21 maja 2011

Vermones: How Soon Is Now? EP (wyd. własne, 2011)


Synthetic Love Symmetry, pierwsza EP-ka częstochowskiego zespołu Vermones, była swego rodzaju objawieniem (pochodzenie zobowiązuje), o czym świadczy wyjątkowa aktywność czytelników pod recenzją. Zachwyciłem się nietypowym głosem wokalisty, pochwaliłem kilka dobrych motywów muzycznych. Tekst kończył się nadzieją na to, że zespół znajdzie swoją drogę rozwoju, że poprawi niedostatki eksponując swoje atuty. Udało się?

Nie. Vermones poszli na łatwiznę. Po co wydeptywać nową ścieżkę, skoro obok biegnie asfaltowa droga? W związku z tym postanowili zastosować starą sprawdzoną zasadę: ludzie lubią słuchać to, co dobrze znają. I nagrali piosenki w hołdzie The Killers. Zapomnieli przy tym, że ich idolom sztuka zachwycenia publiczności udała się tylko raz i było to w roku 2004. Kawał czasu w kategorii mód i trendów. Bo niestety mam wrażenie, że Vermones chcieli zabrzmieć modnie, przebojowo. Niestety zabrzmieli jak typowy zapóźniony o pięć lat zespół z Polski. W ich przypadku zapóźniony o lat siedem. Dlaczego oni nam to zrobili? Dlaczego kompozycje zespołu, który zapowiadał się na naprawdę stylowego reprezentanta - jak to określić? - powiedzmy, retro rocka, brzmią jak popłuczyny po sezonowej gwieździe indie? Ciężko mi to zrozumieć. Na How Soon Is Now? wszystko jest nie tak. Cofnięty głos wokalisty Mateusza Sucheckiego, jakby się go wstydzili. Tandetne klawisze, którymi rzygam już od kilku lat (bardzo niewielu zespołom udaje się połączyć ten plastik ze współczesnym brzmieniem i zrobić z tego sztukę), wreszcie natrętnie utanecznione kompozycje. Całość wystylizowana na epicki smutek Editors.

Okej, załóżmy, że ostatnią dekadę spędziłem w zamrażarce i nagle usłyszałem Essential Shift. No fajne, prosty rytm, kląskająca gitara, nawiedzony klawisz i podniosły wokal. I jeszcze potańczyć można! A jeszcze bardziej przy Insight, toż to densowy kiler jest! Przy Phantoms Of Disorder zamyślę się nad ładnymi zwrotkami niesionymi przez prosty motyw pianina. A słuchając Pearls That Were Their Eyes, skromnej ballady (nic to, że ozdobionej wkurzającymi klawiszowymi efektami), poczuję szczypanie w kącikach oczu.

Rzecz w tym, że nie spędziłem ostatniej dekady w zamrażarce. A to pech.

W sytuacji gdy muzycznie jest słabo (no dobra, basista daje radę), na czoło wybijają się teksty. Ponure, profetyczne, apokaliptyczne w swym wyrazie. Może nieco zbyt nadęte, zbyt patetyczne jak na młody wciąż zespół, ale zdecydowanie posiadające charakter i jakąś określoną linię światopoglądową. Are you going to shake your hands after humanity suicide/ My burning body lies on that floor/ Buildings are still kissed by the fire in town/ This psychical wound seems to ignite my half lively eyes/ Are you gonna just shake your fucking hands? Zdaje się, że na dziś zapowiadali koniec świata?

O ile pierwsza EP-ka Vermones miała uroczo staromodny sznyt, który nawet wyznawcom wyłącznie świeżych trendów mógł w jakiś sposób zaimponować i ich zaciekawić, to drugie wydawnictwo jest po prostu towarem drugiej świeżości, jest serkiem homogenizowanym z przeklejoną datą przydatności do spożycia. [m]

EP-kę można pobrać stąd: http://www.howsoonisnow2011.blogspot.com

Przeczytaj też Vermones: Synthetic Love Symmetry

PS. (22 maja). Wszystkim, którzy uważają, że recenzja jest niesprawiedliwa, a [m] jest "gupi" i nie lubi Vermones, dedykuję tę oto piosenkę. Da się? ;)

23 komentarze:

  1. Że brzmienie synth jest jak w The Killers to tekst że niby oddany hołd jest temu zespołowi wydaje mi nie udanym "sucharem" w strone Vermones. Z Editors się zgodzę 100% słychać inspiracje. Myślę, że drugą Ep-ką chcieli potwierdzić kierunek jest to kontynuacja Synthetic Love Symmetry, tak chcą grać. Narzekać na dźwięk to każdy potrafi budżetówka a cofnięty wokal myślę że było takie założenie lecz tu tylko produkcja idzie w grę jest kiepska. Z tym The Killers to takie pójście na łatwiznę porównanie średniej Ep-ki Vermones z zespołem którego ostanie wydawnictwa były kiepskie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czepianie się troszkę dla samego czepiania, mało konkretów, dużo słabego pisarstwa, niezrozumiałych dla mnie zdań z tyłka wziętych, śmiesznie stereotypowych. Nie wspominając o porównaniach, których autor trzyma się jak tonący brzytwy i sam nakręca zarówno siebie jak i ten średniej jakości wywód ('ich idole'? RLY? where did that come from?!). Może następnym razem warto popracować nad językiem, wyeliminować rażące po oczach błedy, niż szukać dziury w całym.

    pomijając już vermones, którzy z killersami nie mają nic wspólnego, hot fuss to również kopiąca tyłek płyta w 2011 roku i jeśli dla jakiegoś zespołu, nawiązanie do tego krążka oznacza regres, to ja poproszę same takie regresy, bo wbrew temu, co twierdzi pan autor, nie będzie to zapóźnione o x lat. na DOBRĄ muzyke, nie ma czasu, mód i trendów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie traktuję pisania recenzji jako pisarstwa, bo nim nie jest. Proszę wskazać te rażące błędy, chętnie poprawię. Wywód średniej jakości? A gdyby to była recenzja na plus, pewnie byłaby świetnie napisana i argumenty trafnie dobrane?

    Żeby to było jasne: Hot Fuss bardzo lubię, ale cała reszta dorobku The Killers to staczanie się po równi pochyłej.

    I najważniejsze: nikogo nie zmuszam do przyznania mi racji. Napisz co tobie się podoba w muzyce Vermones, a nie czepiaj się, że ktoś ma inne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiem jakie byłyby argumenty, gdyby recenzja została napisana na plus. dla mnie to, co akurat wybrałeś, to nie są żadne argumenty. naprawdę. porównanie do zespołu, z którym vermones nie mają kompletnie nic wspólnego, poza obecnością syntezatora i brnięcie w ten zupełnie nietrafiony temat, razem z wyciąganiem tekstów o idolach? piosenki w hołdzie the killers? po prostu i zwyczajnie nie rozumiem skąd to się wzięło i czytelnika, który nie zna zespołu, takie informacje wprowadzają w błąd, bo nie są niczym innym, jak wymysłem autora. wziętym z kosmosu, bo nie wydaje mi się, że z doświadczeń, które wiązałyby się z przesłuchaniem epki.

    teksty. nie rozumiem, co to znaczy, 'zbyt patetyczne jak na młody wciąż zespół'. jakby mieli po 40 lat i po cztery rehaby za sobą, to byłoby w porządku? nie bardzo wiem, czego ta zbyt młodość miałaby dotyczyć. można być młodym i mówić o ważnym, można dobiegać do 30 i śpiewać o fototapecie.

    wiele linijek tekstu, argumentów mało. bo to, że akurat Ty już rzygasz klawiszami, to też kiepsko podciągnąc pod coś opiniotwórczego.

    zawsze wydawało mi się, że pisanie recenzji to już forma dziennikarstwa, więc chyba pisarstwa po troszę również, ale skoro uważasz, że nie i traktujesz to jak hobby, to niech tak zostanie, pewnie większości nie przeszkadza :)

    na koniec. nie czepiam się tego, że masz inne zdanie. sama nie uważam, żeby to, co zrobili, było najlepszym na co ich stać. po prostu uważam, że to słaba recenzja, nie tak słabej epki jak mogłoby się po przeczytaniu Twojego tekstu wydawać. rozumiem - Twoja recenzja, Twoje zdanie. Po prostu w moim przekonaniu, niezbyt dobrze uargumentowane.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że masz mało dystansu do tego, co czytasz. Ja mam duży dystans do rzeczywistości i często używam ironii. Mam wrażenie, że nie rozumiesz idei tej recenzji - ja nie ganię zespołu, ich sprawa jak będą się rozwijać. Pewnie myślisz, że go nie lubię - wręcz przeciwnie. Podobała mi się pierwsza EPka (vide link) i uważam, że stać ich na coś lepszego. Argumenty mogą być lepsze lub gorsze, porównania również - kwestia gustu.

    Głupio jest się tłumaczyć ze swojej opinii. Nie uważam pisania recenzji za formę dziennikarstwa, uważam za to, że na WAFP każdy ma prawo do wyrażania swojego zdania. Obiektywizm nie istnieje. Ot i wszystko. Obrażanie się na kogoś za to, że napisał coś innego od Twojej opinii - to jest niedojrzałe. Życzę więcej dystansu i luzu - od jednej "negatywnej" recenzji nikomu się krzywda nie stanie ;) Pozdrawiam, m.

    OdpowiedzUsuń
  6. faktycznie się nie rozumiemy :P może i mam mało dystansu, ale skoro zajmujesz się pisaniem, to nie chciałbyś, żeby to, co robisz było traktowane poważnie? :) żeby ten portal był traktowany w miarę poważnie? Chyba, że tylko tak sobie robicie 'pitu pitu' :P nie zgadzamy się zwyczajnie i nie rozumiemy kompletnie :)

    nikt się nie obrażał, również tylko wyraziłam swoją opinię. nic więcej.

    pełna dystansu i luzu, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe kto napisał, że recenzja jest niesprawiedliwa :O

    OdpowiedzUsuń
  8. No cóż, każdy ma swoje zdanie i szanuję opinię, że Vermones zrobili krok do tyłu. Ok takie jest zdanie, jednak tego porównania do The Killers faktycznie nie rozumiem. Może jakieś przykłady z płyty Hot Fuss czy innej ? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pamiętam, jak będąc smarkulą w wieku lat 13, oglądałam V. jakieś 3 lata temu, jeszcze pod nazwą The Potters, na jednym z sobotnich częstochowskich "Młoda Estrada On Promenada". Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że będą jednym z moich ulubionych (i jedynym polskim) zespołem w mojej fonotece, pewnie bym go wyśmiała. Ale dziś z każdym ich wydawnictwem, gorliwie pokutuję za moją ignorancję.
    Choć moje zdanie nie liczy się tak bardzo, bo dużo życia i dźwięków jeszcze przede mną, to "How soon is now?" to dla mnie zdecydowanie rozwój.
    Choć pierwszym dwóm utworom teoretycznie niczego nie brak, to nie przemawiają do mnie jakoś tak wyjątkowo. Trudno mi powiedzieć dlaczego. Może gdzieś tam brak im jakieś głębi, jakiegoś dopracowania...
    *i w tym momencie zaczęłam się poważnie martwić, co się stało*
    ale dwa następne utwory nie dość, że są warte każdej ceny i każdego grzechu, to jeszcze sprawiają, że o "Essential Shift" i "Insight" zapominam automatycznie, a po wysłuchaniu całości, "Phantoms of Disorder" i "Pearls..." siedzą mi w umyśle przez cały dzień.
    Przede wszystkim, teksty są po prostu genialne. Są o czymś, można się z nimi identyfikować, nadają piosenkom tożsamości, jeszcze większego nakładu emocjonalnego. Do tego kompozycja. Mistrzowskie "burning" razy 4 w jednym z fragmentów "Pearls...", czy "do you feel like running away" w "Phantoms...", które przywodzą mi na myśl (choć nienawidzę porównań) to psychodeliczne 'you don't need this disease" z piosenki "Bullets" autorstwa Editors.
    Moim skromnym zdaniem te utwory są gotowe, wykończone, "zapięte na ostatni dźwięk", pełne energii i przekazu, porywające i nie do zapomnienia. Porównać je mogę do "Ignorance Masterpiece" z poprzedniej EPki, bo to właśnie ta piosenka dla mnie w odbiorze była podobna.
    Podsumowując (choć może nie powinnam się tak rozpisywać :>), nie rozczarowałam się, bo mam kolejne dwa piękne kawałki, które lecą non stop; rozwijają się brzmieniowo, tak mi się wydaje, co tylko stanowi kolejny plus; no i oczywiście nadają swojej sztuce coraz większej głębi.
    A tak poza tym, to
    a) nie rozumiem, co złego jest w brzmieniu Editors, niejedni chcieliby być tak rozpoznawalni
    b) The Killers? nie, można posądzić o podobieństwo tej EP do wszystkiego, tylko nie do The Killers.

    OdpowiedzUsuń
  10. http://www.polskieradio.pl/10/214/Artykul/370745,Koncert-Vermones-w-Czworce-WIDEO

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowa Epka to zdecydowany krok do przodu zaówno kompozycyjnie jak i brzmieniowo. Bardzo fajny materiał. Być może perkusja wyda się niektórym nadal toporna (szczeólnie w dwóch pierwszych utworach) ale to w końcu granie nowofalowe więc ten styl tak ma. O ile na poprzedniej produkcji wokal zdecydowanie wybijał się nad muzyke teraz zespół tworzy spójną całość.

    OdpowiedzUsuń
  12. http://www.t-mobile-music.pl/off-festival,strona,1.html głosujemy na vermones, by zagrali na tegorocznym offie!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Absolutnie zgadzam się z recenzją. Są dobre momenty i przebojowość, ale jedno duże ALE, które pan recenzent bardzo zgrabnie uchwycił. Tylko, że teksty są straszne. W szczególności nieudolny kotlet mielony z The Waste Land, od którego Eliot nie tylko się przewraca, ale i wymiotuje w grobie. Jako anglista i student literatury czuję się właśnie tak jakbym zjadł niestrawnego mielonego, który pretenduje do bycia Angielskim kotletem, a w rzeczywistości jest jest półproduktem nieznanego pochodzenia. Oddać panom trzeba, zaś, że Essential Shift powoduje, że tupie się z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzać się -Wielki Anglisto!- z recenzją możesz, masz również prawo do swojego zdania na temat tekstów, ale nie musisz od razu obrażać wykonawców, "jeść jakieś niestrawne kotlety". Tylko na takie porównania stać studenta literatury?A co powiesz o tekście ostatniej piosenki Kory:"ping,pong skąd to dziecko nie wiem skąd..."

      Usuń
    2. Nie obrażam wykonawców. TEN JEDEN JEDYNY tekst jest, uważam, totalną zbrodnią, a sposób podejścia do wielkości wyżej wymienionego poety świadczy o 2 rzeczach: a) autor ma mierne zrozumienie samego Eliota, b) ma bardzo słaby (tym razem ucieknę się do eufemizmów) warsztat i wyczucie literackie. Porównanie jest godne literackiej mielonki zaprezentowanej przez autora tekstu. A sama metafora w języku literackim zdarza się bardzo często i użył jej np pan Jerzy Pilch pisząc o książce Masłowskiej. Że zacytuję: "...to kawał lekko nadpsutego literackiego mięsa". Jak widzisz, Tobie również brakuje obeznania w kwestiach piśmienniczych. Nie zawsze tak jest, ale tutaj akurat pasuje reguła - jaki artysta taki słuchacz. Pozdrawiam pokornie i polecam takie właśnie nastawienie do porażek własnych i tych popełnionych przez idoli.

      Usuń
    3. ps. Porównanie kulinarne przyszło mi do głowy, gdy, jak jeden mąż, wszyscy moi znajomi (zaznajomieni z twórczością poety) krzyknęli "ooo, bleee i fuuuuj" po przeczytaniu tekstu "Pearls...". Ci, którzy się znają, reagują podobnie.

      Usuń
  14. Wow! Ale mi się dostało! Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy się znają! Gratuluję Im i Tobie! Nie było moim zamiarem polemizowanie z Tobą i z twoją znajomością literatury! Napewno jest ona lepsza niż moja.Pozdrawiam i życzę sukcesów tych literackich i poetyckich też!Oraz pisania wspaniałych wierszy i tekstów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie też wszystkiego najlepszego : ) Przepraszam, jeśli w pewnym momencie mnie poniosło : )

      Usuń
  15. Muszę przyznać, że trochę się za tym forum stęskniłem. Dawno tutaj nie zaglądałem, natomiast dzisiaj postanowiłem przerwać ten smutny czas odosobnienia, ponieważ wpadłem na pomysł, żeby wreszcie podziękować wszystkim, którzy poświęcili chwilę cennego czasu, by skomentować tę recenzję (a widzę, że bardzo dobrze zrobiłem, bo różnego rodzaju "listy o guście, czyli smaku", które się tutaj piszą, wprost uwielbiam). Wydaje mi się, że nie będzie w tym nic złego, jeśli napiszę teraz kilka słów od zespołu i od samego siebie - tym samym mam nadzieję, że nikt nie wykpi mnie publicznie za to, że formułuję komentarz pod recenzją własnej muzyki.

    Obecnie jesteśmy na etapie rejestrowania nowego materiału, który powinien stać się ogólnodostępny już pod koniec kwietnia, więc wypada nam teraz napisać te kilka zdań pod recenzją poprzedniej EP-ki.

    Na początek dziękujemy za wszystkie głosy dotyczące "How Soon Is Now?", jakie dotarły do nas za pośrednictwem tej strony - wierzcie mi, że każdy z nich był w ostatecznym rozrachunku równie cenny i znaczący. Cieszy nas fakt, że odbiór tego materiału był w gruncie rzeczy pozytywny, jesteśmy również wdzięczni za wszelką konstruktywną krytykę - już niedługo, przy okazji nowego materiału, będziecie mogli zweryfikować, czy wzięliśmy ją sobie do serca. Dziękujemy WAFP!-owi (w szczególności [m]) za te dwie dotychczasowe recenzje i mamy nadzieję, że będziecie mieli ochotę napisać coś jeszcze o naszym nowym dziecku, które już wkrótce pojawi się na świecie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Na pewno napiszemy, masz to jak w banku ;)

    I żeby nie było - nam (mnie) nie chodzi o pouczanie czy narzucanie swojej wizji kapelom, po prostu, jak się kogoś lubi, to się więcej od niego wymaga. Taki paradoks :) Aha, już to sobie wyjaśnialiśmy? No to okej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie! - wszystko rozumiemy i mamy nadzieję, że nowy materiał spotka się z aprobatą słuchaczy. Tak, jak mówiłem możecie go oczekiwać już pod koniec kwietnia - unikalny link dostaniecie na pewno jako jedni z pierwszych.

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  17. Przy okazji pozwolę sobie skomentować jeden z wpisów, bo widzę, że zostałem tutaj postawiony pod pręgierz opinii publicznej za zbrodnię, jakiej nienawistnie dopuściłem się na Eliocie, który - nie ukrywam - jest dla mnie jednym z wiodących źródeł inspiracji literackiej.

    Nie będę się tłumaczył, ani próbował dowodzić swoich racji, bo to zupełnie nie miałoby sensu - każdy posiada ściśle określone spojrzenie na pewne sprawy, a prawidłowość ta objawia się w sposób szczególny na gruncie poezji, która nigdy przez następujące po sobie osoby nie będzie odbierana jednakowo. Być może „Pearls That Were Their Eyes” rzeczywiście jest niestrawną mielonką - ma Pan pełne prawo do wygłoszenia podobnego osądu (w sieci mamy prawo do wszystkiego) - ale jest to mielonka, która zdecydowanie do niczego nie pretenduje. Jak wiemy, Eliot uwielbiał posługiwać się wszelkiej maści cytatami, za co sam był niejednokrotnie potępiany i nie szczędzono mu w tym względzie niewybrednych komentarzy. Postanowiłem pójść tym tropem i tym razem pobawić się trochę z jego poezją.

    Po przeczytaniu „Ziemi jałowej” nie da się nie zrozumieć jej ogólnego przesłania - wszystkie rozsypane przez Eliota obrazki składają się ostatecznie na portret wielkiego powojennego chaosu, w którym niezwykle trudno się odnaleźć. Wykorzystując niektóre z tych obrazków i adaptując je na własny użytek, jak również parafrazując cytat z Ginsberga (na pewno Pan zauważył), postanowiłem napisać tekst, który jest – podkreślam - tylko i wyłącznie moim komentarzem do „The Waste Land”, przez który chciałem niejako złożyć Eliotowi osobisty hołd. Oczywiście dla Pana może on być mielonką - nie mam ku temu zastrzeżeń. Nie obrażam się również o "bardzo słaby warsztat i brak literackiego wyczucia", bo zupełnie mnie to nie dotyka - w żadnym wypadku nie aspiruję do bycia poetą (podobne laury są mi zupełnie nie potrzebne - bo niby po co), a jeślibym nawet aspirował, to w gruncie rzeczy takie opinie mogłyby mnie jedynie utwierdzić w przekonaniu, że idę w dobrym kierunku (podobnie myślał Bruno Jasieński, kiedy po jednym z wieczorków poetyckich w Zakopanem, ludzie rzucali w niego kamieniami). Dalej, gratuluję Panu zrozumienia poezji Eliota, bo ta sztuka nie udała się jak do tej pory nikomu – poczynając od niezliczonej ilości badaczy literatury, kończąc choćby na Czesławie Miłoszu, który uważał go za jednego ze swoich największych literackich mentorów.

    Btw, bardzo drażni mnie syndrom „wysoko podniesionej głowy”, który uaktywnia się najczęściej wśród zbyt pewnych siebie studentów kierunków humanistycznych, a przede wszystkim wśród niektórych ludzi ściśle związanych właśnie z literaturą (sam jestem w trakcie studiów filologicznych i dane mi było nie raz doświadczyć jego działania na własnej skórze). Proste pytanie (zaznaczam - retoryczne, nie oczekuję odpowiedzi): czy kiedy idzie Pan do lekarza, jest Pan rozliczany ze znajomości kwestii związanych z medycyną? Umówmy się - nikt, kto na co dzień nie obcuje z literaturą w takim stopniu jak Pan, nie musi być zaznajomiony z metaforami Jerzego Pilcha, za pomocą których obraża on Dorotę Masłowską, czy innych ludzi. Posiadanie przez poszczególnych ludzi różniących się od siebie profesji ma na celu wzajemne uzupełnianie wiedzy - nie ma chyba rzeczy bardziej oczywistej. Poza tym, dla ścisłości – Eliot nawet gdyby chciał zwymiotować (uciekając się do eufemizmu: „pojechać do Rygi”) we wspomnianym przez Pana grobie, nie miałby czym, bo jego ciało zostało po śmierci poddane kremacji.

    Tak, czy inaczej dziękuję za komentarz - to bardzo chwalebne, że są ludzie, którzy się Eliotem interesują i gotowi są bronić publicznie jego niezaprzeczalnej wielkości. Z taką postawą utożsamiam się z przyjemnością. Pozdrawiam Pana i zapraszam do posłuchania (jak również ocenienia warstwy tekstowej) nowego materiału.

    Tak więc - trzymajcie się, śledźcie nasze strony (oczywiście jeśli macie na to ochotę) i do zobaczenia na koncertach! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) Niezrozumienie Eliota - chciałem podkreślić niekompatybilność Pana inspiracji z tezami krytycznymi (odnoszenie twórczości nowoczesnej do klasyki), jak i z samą jego twórczością (pomimo, że Ziemia Jałowa to ogromna masa aluzji, Eliot nigdy nie dopuściłby się metody potnij/wklej i zrób z tego osobny wiersz na żadnym z wielebnych klasyków. Wszystko robił ze smakiem i PRZEZ SIEBIE wybranym celem. TYLKO o to chodziło mi w kwestii zrozumienia poety. Proszę sobie nie dodawać wyolbrzymionymi uwagami i czytać ze zrozumieniem następnym razem.

      2) Ginsberga cytatu nie wychwyciłem (specjalizuje się w modernizmie Brytyjskim i jestem generalnie średnio oczytanym studentem, dlatego odzywam się TYLKO w kwestiach dobrze mi znanych, a nie znając się na rzeczy nie zabierałbym głosu, w taki sposób jak to zrobił Pana słuchacz).

      3) Pilch akurat tym stwierdzeniem pochwalił Wojnę Polsko-Ruską. Nie każę też nikomu być zaznajomionym z metaforami, ale proszę w takim wypadku (pewnego stopnia ignorancji) nie czepiać się moich zwrotów i porównań.

      4) Kremacja i wymiotowanie w grobie - nie pochwycił Pan metafory i chce się pan mimo wszystko odgryźć, na słabym zresztą poziomie. O Cobainie też się nie raz mówi, że w grobie podryguje, choć i jego ciało spalono. A jeśli już tak sobie smacznie, inteligencko podgryzamy, to jasne jest, że ciało Eliota od czasu jego pochówku już by się dawno rozłożyło, chyba, że użyta została metoda staro-egipska.

      Pozdrawiam i życzę powodzenia w autorskich próbach tekstowych, bo znacznie lepiej Panu wychodzą niż tekst "Pearls...". Proszę się też naprawdę nie gniewać - na bezczeszczenie autorytetów jestem wyczulony : ) A nowości nie omieszkam przesłuchać.

      Ps. Uchylić czoła chciałbym również za to, że Vermones jaka jedni z nielicznych piszących piosenki po angielsku (choć nie tylko) umieszczają teksty na swoich stronach, pokazując przez to, że dla piosenki przekaz merytoryczny jest BARDZO ważny. Się ceni.

      Usuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni