8 marca 2016

Swallows Fly Low: Soulness (wyd. własne, 2016)


Mikołaj Szatko nie zdążył właściwie zadebiutować, a już sprezentował słuchaczom pożegnalny album.

O krakowianinie pisaliśmy trzy lata temu, gdy ukazała się obiecująca EP-ka Only Night. Nagrana na emigracji, w Edynburgu. Później przestałem śledzić dokonania artysty i przegapiłem moment jego wyjazdu do Chicago. Dopiero niedawno nieprzewidywalny Facebook pokazał mi na ścianie info, że pod szyldem Swallows Fly Low ukazała się na Bandcampie płyta Soulness. W dodatku to wydawnictwo pożegnalne i koniec projektu SFL. Ale raczej chodzi o zaprzestanie działań pod tą konkretną nazwą niż zerwanie z muzyką w ogóle. Gdyż Mikołaj w postach nakierowuje na inne nazwy, pod którymi się udziela.

Wyszła długa płyta - piętnaście kompozycji trwających łącznie prawie siedemdziesiąt minut. Sporo, lecz album nie nuży. Mają na to wpływ zaproszeni goście, ale też dość rozległy zakres inspiracji: undergroundowy hip-hop, 2-step, downtempo, wszelakie odmiany click-elektroniki, aż po trip-hop, dream-pop i shoegaze. Czy Soulness może posłużyć za ściągawkę co się teraz tworzy w Stanach? Nie jestem osłuchany w tym gatunku, aczkolwiek ilość produkcyjnych FX-ów tu zastosowanych każe z uznaniem potaknąć głową. Misterne zrywanie beatu, pogłosy, glitche, zapętlenia, skrecze są bogatym zapełnieniem każdej kompozycji. Ale Szatko zawsze pamięta o melodii. Pomijając rapowe nawijki (to dla mnie najmniej interesująca część płyty) w większości utworów królują niezłe głosy i linie melodyczne, przy których percepcja poddaje się bez problemu kojącym częstotliwościom.

Lubię głos Mateusza - mroczny, zmęczony, darkfolkowy właściwie - a rzeczy, w których śpiewa od razu uczepiają się mózgu. Growing Older, Homes Unscathed, Leaving These Shores to piosenki, gdzie zmęczony wokal udanie czesze poszarpane faktorie rozbieganych impulsów elektrycznych, układając bitowe robaczki w zgrabnym szeregu. Również zaproszeni goście bez większego wysiłku odnajdują się w twórczości SFL. Bardzo lubię Burn Your Rooftops z „wyszczekanym” udziałem faeriey. GregB w To Win Is to Dream nasącza kawałek fajnym soulowym klimatem, a Bianka Fish z fińską gracją ubarwia Unwind.

Facet pracuje na swoją markę za Oceanem, gdzie konkurencja jest większa i trzeba mocno się postarać, by się przebić. Tu na miejscu mamy Noona, Zamilską i Wojciecha Kucharczyka. Mimo to warto dać Soulness szansę. [avatar]



Strona artysty: https://www.facebook.com/SwallowsFlyLow

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni