22 grudnia 2009

Adre'N'Alin: Cargo (wyd. własne, 2009)

Według jednych źródeł Adre'N'Alin to poznański kwartet, według innych - projekt jednoosobowy. Niezależnie od wybranej opcji - szefem, liderem oraz mózgiem projektu jest Igor Szulc. Po kilku nieformalnych EP-kach przyszedł czas na premierowe wydawnictwo. Człowiek wydał rzecz własnym sumptem, dzięki temu mamy prawie stuprocentową pewność, że Cargo podzieli los wielu niesłusznie zapomnianych płyt minionych lat. Na szczęście w sukurs przychodzą zdobycze techniki - krążek jest dostępny na Amazonie i iTunes, można go również posłuchać w całości na Last.fm. Oczywiście jest także do kupienia bezpośrednio od pana Igora, ale to oczywista oczywistość.

Czym zachwyca Cargo? Chilloutową, często ambientową elektroniką nasączoną klasycznym instrumentarium ze szczególnym uwzględnieniem fortepianu. Intrygującą wiolonczelą wyłuskaną z klubowego beatu. Niepokojącym, lekko neurotycznym nastojem. Orkiestrowym przepychem. I koniec końców - przejmującymi melodiami. Nie jestem dobry z name-checkingu. Podobne rozwiązania opanowali do perfekcji chociażby panowie z Depeche Mode. W muzyce Adre'N'Alin słychać lekkość łączenia elektronicznych loopów w nośne linie, czuć precyzyjną wiedzę o oczekiwaniach słuchacza. Igor nie atakuje ilością bitów na sekundę. Wydaje się być oazą spokoju. Co z tego, skoro przy niektórych kawałkach ciężko usiedzieć w miejscu.

O tym, że nie będzie banalnie, przekonują pierwsze sekundy rozpoczynającego całość New Land. Zaczyna się... filmowo, dźwiękiem trąb. Mgnienie oka i już jesteśmy na zupełnie innym lądzie. Proszę uważnie posłuchać zrodzonych w krzemie poszczególnych warstw. Brzmi jak ścieżka wysokobudżetowej produkcji, na miarę (bądźmy na czasie) Avatara. I głos pana Szulca. Głęboki, natchniony, bez cienia patosu.

Moim zdaniem „filmowość” kompozycji jest kluczem do odbioru całości. Sposób, w jaki dokonuje się mariażu elektroniki z pompatycznością klasycznych instrumentów, zasługuje na uznanie. W Second mroczna elektronika zostaje przerwana pełną furii partią fortepianu, której nie powstydziłaby się Tori Amos. Black Cat mógłby ilustrować opowiadania Edgara Allana Poe. Pokłady smutku i tęsknoty zalewają Remeber. Prosty patent: delikatne dźwięki skrzypiec, spokojny fortepian, melancholijny klimat. Byłaby to niczym nie wyróżniająca się pieśń, gdyby nie głos przywołujący dokonania Antony And The Johnsons. Moim ulubionym kawałkiem jest Wardrobe, w którym Igor śpiewa niczym Billy Corgan za czasów Adore. I te przeszywające elektroniczne, barokowe organy...

Ten euforyczny nastrój ochładzają momenty, w których autor pozwala sobie na bardziej klubowe odjazdy (Run To The Head) oraz te, w których trochę przynudza (Meat, Promise). Przy czym zaznaczam, iż Cargo jest wydawnictwem, które powinno się zażywać w całości, bez skipowania.

Miło odpocząłem od gitar i nawalania w perkusję. Debiut Adre'N'Alin mimo całej swej sennej otoczki, leniwie płynących dźwięków oraz melancholijnej atmosfery ma kilka momentów, w których gwałtownie podnosi się poziom adrenaliny. To świadczy o emocjach. Chyba nie ma nic bardziej nobilitującego dla artysty niż świadomość, że jego dokonania oddziałują na świadomość potencjalnego odbiorcy. Ja, w każdym razie, dałem się ponieść. [avatar]

Wardrobe:






Strona artysty: http://www.myspace.com/adreandalin

1 komentarz:

  1. Od niedawna posiadam tę płytę. Kupiłem ją bezpośrednio od Adre'N'Alin.
    Większość utworów do odsłuchu można znaleźć na
    http://www.lastfm.pl/music/Adre%27N%27Alin/+tracks
    Udaje im się stworzyć pełen mistycyzmu klimat. Jestem zachwycony ich inwencją muzyczną łączącą electronikę z instrumentami klasycznymi. Bravo za Wielki Talent autora!
    Życzę bezustannego rozwoju i międzynarodowej kariery pełnej samych sukcesów!! :O)
    -MATI-

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni