utwory, ale przypuszczam, że zagrali materiał z obu EP-ek (jednak nie było The River, najbardziej przebojowej kompozycji – dlaczego?), a także jedną nową piosenkę (nie była zła) – jednak tytuł nie padł. Wysłuchawszy tego wzorowanego na najgorszym wcieleniu Myslovitz koncertu (oni też czasem nie grają dla publiczności, tylko zamykają się wewnątrz przezroczystej kuli swojego mikroświata), zaczynam się martwić o debiutancki album ISS, który jest już nagrany i czeka na wydanie. Jeśli wypełnia go taki pozbawiony życia i energii materiał, jaki zaprezentowali w sobotę, obawiam się, że nie będzie to wielkie wydarzenie fonograficzne. Obym się mylił.
Na koniec wieczoru wystąpił Ladislav, zespół Marka „Dżałówy” Jałowieckiego (Generał Stillwell i Delons). O ile jednak piosenki z EP-ki (recenzja niebawem) wydawały mi się całkiem przyswajalne, koncert był już nie do strawienia. Co takiego jest w tym mysłowickim powietrzu, że wszyscy tutejsi muzycy zachowują się jak zombies? Ospałe ruchy i anemiczne mamrotanie pod nosem to cały sceniczny image przez nich prezentowany. Nie dotrwałem do końca, bądźcie wyrozumiali i wybaczcie. W barze naprzeciwko MCK było fajniej. [m]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
no to widze swietny koncert ;-) nic sie nie podobalo
OdpowiedzUsuńeee tam, przesadzasz!
OdpowiedzUsuńJanek bardzo fajnie zagral, ale jednak wolę jego muzykę z The Ossis. Ale bylo przyjemnie.
Co do ISS to nie wypowiem się, bo nie przepadam za tym zespolem i wlasciwie nie zwrocilam na nich wielkiej uwagi.
Za to Ladislav zagrali rewelacyjnie, ale widac, ze nie znasz Dżałówy, jego piosenek ;]
pozdrawiam i zycze jakiegos lepszego, pozytywnego nastawienia ;D
Czesc pseudo-dziennikarzu,
OdpowiedzUsuńkiepska recenzja, wiec nie
gratuluje Ci jej, a wrecz przeciwnie.
jezeli chcesz show i kolesi
lansujacych sie na scenie, to
polecam muchy, sa w mck-u niedlugo,
albo kombajn do zbierania gesi
po wioskach,
pozdrawiam i zycze trafniejszych
wyborow koncertowych, ktore
spelnia twoje oczekiwania,
ten co mu sie podobalo
to z shoegaze mnie rozwaliło:)
OdpowiedzUsuńhej anonimowy, jeśli dla ciebie dobra recenzja to tylko taka w stylu "ach wszystko było takie wspaniałe" to też ci nie gratuluję. a poza tym nie bedę wchodził w polemikę z kimś kto nawet nie ma odwagi się podpisać. salut!
OdpowiedzUsuńhej, drogi autorze, a nie pomyslales o tym, ze niektorym po prostu nie chce sie rejestrowac i dlatego sa anonimowi? --'
OdpowiedzUsuńpoza tym czemu od razu klotnia, Tobie sie nie podobalo, nam tak, bo sluchamy takiej muzyki i znamy od dawna tamte zespoly.
swoim 'artykulem' po prostu pokazales, ze ta muzyka nie jest dla Ciebie i nie znasz tych zespolow
Ja też się nie rejestruję, co nie znaczy, że mam być anonimowy. Do rzeczy. To jest blog autora, jego zdanie - nie wiem jak można mieć na tyle wąskie horyzonty, że jak coś się komuś nie podobało to od razu trzeba rzucać inwektywy w stylu "życzę jakiegoś lepszego nastawienia" i "to nie jest muzyka dla ciebie". Zespoły to nie są maszyny i jeden koncert dają lepszy innym razem gorszy. Ten, zdaniem autora, był kiepski. Co wcale nie znaczy, że następnym razem nie będzie bawił się lepiej. Szanujmy swoje zdania.
OdpowiedzUsuńdroga Marto, zespół ISS znam bardzo dobrze, jeśli poszukasz na tym blogu, natkniesz się na recenzję ich obu EP-ek i jest ona pozytywna, więc proszę nie wmawiaj mi, że to "nie jest muzyka dla ciebie", bo gdyby nie była - nie poszedłbym na koncert, prawda? zresztą, ludzie, starajcie się czytać ze zrozumieniem, czy napisałem gdzieś, że któryś z wykonawców dał dupy albo coś takiego? po prostu koncert był nudny i bez życia. i tyle. może następny bedzie lepszy. a może - jak zasugerował anonimowy znawca - dobrym pomysłem byłoby przedzielić te zespoły jakąś "lanserską" kapelą? wtedy wszyscy byliby zadowoleni i każdy mógłby sobie pomarudzić.
OdpowiedzUsuńna marginesie ciekawe, że aby wywołać jakąś dyskusję, trzeba napisać coś krytycznego, wtedy zaraz się pojawiają głosy: a bo ty się nie znasz, to nie dla ciebie, pseudo- dziennikarzyna itp.
ja bylem anonimem nr 1 - dalsze wpisy anonimowe to nie ja ;-)
OdpowiedzUsuńnie wkurzaj sie drogi autorze na komentarze, bo z tego co napisales wynika ze nie podobalo ci sie nic - a bylem tam i duzej ilsoci osob ktore tam przyszly podobalo sie wszystko :)
stad podejrzenie ze wybrales sie na koncerty zespolow ktore sa dobre, ale niekoniecznie ruszaja osoby o twjej wrazliwosci... ponoc metallica to rewelacyjny zespol, ale ja po ich koncercie zapewne napisalbym tylko ze byl bezsensowny lomot ;-)
a solowe utwory janka polecam, mozna znalezc je w sieci :) troche inne niz the ossis
po raz kolejny apeluję o czytanie ze zrozumieniem:) recenzja ladislava będzie, znam i mam epkę, spoko.
OdpowiedzUsuńa jeśli już upieracie się, że koncert był w porządku, to proszę o relację z drugiej strony. jeśli będzie poprawnie - po polsku! - napisana, wrzucę ją pod moją jako "kontra". więc do klawiatur - kto ma chęć i odwagę, niech pisze i wysyła mailem.
peace, ludzie
miales kolego napisac recenzje epki Ladislav i co?
OdpowiedzUsuń