20 stycznia 2017
Mooryc: Wiped Out (Sonar Kollektiv, 2016)
Poznaniak-berlińczyk Mooryc był jednym z naszych największych odkryć 2013 roku, kiedy to wydał świetną elektroniczną płytę Roofs. Po trzech latach wraca z nowym albumem, na którym gra na banjo* i zmienia się w singer/songwritera. Niestety.
W wywiadzie dla serwisu Rytmy.pl Mooryc mówi, że od lat planował wydanie takiej płyty, a brzmienia akustyczne nie są dla niego niczym nowym. Dla słuchacza znającego jedynie elektroniczne oblicze artysty musi to być jednak spore zaskoczenie, by nie powiedzieć wprost – szok poznawczy.
Absolutnie nie mam zamiaru szufladkować artystów i narzucać im własnej wizji ich twórczości, ale… Mooryc był dobry jako twórca bitów snujący niskim mrocznym głosem swoje wielkomiejskie opowieści. Jako brzdąkający na śmiesznej gitarce singer/songwriter jest zwyczajnie nijaki. Piszę to z bólem serca, ale Wiped Out jest potwornie nudnym albumem. Monotonnym i przewidywalnym. Mooryc zawodzi na nim zarówno jako wokalista (ciągle ta sama tonacja, niemal identycznie zaczynające się piosenki), jak i kompozytor. Piosenki są podobne do siebie tak dalece, że gdy pierwszy raz „skanowałem” zawartość folderu z plikami, przez chwilę podejrzewałem, że doszło do fatalnej pomyłki i zamiast pełnej płyty dostałem sklonowany jeden i ten sam utwór.
Tak naprawdę jedynie piosenki, w których pojawia się odrobina elektroniki i bardziej wyrazisty rytm, i przez chwilę instrument strunowy schodzi na dalszy plan, wnoszą coś interesującego, potrafią zwrócić na siebie uwagę słuchacza. Mam tu na myśli szczególnie Bad Luck z gęsto nabijanym rytmem i przejmującym główną rolę syntezatorem, Certain Opportunities At Your Door, które jest po prostu piękną minimalistyczną balladą z prowadzącym ją delikatnymi akordami elektrycznym pianinem i paroma odtwarzanymi do tyłu dźwiękami, czy Who Are You Now, gdzie bit zachęca do ostrożnych pląsów. Dorzuciłbym jeszcze Inconceivable, z urokliwym (naprawdę ładnym) motywem gitary akustycznej i otwierający płytę utwór We Were Ready – za przewijający się ciekawy motyw jak ze starej płyty.
Tak jak w podsumowaniu recenzji Roofs pisałem „Z pewnością jeden z najlepszych albumów ubiegłego roku - nie możecie go przegapić!”, tak w podsumowaniu recenzji Wiped Out z czystym sumieniem napiszę: możecie sobie darować. [m]
Strona artysty: https://www.facebook.com/mooryc
*Lub ukulele. Zabijcie mnie, ale nigdy nie potrafię ich od siebie odróżnić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz