14 listopada 2010
Mikirurka: I Hate You Rock’n’Roll (Heavymusic Records, 2010)
Panienki lgną do niego jak muchy do lepu, nie stroni od alkoholu, a dokładniej, unika niepicia alkoholu, lubi dać w mordę, a kiedy sam oberwie, nie płacze, tylko uśmiecha się bezczelnie i obiecuje, że jeszcze się odkuje. Proszę państwa: Mickey Rourke. To znaczy: Mikirurka.
Długo czekali na debiut z prawdziwego zdarzenia. Wprawdzie udało im się nagrać trzy lata temu coś w rodzaju pierwszej płyty, ale nigdy nie ukazała się ona na fizycznym nośniku. Potem były dwie EP-ki i wreszcie płyta jak się patrzy. Odpowiednio brzmiąca i wyglądająca. I niedroga:)
Początkowo do muzyki Mikirurki dobrze pasowało określenie stoner rock. Dziś użyłbym raczej określenia „po prostu rock’n’roll”. Jest tu trochę hard’n’heavy, ale i sporo klasycznych bluesowych patentów, a nawet szczypta funku. Piotr Warszawski i jego ekipa nie traktują swojego grania ze śmiertelną powagą – piosenki Mikirurki zawsze miały dość ironiczny charakter. Goście dostrzegają nadętą pozę niektórych rockmanów i śmieją się z niej w żywe oczy. Find an easy girl/ Make a pervert song/ Say it’s for her/ You won’t regret/ Be macho tough/ Pretend and play/ Athletic pose/ It could be worse.
Na płycie jest trochę srogiego łojenia na przesterach (Fashionable, Food For Powder, I Hate You Rock’n’Roll), ale całość generalnie ma lekki, rozrywkowy sznyt. W otwierającym Tiger Could Be Stronger w hardrockowe riffy wpleciono rozluźniające klaskanie do rytmu, Fuckin' Funky Monkey kręci funkowymi zwrotkami i „pyskatymi” wokalami, Ain’t No Harm buja bluesowym basem i świetnymi partiami harmonijki ustnej. Znalazło się miejsce na przebojowy, niemal taneczny numer Break The Law (kapitalne brzmienie dwóch zestawów perkusyjnych, brawo!), przyciężkawą balladę w stylu niezapomnianej But Mine (On My Grave) oraz delikatną piosenkę zaśpiewaną przez zaproszoną na gościnne występy Annę Bachul (Moonlight Star). To nie wszystkie warte uwagi kawałki. Wspomnę też z chęcią o Voo-dah (świetny refren), nieco QOTSA-owskim I Prefer Your Mom i odprężającym One Day.
Jest tu wszystko, czego oczekujecie od ponadczasowego rocka: wokalista z mocnym głosem, trochę brudu, trochę melodii, gitarowe solówki i mocne uderzenie sekcji. Ja to kupuję, łącznie z humorystycznym wizerunkiem zespołu i komiksową wkładką płyty. [m]
One Day:
Strona zespołu: http://www.myspace.com/mikirurka
Przeczytaj też Mikirurka: Dead Hero Or Living Coward
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
niby fajne - na papierze wszystko super - ale tak naprawdę to niestety mocno przeciętne granie
OdpowiedzUsuńDzięki WAFP za recenzję, a Anonimowemu za opinię - mamy nadzieję że przesłuchałeś całą płytę, a nie oceniasz po jednym numerze.
OdpowiedzUsuńWidzę, że ciężko przyjesz krytykę Mikirurka :). Nie martw się to normalne, a krytyka zawsze przecież będzie. Róbcie swoje. Pozdrowienia James Dead
OdpowiedzUsuń