1 listopada 2010

The Complainer: The Amor (Mystic, 2010)


Dziennik z podróży. Dzień 1. Meksykanie to gościnni i serdeczni ludzie. Lubią rozmawiać, a najczęściej wypowiadane przez nich słowa to „dollars” i „pesos”. Fajnie się z nimi dogadujemy. Dzień 3. Zatrucie pokarmowe. Cały dzień w hotelu. Dzień 5. Udało się nam nagrać sympatycznego staruszka na ulicy. Nie wiadomo o czym śpiewa, ale da się to wykorzystać na płycie. Kończą nam się pesos, może uda się im wcisnąć złotówki?...

Tak sobie żartuję, a wyprawa Wojtka Kucharczyka i jego muzyków do Ameryki była poważnym i poważnie udokumentowanym przedsięwzięciem (dokładny raport). Pokrótce: wyjazd do USA (Miami) i Meksyku zaowocował nagraniem sporej ilości materiału, zarówno studyjnego, jak i w postaci ulicznych, naturalnych dźwięków z tubylcami w roli głównej. Sporo tego latynoskiego klimatu słychać na płycie – można ją właściwie uznać za dziennik z podróży, bo i dźwięki i warstwa tekstowa mają bardzo luźny, południowoamerykański charakter.

W porównaniu z poprzednim albumem jest znacznie bardziej alternatywnie. Hałaśliwie, chaotycznie, surowo – produkcja jest daleka od popowych standardów. Piosenki spinają dźwiękowe miniatury zarejestrowane na ulicach Mexico City – uliczni grajkowie, sprzedawcy, zaczepieni przechodnie coś mówią, śmieją się, domagają pieniędzy, śpiewają, grają na ludowych instrumentach. Dużo się dzieje, choć z czasem ma się ochotę te wtręty pominąć i tu wynika pewien problem, ponieważ nie zawsze się da. Czasem po prostu mam ochotę posłuchać konkretnej piosenki, ale muszę się jeszcze przebić przez dwuminutowe pogaduszki pana Wojtka z lokalsem. Taki już urok The Amor.

Piosenki są fajne. Szalone, ale chyba nikt się nie spodziewał po Complainerze, że pójdzie w kierunku romantycznych pościelówek. Kapitano atakuje zwariowanym bitem i wykręconymi syntezatorowymi efektami, Flexible Days wywołują banana na twarzy słodkim duetem Kucharczyka z Asi Miną i urokliwą partią klawisza. A propos banana – Bananabox to chyba największy potencjalny przebój. Jest i polski - zabawny! – tekst (Wszystkie koszule Morrisseya/ Wszystkie czapki Janerki/ Dobry kostium to moc/ Jak meksykański koc), staroszkolna gitara i cała masa porąbanych zmian rytmu. Yummy. W Every Touchscreen ekipa Kucharczyka flirtuje z popowym refrenem, ale sielankę natychmiast burzy zupełnie od czapy wklejonym kawałkiem ulicznej rejestracji. High Spirits poraża agresywnym postpunkowym, ocierającym się o noise riffem. Black Eyes z zupełnie innej beczki wkręca sterylnym studyjnym brzmieniem; dla kontrastu Teoti WiFi to wokal Kucharczyka nałożony na – improwizowany, jak sądzę – występ meksykańskich grajków. Nie da się nie wspomnieć o Rytuałach z całą masą hałaśliwych dęciaków i mocno zrytmizowanym, nieco funkowym Somebody, Nobody. Na deser zostawiam sobie Seq – prawdziwą perełkę, z Asi Miną w roli wokalistki. Ten moment, kiedy utwór zupełnie zmienia nastrój i podąża gdzieś w kierunku najbardziej ściskających serducho kompozycji Pustek. Piękna partia smyków i odsunięty w tył wokal Asi. Cudo!

Teksty jak zwykle u Kucharczyka rozwichrzone. Oprócz wariacji na tematy latynoskie (Stewardessy i piloci/ Inuici, hotentoci/ Yerba mate, quesadillas/ Pączek, pieprzyk i wanilia/ Rytuały, rytuały/ Piękny świat bywa wspaniały!) słychać fascynację przedziwnym światem nowoczesnych technologii (Pani z gpsa zadziwia mnie/ Cierpliwa jest, niezłomna jest/ Drogę mylę - ona przelicza). Trudno się nie uśmiechnąć na taką wyliczankę:

this is not Miami City
this is not New York
this is not Mexico City
this is not tiny city
this is not big city
this is not Skoczów
this is not Sydney
this is not Moscow
this is not Berlin
this is not Paris
this is not Bogota
this is not Rio de Janeiro

Dużo słońca i radości. Pozdrowienia z Meksyku – całusy. [m]

Seq:



Strona zespołu: http://www.myspace.com/thecomplainer

Przeczytaj też Power! Joy! Happiness! Fame!, The Complainer & The Complainers

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni