To nie jest do końca nowa płyta. Została nagrana w 2007 roku, ale w fizycznej postaci ukazała się dopiero przed paroma miesiącami. Nie ma co się dziwić problemom ze znalezieniem wydawcy - dźwięki na niej zawarte mogą wskazywać na sporą niepoczytalność muzyków. Dziesieć własnoręcznie zrobionych kawałków to popis chorych osobowości artystów w myśl zasady - im dziwniej, tym lepiej. Ci, którzy oczekują od Dra Zoydbergha sonicznej terapii, powinni wnieść skargę do NFZ. Chyba że lubią leczenie elektrowstrząsami.
W Polsce działa kilka kapel, które z powodzeniem łączą awangardę z metalem. Ostatnie wydawnictwa Orange The Juice czy Samo w udany sposób przełamują schematy, by w dziedzinie kombinacji ciężkich riffów z karkołomną rytmiką wypracować nowe rozwiązania. Dr Zoydberg jednak w centrum uwagi nie stawia na ciężar i przester. O wiele częściej woli epatować absurdalnym humorem i zwodniczym kontrastem. Muzycy w wywiadach przyznają się do inspiracji Frankiem Zappą. Jeśli wziąć na warsztat którąkolwiek kompozycję z albumu i dokonać autopsji niczym na laboratoryjnej żabie, dojdziemy do wniosku, że to całkiem zdolni uczniowie.
Niech więc będzie pierwszy z brzegu kawałek Fear And Loathing In Vetlinas. Na początek dostajemy nieco połamaną perkusję i w miarę standardową zagrywkę. Chwilę później wchodzi zakręcony zaśpiew Lalala lala lala. Natychmiast skojarzenia mkną w kierunku System Of A Down. Wokalista Sisior moduluje głos w identyczny sposób jak Serj Tankian. Co ponadto? Mamy przedziwne dwugłosy. Raz słyszymy głos niewinnego dzieciaka, innym razem zapuszczonego żula, które po paru sekundach przechodzą w pianie czystym, mocnym gardziołkiem. Zapomnijmy o melodii. Owszem, są, ale trwają zaledwie chwilę, po czym następuje załamanie, przejście w inne stany świadomości. Refren? Zwrotka? Wolne żarty! Metalowy riff zasiada na jednej grzędzie z jazzującym zagraniem i swingującą trąbką.
Powyższy akapit mógłby znaleźć zastosowanie przy opisie każdego następnego kawałka. Zoydbergowcy troją się, by uwaga słuchacza pozostawała na najwyższych obrotach. Johnie The... trwa ponad 14 minut. W tym czasie naszą percepcję poryje fuzja country, Faith No More, wodewilu i kabaretu. O tym, jaki rodzaj humoru panuje w tym kawałku, niech świadczy ta próbka tekstu: Knock-knock? Who’s there?/ Come here, yo, yo Fairy Godmother/ Yo fat fairy momma, what da news?/ How’s that Cinderell chick doin’? W Fist Of The Beast wyraźnie pobrzmiewają echa Primusa. Zresztą, duch Lesa Claypola jest obecny na całej płycie. Chłopaki potrafią również zagrać choćby i techno (Techno). Oczywiście pokręcone w specyficzny sposób. Mroczny bit miesza się z industrialem, monotonną perkusją i rajcująco funkową gitarą. Kończące wydawnictwo Pea jest w podobnym schizoidalnym klimacie co odpowiednik z Red Hot Chilli Peppers.
Pisałem to już w relacji z koncertu, który widziałem jakiś czas temu. Mają cholernie dobrego wokalistę! Sisior jak pojedzie Mikiem Pattonem to kolana miękną. Nieważne, że ma oprócz tego do zareprezentowania kilka innych patentów. Przecież i tak w pamięci pozostają najbardziej te fragmenty, w których brzmi jak szef Mr. Bungle (A.S.S.).
Handmage Songs to płyta dla twardzieli. Zbyt nieoczywista, pełna matematycznego szaleństwa. Nie dająca się oswoić i łatwo ogarnąć. Jak z każdą awangardową rzeczą - zespół skazany jest na niszę w niszy. Czy chłopakom starczy na tyle samozaparcia, by ciągnąć tę kompletnie niedochodową maszynę? Zdają się być na tyle pieprznięci, że chyba tak łatwo nie odpuszczą sobie kariery lekarskiej. Jeśli zgadłem - tylko się cieszyć. [avatar]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/drzoydbergh
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Już czekam na nich w Poznaniu
OdpowiedzUsuńAbsolutna rozpierducha, na genialnym poziomie i wszystko wskazuje na to, że szybko im się nie znudzi, a ja trzymam za to bardzo mocno kciuki!
Witam
OdpowiedzUsuńWydawca tego niecodziennego składu zaprasza na niecodzienny koncert: DR ZOYDBERGH na jedynym koncercie w Poznaniu.
DR ZOYDBERGH + gość NOTHING FLOWERS
CAFE MIĘSNA - GARBARY 62 wejście ul. Mostowej (obok Simexu)
POZNAŃ
Bilety: 15 zł
http://event.myspace.com/index.cfm?fuseaction=events.detail&eventID=520697.727
ZAPRASZAMY i PYTAMY "WHO THE FUCK IS MIKE PATTON?"