20 lipca 2011

Chasing The Sunshine: Crumb Of Hope EP (wyd. własne, 2011)


Ukrywający się pod nazwą Chasing The Sunshine Maciek Buźniak wraca z czterema nowymi kompozycjami. Po pierwszej EP-ce można było zakładać się w ciemno, że ze względu na warunki głosowe chłopak dość szybko da sobie spokój ze śpiewaniem. Ale nie, wewnętrzny imperatyw nakazywał pisać kolejne piosenki i wyśpiewywać je fałszującym, skrzeczącym głosem...

Mateusz Romanoski z Fuck you, Hipsters! trafnie spostrzegł, że fatalny głos przy odrobinie talentu można przekształcić w coś charakterystycznego i intrygującego. Maciejowi jeszcze daleko do pożądanego efektu, jednak w nowych utworach nie daje zbyt wiele czasu na analizowanie każdej nieczystości i fałszu. W prostych folkujących utworach przemyca cały wachlarz nie najweselszych emocji. A że czyni to z pasją, to i efekt finalny jest pełen autentyzmu.

EP-ka zaczyna się utworem pasującym do repertuaru Pauli i Karola. Chasing the Sunshine to wesołe, bezpretensjonalne, okraszone pogodną harmonijką ogniskowe granie. Ze względu na brak tekstu rzecz może i wylatuje zaraz drugim uchem, ale postęp od 2008 roku jest zauważalny. Wraz z pierwszymi taktami Crumb of Hope robi się posępniej. W głosie Macieja słychać jakiś niezaleczony ból i żadne dzwoneczki nie dają rady wymyć z piosenki czarnych smug. W dwóch pozostałych kompozycjach młody singer/songwriter pokazuje szpony. Learning By Heart to prawdziwy pokaz furii. Buźniak nawet nie próbuje śpiewać czysto. Nie wyrabia w bardziej emocjonalnych partiach, ale... to ma sens! W liniach melodycznych Maciek często nie może złapać oddechu, dzięki czemu jego wokal balansuje na cienkiej linii między śpiewem a krzykiem, swobodą a podduszeniem. Inna sprawa, że w tym kawałku swoje robi bardzo oszczędnie użyta gitara elektryczna. Fajny song, ale tuż obok jest równie dobry, może nawet lepszy! Win With Yourself to zaskakująco dobry popis uzupełniających się partii akustycznych i elektrycznych. Buźniak pokusił się nawet o dodatkową ścieżkę z chórkami. Wszystkie te chore okrzyki mają „emowy” zapalnik, ale właściwie ciężko sobie wyobrazić w ich miejsce coś innego. Udane zakończenie tego krótkiego wydawnictwa.

Cóż mogę powiedzieć na koniec? Facet nie powinien śpiewać. Od jego głosu więdną uszy. A że właśnie niedawno nagrał 14 minut więcej niż przyzwoitego gówna, niech robi to dalej. Gdyż mimo że bez problemu EP-kę można zjechać z góry na dół, to właściwie mi się ona podoba. Nawet bardzo! [avatar]

Strona artysty: http://www.facebook.com/chasingthesunshine

EP-ka w naszym dziale download.

Przeczytaj też: New Day Is Coming EP

1 komentarz:

  1. Ostatnia część nie ma żadnego sensu. Niech śpiewa, nie każdy musi wyciągać wszystkie partie. Ważne, ze robi to z pasji a muzyka płynie z serca i za to mam do gościa szacunek!

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni