22 lutego 2015

Panikarze 2014: Album roku + EP-ka roku


Zapraszamy na nasze coroczne podsumowanie. Kto tym razem załapał się do grona najlepszych za rok 2014? Sprawdźcie pierwszą część, w której typujemy naszą dwudziestkę albumów i dziesiątkę EP-ek.

Album roku




1. Wilga: Wilga
Jeszcze pół roku temu niewiele kto wiedział o istnieniu tego zespołu, ale gdy pojawiła się ich płyta, "świat oszalał". Ok, bez przesady, może nie cały świat, ale i tak nieźle namieszali w przeróżnych zestawieniach, czego dowodem zaszczytne pierwsze miejsce w naszym rankingu. Jaki jest sposób Wilgi na sukces? Ładne melodie, bezkompromisowość artystyczna, odrobina tajemnicy i... niedosyt. Bo Wilga to płyta krótka - za krótka. Robiąca wielki apetyt na kolejne nagrania. No i ten cover Killera na koniec - zostawiający słuchacza z rozdziawioną buzią. [m]

2. Moonglass: Webs
Ten poboczny projekt muzyków Tides Of Nebula dość nieoczekiwanie zaowocował wszystkim tym, co w post rocku najbardziej rajcujące. Intrygujące riffy, pomysłowe aranżacje oraz nieinwazyjne melodie (!) wyśpiewane przez Mateusza Gudelisa. Ten wydawałoby się mało odkrywczy prog-post-rock absorbuje się bez znudzenia do ostatniej minuty. [avatar]

3. Evvolves: Hang
Hipnotyczna pętla basu i gitary, elektroniczne pikanie i schowany wokal. I nagle pierdut. Eksplozja, wybuch, rzeźnia. Coś pięknego. I praktycznie każdy utwór z debiutanckiej kasety tego warszawskiego kwartetu robi takie wrażenie. Takiego shoegaze'u łaknę jak kania dżdżu. [m]

4. Die Flote: Pizza 
Swobodnie zagrana, pozbawiona spinki gitarowa muzyka, w której słychać Pavement czy Weezer (kiedy jeszcze dało się go strawić). Na dwanaście utworów Pizza ma co najmniej połowę przebojów. [m]

5. Daniel Spaleniak: Dreamers
Surowe, zimne, ale i poruszające brzmienia skonfrontowane z Dylanowską wrażliwością. Proste piosenki o poważnych sprawach i duch zadumy, który unosi się nad twórczością tego utalentowanego łodzianina. [zeno]

6. Limboski: Verba Volant
Do olśnienia, oprócz doskonałego brzmienia, potrzebne są jeszcze dobre kompozycje, brawurowe wykonawstwo i charyzma wokalisty. Trzeba przyznać, że na Verba Volant Limboski ma je wszystkie pod butem. Piosenki, mimo często niełatwych rozwiązań melodycznych, wpadają w ucho, lider swoim chropawym głosem potrafi wywołać ciarki na plecach, a maestria muzyków nie podlega dyskusji. Zespół powrócił z dalekiej podróży do Delty Missisipi i pozamiatał na polu piosenki z polskim tekstem. [m]

7. Julia Marcell: Sentiments
Po rozbuchanym kompozycyjnie i stylistycznie albumie June, Julia stawia na minimalizm środków. Nowe utwory powstały w skromnym składzie, tak aby możliwe było ich wykonanie na perkusji, basie i gitarze. Mimo tego założenia na Sentiments mamy takie bogactwo nastrojów i środków wyrazu, że znów nie ma szans na nudę. Rozwijająca się na zachodzie kariera Julii jest dowodem na to, że dobre chęci to nie tylko materiał brukarski, ale w połączeniu z ciężką pracą klucz do sukcesu. [m]

8. Król: Nielot 
Błażej Król. Noworomantyczny. Depresyjny. Eskapistyczny. Można było się obawiać, jak poradzi sobie po zawieszeniu działalności UL/KR, ale teraz widać to wyraźnie - cokolwiek nie nagra, klękniemy przed nim w bałwochwalczej pozie. To nasz król! [avatar]

9. Hanimal: Poetry About The Point 
Hermetyczne teksty i niezwykle charakterystyczny głos Hani Malarowskiej to jedyne wyzwania, które stają przed słuchaczem pragnącym zgłębić świat „geometrycznej poezji”. Cała reszta to bajkowa alternatywa, która wzrusza i porywa mnogością muzycznych doznań. [zeno]

10. Karate Free Stylers: Nothern Youth 
W pogoni za oryginalnością często zapominamy o dźwiękach, które kilkanaście lat wcześniej zmieszały się z naszą krwią na skutek nadprodukcji młodzieńczych hormonów. Karatecy przypominają dobre czasy świetności Sub Popu, a ultraprzebojowe refreny uruchamiają pamięć genetyczną, która powoduje, iż jeszcze raz jesteśmy x lat młodsi, kiedy to wzdychaliśmy do dziewczyn w glanach i flanelowych koszulach. [avatar]

11. Innercity Ensemble: II 
Pozaświatowy, szamański trans wcielony w jazzowo awangardową improwizację. Zero akademizmu, za to próba dążenia do esencji muzyki i odkrycia psychodelicznego sensu istnienia. Rzecz nie do opisania, a tylko do słuchania. [zeno]

12. Kiev Office: Statek Matka 
Nie jest to dzieło na miarę Antona Globby, ale dobrze wiedzieć, że zespół nie odczuwa wypalenia po ośmiu latach działalności, że ciągle czuje szczeniacką frajdę z grania zadziornej, głośnej muzyki. [m]

13. Kriegsmaschine: Enemy Of Man 
Prawdziwą głębię w black metalu osiąga się nie przez skumulowanie agresji i gwałtowności, ale poprzez znalezienie drogi do skanalizowania mroku, który tkwi w człowieku, ujarzmienie go i nadanie mu muzycznej postaci. M. jest w tym działaniu bezbłędny. [zeno]

14. Południca!: Królowa Czechosłowacji
Wzorcowy przykład, jak połączyć folk i muzykę ludową z nowoczesnością. To nie musi być Cepelia w rytmie disco, można z takiej mieszanki ukręcić oryginalny deser, coś wprowadzającego nową jakość do szeroko rozumianej muzyki pop. Zręczne, dowcipne teksty po polsku dodają całości smaku. [m]

15. 3moonboys: Na tym zdjęciu wcale nie wyglądasz grubo
Transowość i rytmiczność. Duszność i introwertyczność. Bydgoszczanie są jak wino, w swojej długiej alt-rockowej historii potrafią kolejny raz pozytywnie zaskoczyć efektem artystycznych poszukiwań. Czyżby chcieli być naszym lokalnym Radiohead? Nie mamy nic przeciwko! [avatar]

16. Der Father: Wake Up
Der Father nie idą na żadne kompromisy. Jeśli chcą zrobić ci w mózgu rozpierduchę, to ją zrobią, bez względu na konsekwencje. Płyta ciężka, dziwaczna, ale oferująca mnóstwo satysfakcji dla otwartego słuchacza. [m]

17. Lux Occulta: Kołysanki 
Powrót blackmetalowych awangardzistów, którzy z metalem nie mają już nic wspólnego. Zamiast tego zapraszają w odjazdową podróż po Małopolsce wziętej ze snów Davida Lyncha, obrazów Wojciecha Smarzowskiego i młodopolskich oparów absyntu. [zeno]

18. Solitude State: Full Time Dreamers
Post-corowe dzieło ze smutkiem na pierwszym planie. W recenzji pisaliśmy, że płyta dotrze do garstki słuchaczy, którzy takich dźwięków potrzebują. Niestety, byliśmy złymi prorokami. Zespół zawiesił działalność, a samo wydawnictwo mignęło niezauważone. Smutek. [avatar]

19. Peter J. Birch: Yearn 
Już nie Ameryka i jej środkowy zachód, a indywidualna świadomość pełną gębą. Doskonały dowód na to, że mając wrażliwość "countrymana" można u nas odnieść sukces i powiedzieć coś swojego. A jak w tle przemyka jeszcze Nick Cave, to już w ogóle robi się genialnie. [zeno]

20. We Call It A Sound: Trójpole
Zespół na wskroś anglosaski (jeśli chodzi o inspiracje i wpływy) na trzeciej płycie zafundował wielką stylistyczną woltę. I nagle okazało się, iż czerpanie z ludowego folku jest w dobrym guście, a język polski ma tyle samo potencjału co angielski. Gdyż Trójpole, mimo wypełnienia na wskroś współczesnym miksem zwichrowanych odmian elektroniki, odważnie flirtuje ze spuścizną dawno przebrzmiałych przodków. A finalny efekt wciąż „żre” nawet po roku od premiery. [avatar]


EP-ka Roku




1. Queer Resource Center: Queer Resource Center 
Myśleliście, że rok 2014 będzie inny i w EP-kach wygra wreszcie jakaś elektronika? Terefere, my jak zwykle mamy na szczycie coś gitarowego. Nawet jeśli jest to kolejne efemeryda, o której za rok nikt nie będzie pamiętał (choć my jak zwykle mamy nadzieję na coś więcej). Póki jeszcze istnieją, cieszmy się ich interpretacją wyczepistego dance punka. Let's dance! [m]

2. George Dorn Screams: Ostatni dzień 
Stare dobre Dżordże próbują się z krótkimi formami i z językiem polskim. W obydwu przypadkach z sukcesem chociaż trochę jakby zatracają tutaj własną tożsamość. [zeno]

3. Milcz Serce: Mota 
Oni nie zawodzą. Po nieco okrojonym z przebojów albumie Nawyki/Kolizje prezentują EP-kę, której esencją jest piosenkowość. W opublikowanej rok temu recenzji napisałem: Panie i Panowie, przed wami najlepszy polski zespół indiepopowy! Podtrzymuję te słowa. [m]

4. Oxford Drama: Oxford Drama 
To kolejna cegiełka w budowaniu polskiego "sophisticated pop". Ładny głos Małgorzaty Dryjańskiej oraz stylowa, zamszowa elektronika Marcina Mrówki robi uszom dobrze. Takie rzeczy słyszeliśmy ostatnimi czasy bardzo często. Tu mamy cztery dobre kawałki. Na tyle dobre, że EP-ka wylądowała wysoko w naszym zestawieniu. [avatar]

5. Echoes of Yul: Tether 
Najdłuższa EP-ka świata dowodem na to, że drone to muzyka o niezliczonej ilości oblicz. Mocny autorski materiał plus genialne remiksy dokonane m.in. przez członków Today is The Day czy Dalek. Płyta na światowym poziomie. [zeno]

6. Sjon: Human 
Nowe idzie od Łodzi. Przez czternaście minut Sjon nie umizguje się do publiczności i serwuje garść neurotycznego indie rocka, w którym można się zwyczajnie zatracić. [avatar]

7. Beaver: Cold Hands 
Beaver, mimo fatalnej nazwy, ma szansę zostać gwiazdą europejskiego hard core’a. [m]

8. Radiovidmo: Radiovidmo 
Ze spotkania muzyków z trzech dość odległych od siebie miast wychodzi fajna, trochę niedzisiejsza muzyka. W starym stylu gitarowa, nieco radioheadowo neurotyczna, rozpięta między nerwowymi szarpnięciami strun a płaczliwym wokalem. [m]

9. Spirit: Spirit 
Jak połączyć surowy groove stonera z technicznym obłąkaniem Gojiry i odrobiną psychodelicznego klimatu? Ja nie wiem, ale Spirit wie to doskonale przemocą wdzierając się na rodzimą scenę ciężkiego grania. Mocne przeżycie. [zeno]

10. Straight Jack Cat: EP 2 
Nic nowego nie wymyślili, ale to jak podali surową rokendrolową muzę, zabija intensywnością i barbarzyńsko mocnym brzmieniem. Tak pisaliśmy przed rokiem o EP One w Panikarzowym podsumowaniu. Nic się nie zmieniło. Nawet miejsce na naszej liście :) [avatar]

W drugiej części: Nadzieja, Najlepszy tekst po polsku i Najlepsza piosenka roku 2014 wg WAFP. Zapraszamy!

Zestawienie przygotowali: avatar, m, zeno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni