Monologi
waginy.
Jakoś nigdy specjalnie nie interesowałem się poprzednimi
dokonaniami Pauliny Przybysz: w duecie z siostrą czy późniejszej Pinnaweli.
Jednak gdy usłyszałem ją na płycie Foksa, już wiedziałem, że muszę przyłożyć
ucho do jej najnowszego projektu Rita Pax.
Zespół tworzą starzy wyjadacze sceny pop i indie. Z jednej
strony jest Katarzyna Piszek, która współtworzyła przebojowe albumy takich
wokalistek, jak Novika, Brodka czy Karolina Kozak – z drugiej bracia Zalewscy
(Excessive Machine, Newest Zealand) i Remek Zawadzki z Afro Kolektywu.
Prawdziwy dream team, który postanowił zagrać nowoczesny (no, w miarę) soul za
pomocą tradycyjnych instrumentów – bez laptopów, sampli, całej tej popularnej
dziś elektroniki. Brzmienie Rity jest niesamowite: plastyczne, głębokie,
rozbudowane. Słychać to najlepiej w otwierającym płytę, genialnym Brain.
Początek pełen przeszkadzajek i perkusjonaliów, wejście stopy i chórku,
wreszcie tąpnięcie basu startującego z uderzeniem w werbel. Ależ miazga! Do
tego wokal Pauliny odpowiednio przybrudzony – nie ma mowy o porcelanowym popie,
to powrót do funkowej mocy Motown, która jest w stanie kruszyć mury bez
rozrywania membran głośników.
Właściwie jest to dość spokojna płyta, ale dynamika dźwięku
jest tak szeroka, że nawet balladowe utwory nabierają potwornego poweru, czy to
za sprawą sekcji, czy wejść gitary elektrycznej (I On You, Psycho Soul, What
If). Nad Ritą unosi się beatlesowski duch i nie chodzi wyłącznie o
cover Instant Karma. Posłuchajcie Sunny Spine, prowadzonego dostojną i czystą
linią pianina, przeciętą Harrisonowską solówką i barokowym akcentem smyczków
oraz instrumentów dętych. To również świetne „czarne” kawałki: Psycho Soul ze
zmysłowymi chórami, mój ulubiony Moan (to, co dzieje się na wysokości 1:30 jest
prawdziwym mistrzostwem świata), jazzującego Sweet Blank. Zaskakujące jest to,
że Paulina stosuje czasem techniki wokalne, których spodziewałbym się raczej po
Gabie Kulce czy Sam Brown (pamięta ktoś coś poza przebojem Stop?),
zaskakujące jest także odkrycie, że tak przereklamowany zespół, jakim jest Foo
Fighters, posiada w swoim dorobku dobre kompozycje – tylko trzeba je
odpowiednio zagrać (cover The Pretender).
Tekstowo Paulina radzi sobie z ogarnianiem aktualnych i
uniwersalnych tematów, posługując się czymś w rodzaju mniej ortodoksyjnego
strumienia świadomości (znaczy, da się zrozumieć, o co chodzi). W piosenkach jest
o znudzeniu natłokiem informacji wywołującym lenistwo umysłowe (Brain), jest próba
odniesienia się do dzisiejszego świata emigrantów (I On You) czy nawet
komentarz polityczny (Moan). Trochę tego Lennona na Paulinę spłynęło...
Słucha się tego nad wyraz dobrze. Bo to dobra płyta jest.
Popowa i niepopowa jednocześnie. [m]
PS. Za umieszczenie cipki na okładce +10 do szacunu!
Strona zespołu: https://www.facebook.com/ritapaxmusic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz