24 maja 2011

Elvis Deluxe: Favourite State Of Mind (Harmony, 2011)


Elvis Deluxe stanęli w tym roku przed trudnym wyzwaniem. Po wydanym trzy cztery lata temu debiucie, wielu fanów i dziennikarzy posadziło ich na tronie rodzimej sceny stoner rocka. Tym razem poprzeczka została ustawiona znacznie wyżej, większe były także oczekiwania wobec zespołu. Debiutantom można sporo wybaczyć, jeżeli dostrzeże się w nich potencjał i perspektywy na przyszłość, wszystko natomiast weryfikuje druga płyta. Na szczęście presja zadziałała na muzyków mobilizująco, bowiem udało im się nagrać płytę, która nie tylko utwierdza w opinii przychylnych im krytyków, ale także otwiera im drogę do znacznie szerszej popularności.

Nowy materiał sprawia wrażenie bardziej dojrzałego i dopracowanego. Favourite State Of Mind, w odróżnieniu od swojego poprzednika, albumu Lazy, ukazuje nam zespół w pełni ukształtowany, świadomy swoich mocnych stron i ścieżki, którą chce podążać. Elvis Deluxe nie starają się dzielić włosa na czworo, co w miarę kolejnych odsłuchów wydaje się być największą zaletą ich nowego krążka. Jest to po prostu kompilacja prostych, rockowych piosenek, opartych na chwytliwych riffach i wpadających w ucho hookach. Tylko tyle i aż tyle. Po mocnym otwarciu w postaci dwóch energetycznych kawałków Let Yourself Free i Out All Night, każda kolejna kompozycja trzyma odpowiedni poziom napięcia aż do kulminacyjnego momentu, który następuje wraz z pierwszymi dźwiękami kapitalnego Fire (Loveboy) i trwa aż do jego zakończenia. Myślę, że fani soczystego, rockowego brzmienia znajdą tutaj dla siebie co najmniej kilka fragmentów, przy których trudno im będzie powstrzymać się przed metamorfozą w tzw. widmowych gitarzystów.

Elvis Deluxe nie pozostawiają wątpliwości co do własnych inspiracji – zarówno pod względem estetyki, jak i brzmienia. Ciężkie i przybrudzone gitary do spółki z krzykliwym wokalem à la Nick Olivieri prowadzą w prostej linii do skojarzeń z niedocenianym po dziś dzień Kyussem. Motoryka większości kompozycji stawia je w jednym rzędzie z utworami pochodzącymi z początków działalności Queens Of The Stone Age (polecam sprawdzić mało znany b-side tego zespołu Ode To Clarissa), a melodyjne, chwytliwe refreny świetnie wkomponowałyby się w którąś z płyt Fu Manchu (zwłaszcza tych bardziej rockowych, jak np. King Of The Road). Można się jedynie przyczepić do tego, że z całości, po odjęciu wyraźnych odniesień do amerykańskiej sceny stonerowej, zostaje niewiele wkładu własnego. Ostatecznie fakt ten nie psuje jednak bardzo dobrego wrażenia, jakie pozostawia po sobie płyta. Trzeba przyznać, że czerpanie z najlepszych wzorców wyszło warszawiakom wyjątkowo zgrabnie i nienachalnie.

Favourite State Of Mind to – póki co – jedna z najlepszych w tym roku polskich płyt nurtu hardrockowego. Chociaż w przypadku tego zespołu ograniczanie się w kontekście ocen do rodzimej sceny muzycznej byłoby bardzo krzywdzące. Album już zdążył zebrać pochlebne opinie w mediach zagranicznych i naprawdę bez trudu wytrzymuje porównania z podobnymi krążkami wydawanymi poza granicami naszego kraju. Dlatego trzymam kciuki i przybijam na okładce mój prywatny znak jakości dla tego, jakże chlubnego, polskiego towaru eksportowego. [przemysław.nowak]*

Take It Slow:



Strona zespołu: www.myspace.com/elvisdeluxe

*Autor jest recenzentem bloga FURS.fm.

Przeczytaj też Elvis Deluxe: Lazy

2 komentarze:

  1. "Po wydanym CZTERY lata temu debiucie..." ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Andy Cairns z Therpary? dałby grube tysiące ojro, żeby na najnowszej płycie mieć taką bombę jak This Time.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni