27 sierpnia 2010

Południca!: Spóźnione wejście w XXI wiek (W Moich Oczach, 2010)


W tym roku niemodne jest łączenie muzyki góralskiej z Jamajką ani pogańskich legend z metalem. W tym roku modne jest łączenie wszystkiego ze wszystkim w celu uzyskania etnopopu.

W zespołach, które próbowały jakoś pogodzić folklor czy też etno ze współczesnymi brzmieniami zawsze drażniło mnie zbyt poważne podejście do tematu, zacięte miny, bezkompromisowa rekonstrukcja szamanizmu, brak umiaru w eksperymentowaniu. Trudno znaleźć inną grupę, która bawi się ludowymi motywami, tworząc przy ich pomocy wpadające w ucho melodyjne piosenki. Możecie to nazwać etno dla laików, ale Południca zgrabnie sfastrygowała te niepasujące do siebie kawałki dźwiękowych szmatek. Efekt jest co najmniej ciekawy.

Komiksowa szata graficzna albumu, komiksowe ksywki członków zespołu (Catwoman, Hellboy, Srebrny Serfer itd.) dają do zrozumienia, że muzyka zawarta na płycie Spóźnione wejście w XXI wiek będzie: a) nie do końca poważna, b) mało jednorodna, c) pełna popkulturowych odniesień. I tak właśnie jest. Zespół odważnie łączy motywy z kompletnie różnych bajek, skacząc od stricte ludowych melodii do tanecznych rytmów, poddaje recyklingowi słowiańską mitologię uwspółcześniając podania, bawiąc się absurdalnymi skojarzeniami i snując groteskowe opowieści, które zwykle okazują się być czymś zupełnie innym niż wydawało się na początku.

Otwierający płytę utwór Wieloryb jest dość mylący – złowieszczy klimat rodem z wiedźmińskiej legendy i szamański rytm w końcówce wybuchają chaosem sekcji dętej, z którego wyłaniają się solówki na saksofonie i klarnecie. Następny numer – Południca – to prawdziwy dynamit. Wściekle intensywny rytm rzuca na parkiet w szalony taniec. Dziką melodię podkręcają świszczące fujarki i ostry, zaczepny wokal Catwoman, który musi skojarzyć się z manierą Renaty Przemyk. To najbardziej dynamiczny, obok Nosorożca, fragment płyty. Dalej jest spokojniej (a i wokale przyjemniejsze dla ucha), choć zdarzają się ciekawe zwroty akcji. Na uwagę zasługuje Hatija Ajhejtja, który rozwija się z minimalistycznego rytmu w ekstatyczny finał. Oczywiście przezabawna Chinka, na mandoli wygrywająca westernowy temat, z końcówką, która idealnie nadawałaby się do zilustrowania pełnego akcji filmu przygodowego. Łado, w którym nastrój zmienia się diametralnie z melancholijnej ballady w rytmiczny jazzujący czad. Urokliwe, wypełnione niewinnym brzmieniem cymbałek Ostrygi, roztańczone Latawce, wreszcie cudownie nastrojowa Diabolica, zwieńczona elektronicznymi pomrukami, sprzężeniami i kakofonią instrumentów smyczkowych. Zespołowi nie brakuje zwariowanych pomysłów.

Podobnie jest z tekstami. Nigdy od początku nie jesteśmy pewni, czy przewrotna Catwoman nie wykręci jakiegoś numeru, który postawi wszystkie założenia na głowie. W Łado klimat zdaje się sugerować, że tekst traktuje o pogańskim bogu Ładzie, tymczasem jest o... samochodzie marki Łada, a także paru innych sztandarowych wytworach socjalistycznej motoryzacji. W Południcy przywołano legendę o słowiańskim demonie dręczącym ludzi na polach, ale w wydaniu nowoczesnym, elektryczno-elektonicznym. Infradźwiękiem przywabiłaś tu kochanka/ Ultrakrótki pocałunek, podczerwone wargi/ Podobno już nigdy nie będzie spokojnie spać/ Elektryczna, eteryczna południca! Takich słownych zabaw jest więcej, niektóre naprawdę potrafią zaskoczyć pomysłowością.

W tej beczce miodu znalazła się jednak łyżka dziegciu – płyta nie brzmi tak dobrze, jak powinna. Jest tu masa dźwięków, które po prostu giną w mało klarownej produkcji. Nie zawsze można zrozumieć, co śpiewa wokalistka. Brakuje też dynamiki i mocy – a że Południca ma moc, miałem okazję przekonać się na żywo podczas tegorocznego festiwalu Maj Music. To jednak drobiazg przy wszystkich zaletach i przyjemnościach, jakich dostarcza słuchanie tej oryginalnej muzyki. [m]

Południca:



Strona zespołu: www.myspace.com/poludnica

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni