4 sierpnia 2010
52UM: Superego (Offside Records, 2010)
Robert Brylewski przeżywa drugą młodość. W zeszłym roku wrócił w szeregi Armii, by nagrać interesujący album Freak, tegoroczne lato upływa pod znakiem odrodzonego Kryzysu. Druga płyta 52UM-u była dla mnie zaskoczeniem. Debiut był niszowym, wydanym własnoręcznie wydawnictwem budzącym zainteresowanie przede wszystkim w kręgach fanów legendarnego gitarzysty. Chyba nikt nie oczekiwał, że zapracowany Brylewski znajdzie czas na kolejną przygodę z Konradem Januszkiem - tekściarzem i kompozytorem materiału na Superego. A jednak się udało.
Fani wczesnego Izraela, Brygady Kryzys czy Falarka mogą być trochę zawiedzeni. Czasy, gdy Brylewski z lekkością wywijał swoje psychodelie, dawno minęły. Nawet bohaterowie potrafią być zmęczeni. Na Superego znajdziemy zaskakująco proste, nośne piosenki. 52UM jest wciąż szorstką, pełną kanciastych riffów kapelą, jednak w jej twórczość wkradło się sporo powietrza. To płyta rozliczenie. Wydana w momencie gdy muzycy mogą sobie pozwolić na brak pośpiechu i spojrzenie na dotychczasowe życie z dystansu. Stąd z dźwiękach oprócz buntu pojawia się także nostalgia i stany okołodepresyjne.
Ale to nie charakterystyczna gitara jest głównym punktem przyciągającym uwagę słuchacza. Pierwszy plan należy do wokalisty. Konrad Januszek śpiewa zmęczonym głosem, nawet w pogodniejszych utworach ciężko uwierzyć, że się uśmiecha. Do tego dochodzą specyficzne, poetyckie teksty, często naznaczone czarnym pesymizmem. Najbardziej wstrząsające jest schizofreniczne Ego: Wyjdź ze mnie/ Człowieku zły/ Wyjdź ze mnie/ Kto w pogoni za swoim szczęściem/ Nie liczy się z nikim? Stanów lękowych doświadczamy też w kapitalnym noisowym To My Son. Januszek w tekstach podejmuje cały wachlarz tematów ważnych dla starzejącego się człowieka. W Małym wojowniku między wersami wyczytuję obawę przed brutalizacją młodego pokolenia. Swoistym rozrachunkiem dotychczasowego życia są połamane rytmicznie Schody. Lekko makabryczny jest Przedsen do tekstu Tadeusza Gajcego. To opowieść o nadziei. Jednak warstwa muzyczna od początku zapowiada katastrofę. W takim towarzystwie zupełnie nie przekonują pogodne Struny ani nijakie balladowe Kwiaty. Zdecydowanie wyróżniają się Granice z ciekawie prowadzoną, lekką, pełną przestrzeni mini-solówką. Choć to piosenka o nieuchronności śmierci. Chwilę odpoczynku od ciężkich spraw dostajemy w Jasność dnia. Dobry przykład, że spełniona miłość jest najlepszą odtrutką na życiowe niepowodzenia.
Superego to płyta nagrana przez facetów z wieloletnim doświadczeniem – artystycznym i życiowym. Nie ma na niej ukłonów w kierunku młodego pokolenia, żadnych mrugnięć okiem i chęci przypodobania. Zdaję sobie sprawę, że ktoś może odebrać 52UM za starych dziadków, którzy z uporem maniaka grają dawne przebrzmiałe rocki. Z drugiej strony ta staroświeckość jest o wiele bardziej szczera niż silenie się na młodzieżowość przez nasze podtatusiałe gwiazdy. Autentyzmu na płycie nie brakuje. [avatar]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/52um
Przeczytaj też 52UM:52UM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
"you can only believe your love", ta akurat staroświeckość chyba nigdy nie wyjdzie z mody. w tej muzyce nie ma nic, co jest przebrzmiałe, nie potrzeba żadnych ukłonów w stronę młodego pokolenia, bo ono też czasem lubi melancholijnie zastanowić się nad życiem, młodzież to nie tylko buntownicy, grzebiący Francję wraz z Kumką Olik, to również ludzie, których wrażliwość kształtują teksty Curtisa, czy bardziej współczesnych nam osobistości, mających dzisiaj coś do przekazania. zawsze miło jest posłuchać, czegoś, co nie jest na wskroś przesiąknięte plastikiem, nacieszyć uszy wyjątkowym, gitarowym brudem. bardzo dobre teksty, klimat skłaniający do przemyśleń, to doświadczenie, genialne "to my son". świetna propozycja.
OdpowiedzUsuńFrancję grzebało Madame już w latach 80, ale Brylewski to taki dinozaur, który nie chce wyginąć i nie daje się zagrzebać;) I dobrze, bo "to my son" wyłączyło mnie z życia na sporą część dnia. To o czymś świadczy.
OdpowiedzUsuńCHWALA NIEZLOMNYM!!!
OdpowiedzUsuńeetam
OdpowiedzUsuńdobre!
OdpowiedzUsuń