3 maja 2011
Nerwowe Wakacje: Polish Rock (Wytwórnia Krajowa, 2011)
To chyba jedna z najbardziej oczekiwanych polskich płyt ostatnich lat. I wiecie co? Lepiej kupcie od razu kilka egzemplarzy, bo pierwszy zedrze się po tygodniu katowania go w odtwarzaczu.
Jacek Szabrański i Michał Szturomski dają nam do ręki album, który pozornie jest świetną bronią, żeby ich pogrzebać. Bo to w gruncie takie „pioseneczki”, coś tam gra, teksty są w sumie banalne, wymyślnych harmonii próżno tu szukać... Ale jest jeden kłopot. Wielu z nas od dawna szukało właśnie takiej muzyki. Nawiązującej bezwstydnie do Skaldów, Lady Pank, Perfectu i całego, tytułowego Polish Rocka. Odwołującej się do wieczornych śpiewów przy ognisku, młodzieńczych naiwnych miłości i marzeń, podskórnej melancholii za czymś, czego brak, chociaż ciężko to zdefiniować.
Nie ma sensu bawić się w dokładne opisywanie każdego utworu. To jest zbiór jedenastu potencjalnych hitów – lekko spatynowanych, nostalgicznych, ale jednocześnie przebojowych. O niezwykłym klimacie tego albumu przesądza kilka czynników. Pierwszym z nich jest na pewno nie do końca precyzyjny, by nie rzec wręcz - przeciętny wokal Szabrańskiego. On jednak dodaje tej muzyce wiarygodności, sprawia wrażenie, że w gruncie rzeczy to są piosenki dla każdego i każdy może je zaśpiewać w dowolnym miejscu i czasie. Druga sprawa to teksty – niby banalne, opowiadające o młodości, miłościach, życiu... Napisane są jednak bardzo celnie i zgrabnie – również pod względem dbałości rytm. Posłuchajcie ich uważnie – każde słowo wydaje się być świetnie wpasowane w pobrzmiewającą w danej chwili muzykę. Ja osobiście uwielbiam sformułowanie kosmos jest pyłkiem na twojej sukience. Wreszcie trzecia rzecz – ci faceci mają niezwykły dar tworzenia przebojowych melodii i wpadających w ucho instrumentacji. Klaskanie, perkusyjne pomagajki, malutkie motywiki melodyczne, gitarowe crunche, przesunięcia rytmiczne, brzmienia rockowe, ale i akustyczne składają się na kilkadziesiąt minut muzyki, której chce się słuchać wciąż na nowo.
Dla mnie ta płyta jest tak naprawdę zbiorem obrazów. Dusznego miejskiego chaosu, który wbrew wszystkiemu jakiś rowerzysta pokonuje z uśmiechem na ustach. Łąką pod lasem, pachnącą trawą i radosną beztroską. Wieczornym ogniskiem na koloniach i obozach, kiedy brało się gitarę do ręki, żeby zagrać właśnie Jej. Tęsknotą za czasem, kiedy po lekcjach szło się zdzierać kolana na boisko, a wieczorem nieśmiało przytulało koleżanki na szkolnych dyskotekach. Może są to wizje naiwne i dziecinne. Ale każdemu czasem zbiera się na wspomnienia, a ta płyta jest do tego świetnym pretekstem.
Nerwowe Wakacje na pewno nie będą miały łatwo – podobnie zresztą jak ostatnio Janek Samołyk. Mam niestety wrażenie, że wielu rodzimych słuchaczy taką muzykę z definicji odrzuca – bo w swojej melodyjności, prostocie i beztrosce aspiruje do miana popu, a nie alternatywy. Jednak niech wszyscy malkontenci odpowiedzą sobie na jedno pytanie: czy wolą słyszeć w polskich stacjach radiowych pop wg Feela, Dody i innych gwiazdek „szołbiznesu” czy pop w wydaniu takich zespołów, jak Nerwowe Wakacje i Muzyka Końca Lata?
Szabrański i Szturomski stworzyli coś, co w przyszłości może zostać klasyką. Nasi rodzice mieli Czerwone Gitary, bigbit i Perfect, my mamy Nerwowe Wakacje. I warto tej płyty posłuchać, nawet jeśli jest to pozornie rzecz dość wstydliwa. [jaszko]
Gigi chce pójść tam gdzie ja:
Strona zespołu: http://www.nerwowewakacje.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
yyy. band na jeden sezon, jeśli ktoś o tym w ogóle usłyszy szerzej. wokale dość pospolite, warstwa instrumentalna też. nie kupiłbym niestety nawet jednej płytki.
OdpowiedzUsuńA ja lubię takie bezpretensjonalne granie. Faktycznie nawiązuje ono do polskiego big beatu i trzymam kciuki za chłopaków. Wolę 100 razy taką muzę niż jakieś pretensjonalne indiefolkowe wycie z akompaniamentem skrzypiec i dzwoneczków.
OdpowiedzUsuńPS. Chyba winno być "Krajowa" a nie "Kajowa" :)
A ja nie słyszę tu żadnej harcerskości. Zamiast bezpretensjonalnych refrenów - tzw. songwriting. Zamiast prostych akordów - hooki. To wszystko sprawia, że Nerwowe Wakacje są ciekawą zajawką, ale tylko zajawką dla fanów dejnarowskiego sposobu myślenia o muzyce.
OdpowiedzUsuńPłyta wchodzi gładko, ale fakt - za rok nikt nie będzie chciał do niej wracać.
Płyta robi znakomite pierwsze wrażenie. Po 2-3 pierwszych odtworzeniach myślałem sobie "kurczę, to chyba moja ulubiona polska płyta od czasów Nowej Aleksandrii, a przynajmniej Uwaga, jedzie tramwaj". Po kolejnych 10 przesłuchaniach okazuje się że to płyta po prostu dobra, pewnie jedna z lepszych polskich, które wyszły/wyjdą w tym roku, ale bez wielkiej rewelacji,
OdpowiedzUsuńdla mnie mocny kandydat do polskiej płyty roku. chwała Nerwowym Wakacjom za przypomnienie stylistyki polskiego rocka lat 80-tych i 60-tych. Ta gitara pod koniec 'Superman jest dead' - świetna, a ten album ma o wiele więcej takich smaczków...
OdpowiedzUsuńco to krwa są hooki; gram i tworzę muzykę od lat paru i NIGDY nie usłyszałem coś takiego (grając w składach polskich i zagranicznych). Bo widzę, że kolejne 'epickie' określonko krytyków i znawców powstaje.
OdpowiedzUsuńhttp://en.wikipedia.org/wiki/Hook_(music)
OdpowiedzUsuń