4 sierpnia 2017
Zwidy: Zwidy EP (wyd. własne, 2017)
Muzyka korpo-niewolników.
Wśród tagów, jakimi opisali swoją debiutancką EP-kę, pojawia się określenie „korpo-punk”, domyślam się więc, że ta trójka warszawiaków pracuje w jakiejś dużej firmie (firmach), a ujście swoich frustracji znajduje w graniu gitarowej muzyki. Choć te dźwięki słyszałem już wielokrotnie i to mam wrażenie, że częściej obcowałem z nimi jakieś dziesięć lat temu, to – uwaga! – te kilka piosenek brzmi naprawdę świeżo i frapująco. Duża w tym zasługa specyficznej maniery wokalnej Artura Koszałko, nieco rozlazłej, jakby niepewnej, przestraszonej, co daje całkiem intrygujący efekt. Ale zespół ma też pomysł na kompozycje, które obfitują w zwroty akcji i niezgorsze rozwinięcia. Do tego dołożyć należy teksty, które są o czymś i mamy debiut wart posłuchania.
Już otwierający EP-kę numer 4:35 zaskakuje złożonością i dłuższym, matematycznie rozegranym finałem. Sporo tu fajnych oldskulowych przesterów, ale całość ma chwytliwość indierockowych przebojów. Polip atakuje radykalnie przesterowanym basem i agresywnym riffem, który natychmiast wbija się w mózg. Ej, te korporuchy mają w sobie sporo furii, którą potrafią przetworzyć na analogowy jazgot. Zamiokulkas (to często spotykana w biurach, niezwykle żywotna roślina doniczkowa) – i znowu niebanalne zabawy z rytmem i brzmieniem gitary, do tego ten bas jako żywo kojarzący się z postcore’ową sceną Dischordu. Nakręcają się coraz bardziej! Częściej wychodzę z siebie niż ze strefy komfortu (cudowne wykorzystanie korpomowy, szacunek) porusza przejmującą melodią i tym niewyraźnie wydeklamowanym tekstem stłamszonego człowieka, który wszystkiego się boi i dusi w sobie całą frustrację. Kapitalne wejścia basu, zmiany tempa, ostra jazda w dalszej części utworu – dużo się tu dzieje. I ten przesmutny tekst na końcu: Chciałbym śpiewać, ale nie mam o czym, tak wiele mówiący o kondycji ludzi w obecnych czasach.
Gdy po raz pierwszy usłyszałem Zwidy, myślałem że to kolejny indierockowy zespół, który pojawi się i zniknie z mojej pamięci. Ale gdy poświęciłem mu więcej czasu, odkryłem w nim ogromny potencjał. Swoim depresyjnym podejściem do rzeczywistości i znakomitymi, złożonymi kompozycjami sprawiają, że chcę czekać na ich kolejne nagrania. Mam nadzieję, że nie długo. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/zwidy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
...a wszyscy, którzy podnieśli kradzione, to kurwy. Tak jest, również ci wierni, kochani fani chodzący na każdy koncert, każde juwenalia, w ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz