Jak co roku wasz wafpowy korespondent przebywał na
katowickim Offie, by sprawdzić formę polskich zespołów, skorzystać z toi-toiów,
bawić się w ciuciubabkę z bramkarzami, zjeść wege-bio-eko fast food i poleżeć
na trawie pośród obściskujących się hipsterskich parek. Jesteście na to gotowi?
Teenagers
Jako jedyny z branży stawiłem się pod sceną główną już na
pierwszym koncercie o godzinie 15:00. Z pewną taką nieśmiałością zainstalowało się
na niej warszawskie trio Teenagers, mające na koncie dopiero dwie krótkie
EP-ki. Trzon koncertu stanowiły utwory z Sick And Tired, czyli drugiej kasety
zespołu. Odrobinę lepiej słyszalny wokal Darii podniósł atrakcyjność brzmienia,
nadal opartego na prostej pracy perkusji, równie prostym riffie gitary i
dudniącym basie. Mimo paru potknięć, ten koncert w pełnym słońcu uznaję za
udany. Czy żałuję, że nie byłem na występie przemodnego duetu Fuka Lata? I tak,
i nie. O tej porze nie byłem jeszcze gotowy na taką dawkę elektroniki.
1926
Masywne brzmienie 1926 mogło przygnieść każdego, zwłaszcza
przed obiadem. Długie kompozycje, a właściwie głównie jedna z nich, znana z
debiutanckiego albumu, hipnotyzowały i obezwładniały intensywnością. Pełny
skupienia podmetalizowany post rock – kolejna rzecz, która powinna wydarzyć się
wieczorem. Ale jak wiemy, polityka zarządców Offa jest taka, że z polskim
paszportem masz małe szanse na występ po zmroku. Trochę szkoda.
Drekoty
Dla odmiany Drekoty, z nową wokalistką Natalią Pikułą
(zastąpiła Zosz Chabier), zagrały żwawy i pełen energii set złożony z
najlepszych utworów z Persentyny. Zabrakło tylko Tramwaju, były za to Poddania,
Masłem i Listopad. Bez zaskoczenia, trio wypadło bardzo dobrze mimo
dramatycznego upału zalewającego scenę główną.
Hokei
Jak napisałem w recenzji – zespół sprawiający wrażenie
niezdecydowanego. Ogromny potencjał tkwiący w świetnym składzie (dwóch
perkusistów!) nie zostaje w pełni wykorzystany. Zamiast eksponować najbardziej
agresywne kompozycje, kwartet co rusz pogrążał się w mało porywającym
ambiencie. Dopiero gdy Ziołek zaczął wrzeszczeć w Zodiaku, poczułem ciary.
Zbigniew
Wodecki with Mitch & Mitch
Doceniam trud włożony w odtworzenie kompozycji z 1976 r.
Doceniam rozbudowany skład na scenie i fantastyczne ciepłe brzmienie. Doceniam
wysoką formę Wodeckiego, który dął w trąbkę, by za chwilę zaśpiewać pełnym
głosem bez zadyszki. Wszystko to jest super, wspaniałe i hippi. Jest tylko
jeden problem. Nie jestem swoją mamą. Nie czuję blusa, nie nadaję na tej samej
fali, nie kumam czaczy. Materiał zaprezentowany przez Mitchów jechał starzyzną
i klimatami opolskimi. Sorry, nie kupuję tego. Nie jestem dzieckiem kwiatem.
Semantik Punk
Ożkurwajakietoporypanebyło.
Frozen Bird
Estetycznie, nastrojowo, z puzonem. Fajny koncert, trochę
żałuję, że musiałem się spóźnić ze względu na Semantika. Znowu szkoda, że o tak
wczesnej porze, i tak dobrze, że w cieniu trójkowego namiotu.
Trupa Trupa
Czarny koń polskiej części festiwalu. Bezbłędne wyczucie
chwili, doskonale pod względem dramaturgii skonstruowany występ. Zagrali
głownie piosenki z drugiej płyty ++, choć pojawiła się też niespodzianka w
postaci Good Days Are Gone wykrzyczanego przez basistę Wojtka Juchniewicza.
Warto było, choć bardziej alternatywni blogerzy obstawiali Piotra Kurka, który
grał w tym samym czasie w namiocie eksperymentalnym.
Nathalie
And The Loners
Natalia wystąpiła w czteroosobowym składzie: tradycyjne
rockowe trio + wiolonczelistka, prezentując głównie utwory z najnowszej płyty
On Being Sane (In Insane Places). Mam wrażenie, że występy na żywo są dla niej
strasznie frustrujące, bo co chwilę usprawiedliwiała się, że coś nie wyszło, że
gitara nie stroi, że gorąco. Niepotrzebne to było! Piosenki się broniły (Daria!), a
potknięć się nie słyszy, jeśli artysta nie zwraca na nie uwagi. Więcej pewności
siebie życzę.
UL/KR
Duet, o którym pisał nawet Wprost, przyciągnął pod Scenę
Leśną całkiem spory tłum. Przywalili. Zahipnotyzowali. I ach ten wąsik Błażeja.
Chciałbym taki, ale moja narzeczona mi nie pozwoli. Artyści mają lepiej.
We Draw A
Duet klon Kamp! Na
szczęście na żywo wypadli trochę surowiej niż na EP-ce Glimpse, co podniosło
ich wiarygodność. Na koncie mają dopiero jeden przebój – Tears From The Sun – i
on właśnie stał się osią całego występu. Trzeba przyznać, że muzycy
perfekcyjnie wykorzystali wszelkie jego atuty. Zmusić ludzi do tańca o godzinie
15:00 to nie lada wyczyn.
Peter J.
Birch & The River Boat Band
Byłem tylko na dwóch ostatnich kawałkach. Pierwszy był
utworem country z debiutanckiej płyty, drugi – nową piosenką. Odniosłem
wrażenie, że Piotr Brzeziński słuchał ostatnio płyt Franka Blacka & The
Catholics. Mylę się?
Babadag
Kolejny po Trupie Trupa występ, który usatysfakcjonował mnie
w każdej swojej sekundzie. Dźwięki steel drum, dzwonków, głębokie basy,
niesamowity drugi głos Juli z Frozen Bird oraz oczywiście piękne wokalizy Oli
Bilińskiej i oszczędna gra na gitarach Macieja Cieślaka. To byłby perfekcyjny
występ, gdyby nie uciążliwe odgłosy próby z namiotu Trójki, które zrujnowały
nastrój najbardziej intymnych piosenek Babadag. To oczywiście nie wina zespołu
rozgrzewającego się w namiocie, tylko organizatorów, ale żal pozostał i na
Ampacity się nie wybrałem.
Gówno
Bardzo się starałem dojrzeć i usłyszeć wyjątkowość tego
zespołu, jego prześmiewczą inteligencję i wspaniałe umiejętności, jednak dla
mnie brzmiało to jak, nieco ironiczny, ale wciąż tylko i wyłącznie toporny punk
rock. Doceniam za to sceniczność i dobry kontakt z publiką. Koncert spędzony na
leżeniu (choć widziałem, że sporo osób pogowało pod sceną).
Rebeka
Ostrzyłem sobie zęby na ten występ i było okej, choć nie
zawsze wszystko trybiło. Miałem wrażenie, że w piosenkach, w których Iwona i
Bartek sięgali po tradycyjne instrumenty (ona gitarę, on bas) dźwięki nieco się
rozłaziły i muzycy tracili kontrolę nad kompozycjami. Najlepiej wychodziły im
te najmocniejsze, elektroniczne kopniaki. Szkoda, że Iwona nie może skupić się
tylko na śpiewaniu – z racji jednoczesnego obsługiwania wielu urządzeń, czasem
brakowało jej pary w płucach i głos ginął w nawałnicy bitów. Ale i tak była
niezła impreza, a zdjęcia wyszły najlepiej :)
Super Girl & Romantic Boys
Brawurowy występ w glorii po latach grania w podziemiu. Specyficzna mieszanka synth popu z oldskulowym new romantic i siermiężnym punkiem trafiła w gust licznie zgromadzonej publiczności. Na pętli, Koma, Klub SS i jeszcze parę innych hitów z niedawno wydanej retrospektywy Miłość z tamtych lat dziwnie dobrze pasowało do krzykliwej, kiczowato-pozerskiej hipsterskiej otoczki tegorocznego Offa.
Super Girl & Romantic Boys
Brawurowy występ w glorii po latach grania w podziemiu. Specyficzna mieszanka synth popu z oldskulowym new romantic i siermiężnym punkiem trafiła w gust licznie zgromadzonej publiczności. Na pętli, Koma, Klub SS i jeszcze parę innych hitów z niedawno wydanej retrospektywy Miłość z tamtych lat dziwnie dobrze pasowało do krzykliwej, kiczowato-pozerskiej hipsterskiej otoczki tegorocznego Offa.
I to tyle opisów koncertów. Co do zespołów zagranicznych –
możemy podyskutować w komentarzach, jeśli macie ochotę.
Ach te sceny
Konkretnie Scena Leśna i Trójki. Bardzo skutecznie się
zagłuszały. Nowy namiot Trójki był może i przyjemniejszy i przewiewniejszy, ale
też znacznie głośniejszy niż w poprzednich edycjach.
Bilety wyprzedane
Taki napis rzeczywiście pojawił się w sobotę przed wejściem.
Off osiągnął swoją maksymalną pojemność 12 tys. uczestników. Nie wyobrażam
sobie zwiększenia tej liczby o kolejne 2 tys. (wspomniał o tym Artur Rojek w
wywiadzie dla gazeta.pl) – nie będzie już gdzie szpilki wcisnąć.
Punkty za pochodzenie
Słabe zagraniczne zespoły zawsze mają lepszy czas w line
upie niż najlepsze polskie ekipy. Naprawdę wydaje mi się, że organizatorzy
powinni sobie parę rzeczy przemyśleć. Prime time tylko dla składów hip-hopowych
i wybudzonych ze snu dinozaurów to jakaś pomyłka.
Karty zbliżeniowe
Wymieniając więcej niż 50 zł w okienku offowego kantoru dostawałeś
bez pytania przedpłaconą kartę mBanku z opcją płatności zbliżeniowej. Niby
ułatwienie, ale tak naprawdę płatność trwa dłużej (terminal nie działa, przepraszamy)
i trzeba pamiętać saldo, czyli sumować wydatki, by przy kasie nie okazało się,
że nie masz czym zapłacić. To już bony lepsze.
Łaskawość organizatorów nie zna granic
Bo pozwolili ludziom wnosić na teren festiwalu półlitrowe
butelki z wodą. Odkręcone. Zakrętkę trzeba było wyrzucić. Podobno zakręcona
butelka może zrobić krzywdę artyście. Jako żywo nie widziałem, żeby na Offie
ktoś rzucał czymkolwiek na scenę.
Jeśli piszę, że festiwalowicze mogli wnosić własną wodę, to
mam na myśli wodę. Nestea czy inny napój już nie mógł być. Rozumiem, że butelka
coli robi krzywdę bardziej niż butelka wody.
Głupio mi, że musiałem oszukiwać na bramkach i chować
zakrętkę do kieszeni. Ale na miłość boską, po to wnoszę butelkę wody, żeby pić
z niej kiedy chce mi się pić, a nie wtedy, kiedy każą mi organizatorzy. I co,
aresztujecie mnie?
Palacze
Noż kurwa, nie mam słów by wyrazić swoją wściekłość na
samolubne zachowanie ludzi kopcących papierochy podczas koncertów, w tłumie,
gdzie nie można w żaden sposób uciec od drażniącego dymu. Drodzy egoiści! Być
może palenie jest dla was wyrażaniem siebie, przeżywaniem wolności, łatewer.
Zdajcie sobie jednak sprawę, że palicie w miejscu publicznym, co jest: 1)
niezgodne z prawem, 2) bardzo uciążliwe dla osób niepalących.
Kuriozalna sytuacja – namiot producenta papierosów, tzw.
miejsce dla palaczy, w którym nie było ani jednej palącej osoby.
Drodzy organizatorzy, wyciągnijcie wnioski. Sikawka
strażacka nie wystarczy.
Państwo rezydenci
Czy udało się wam kiedykolwiek skorzystać z leżaków w
strefie gastronomicznej? Mnie nigdy. Zawsze były zajęte albo „zajęte”. To
znaczy wolne, ale ktoś je sobie zajął i zaraz wróci. Czy ci ludzie przyjeżdżają
na teren festiwalu o siódmej rano, żeby już przed wszystkimi ulokować swoje
dupska na tych leżakach? I potem spędzać na nich cały dzień?
Pogoda
o a how how nie grali w końcu, bo słyszałam, że odwołani, czy nie była redakcja?
OdpowiedzUsuńAnka
redakcja była na Babadag
UsuńPicie alkoholu w miejscu publicznym też jest nielegalne, zakażmy piwa na festiwalach.
OdpowiedzUsuńmnie to pasi, obejdę się bez piwa, tym bardziej, ze jest syfiaste to od sponsora
UsuńSpoko, to wiele wyjaśnia.
Usuńmozna pic w wyznaczonych miejscach po co ta przepychanka?
UsuńNo i właśnie dlatego nie można było wynosić piwa poza strefę gastronomiczną. W odrębie strefy gastro picie alkoholu jest legalne, jak w każdym "ogródku piwnym". Nie widzę problemu.
OdpowiedzUsuńgeneralnie to byl bardzo dobry off ale olewka polskich wykonawcow troche smuci
OdpowiedzUsuńMagnificent Muttley - zaluj ze nie byles! Co do palaczy, na przyszlorocznego Offa kupuje gowno w sprayu, bede sobie rozpylac ile wlezie wsrod palaczy.
OdpowiedzUsuńnie widziałeś żeby ktoś czymkolwiek rzucał w wykonawców? Molesta została zaatakowana śmiercionośnymi stanikami. Sprawcy zostali zatrzymani
OdpowiedzUsuńSprawa prosta - za rok przed wyjściem trzeba oderwać sprzączkę spinającą stanik i wyrzucić do kosza.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry pomysł. W końcu będzie bezpiecznie na OFF Festivalu.
UsuńTylko po cholerę ten Jerzy Buzek? A no bez lizania dupy politykom nie bedzie pieniążków...