Wyjątkowa płyta, nie doceniona w chwili ukazania się na rynku, obecnie miałaby szansę znaleźć pokaźną grupę fanów niebanalnego „alternatywnego” popu. Play to studyjny projekt Sławomira Pietrzaka, producenta muzycznego i realizatora dźwięku związanego ze Słabym Studiem, w którym powstawały płyty m.in. Kultu i różnych projektów Kazika Staszewskiego. Pietrzak, na co dzień wydawca fonograficzny (szef S.P. Records), zagrał na gitarach, syntezatorach, organach i klarnecie. Ponadto do nagrania płyty zaprosił znanych muzyków: Olafa Deriglasoffa, Grzegorza Nawrockiego (Kobiety), Tomasza Stańkę, Przemka Mamota, Andrzeja Smolika oraz kilkoro wokalistów, w tym odgrywającego główną rolę Marka Śledziewskiego oraz Kasię Nowicką (Novikę). Powstała muzyka wnosząca zupełnie nową jakość do polskich produkcji niezależnych: dopieszczona brzmieniowo, pełna ekscytujących smaczków i przepięknych melodii. Głos Śledziewskiego, o niezwykle ciepłym brzmieniu, kojarzy się ze śpiewem Bryana Ferry. Ekspresja, emocje, niebanalna interpretacja tekstu – to rzadki dar.
Tej płyty słucha się dziś rewelacyjnie. Oto muzyka pop podana bez żadnych kompleksów, bez silenia się na pastisz czy ironię; przejrzysta brzmieniowo, dysponująca tyloma przebojami, że naprawdę trudno któryś odstawić na bok. Począwszy od półakustycznego Nie jestem stąd z fantastycznymi przeplatającymi się partiami gitar i frenetycznym wokalem (w chórkach słychać Novikę), przez You Don’t Chave To Change ze skreczami DJ Feela i zmysłowymi kobiecymi wokalami, natchnione Don’t Tell Me Lies z orkiestrowymi efektami syntezatorów, mroczną balladę o prostytutce Towarzyska (ciarki na plecach, do dziś), niesamowity numer Nobody Knows, w którym elektroniczne bity idealnie łączą się z surfową gitarą i ciężkim akompaniamentem wiolonczeli, po poetycki Angel (cudowna deklamacja jednej z wokalistek, niestety nie jestem w stanie zidentyfikować, która z nich za nią odpowiada)... Kurczę, a przecież trzeba jeszcze wymienić i 001 z solo na trąbce (Stańko!), Free (wokal Śledziewskiego to coś pięknego, a jeszcze gitara Deriglasoffa...), Pain hipnotyzujący zdecydowanym riffem gitary i wibrującym głosem Śledziewskiego, Wolny (ciarki, ciarki!). Jak już napisałem, na tej płycie nie ma słabych rzeczy. Nawet zamykający album, kontrowersyjny utwór Maski, ma w sobie to coś, co przykuwa uwagę.
Być może niektórych z was zdziwiło, że tak mało znana płyta jednorazowego studyjnego projektu trafiła do cyklu przypominającego najlepsze polskie płyty alternatywne. Jednak jestem pewien, że jeśli do niej dotrzecie (płyta jest osiągalna, nic trudnego), przyznacie mi rację. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby nowopowstające zespoły pożyczyły sobie parę pomysłów z tej produkcji. Jest się czym inspirować. Klasa. [m]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
Po takim opisie nabrałem chęci wsłuchania sie w tę płytę. Sprawdziłem naprędce strony Empik, Merlin i SP Records, niestety wszędzie wyskakiwało, że albo płyty nie ma, albo jest niedostępna. Gdzie jej w takim razie szukać? Proszę o radę..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
kurcze, z tą dostępnością płyty rzeczywiście trochę przesadziłem:) znalazłem na melo.pl - ale tylko w postaci mp3. ewentualnie można napisać do SP, może jeszcze mają jakieś resztki...
OdpowiedzUsuńPisać do S.P.? :D He he he. Swoją drogą chyba nie było w Polsce drugiej takiej wytwórni, która zaprzepaściłaby tak wielką szansę. Niby jedzie ona nadal na samograju imć Kaziku Staszewskim (i Grabażu), ale powoli zużywający się artyści raczej nie będą zastąpieni przez happysad. Jak można było "wypuścić" Lao Che i Maleńczuka? Jak można wydawać tak kiepskiej jakości płyty jak ostatnie produkty Kultu (chyba tylko OKSK był pomyślany, zaplanowany i zrealizowany z głębszym sensem)?
OdpowiedzUsuńPłytę kupiłem ze dwa miesiące temu na wyprzedaży w Mediamarkt (tak tak!) za ok. 30 zł (co jest drogo ja na polską wyprzedaż::)
OdpowiedzUsuńMam to szczęście że płytę znam od kilku lat i od czasu do czasu do niej wracam, właśnie odnlazłem ją w w jakimś pudełku ;) Piękne, pastelowe dźwięki, pozdrawiam (blackbird)
OdpowiedzUsuń