24 września 2014

Kumka Olik: Yoko Eno (MyMusic, 2014)


Ulepiony z cytatów (...) / Wszystkim co mnie otacza staję się. Po takiej deklaracji można nawet polubić tę straszną Kumkę Olik.

Zespół nie miał u nas nigdy dobrych notowań, zaczynając najgorzej jak tylko się da – od plagiatu. Z czasem jednak, skoro się nie rozpadli, musieli się zmienić. A że gorzej być nie mogło – jest lepiej.

Yoko Eno ma podstawową zaletę – tej płyty naprawdę da się słuchać. Co więcej, sporo nowych piosenek Mateusza Holaka i spółki zostaje w głowie na dłużej. Zwłaszcza, gdy atmosferę oczyści zacytowane wyznanie z otwierającego album nagrania tytułowego. Od razu zaczynamy patrzeć na nich inaczej. Wiadomo, jak wszyscy, także muzycy są bez przerwy bombardowani informacjami, niemożliwe jest zatem tworzenie muzyki całkowicie oryginalnej, wolnej od większych lub mniejszych plagiatów. Nie bądź taka Yoko Ono / Nie bądź taki Brian Eno śpiewa Holak do snobów, którzy wytykają każdą zrzynkę, każdą zbyt wyraźną inspirację cudzą twórczością. Nie wszyscy możemy być takimi Yoko Ono i Brianami Eno. To zresztą bardzo udana piosenka – karykaturalny motyw klawisza ma coś awangardowego i jednocześnie bezwstydnie chwytliwego w swojej lekko fałszującej linii.

W pokoju z widokiem na wojnę, wspierani wokalnie przez Olę Bilińską (obecną też w Dobrze różnimy się), przypominają trochę za bardzo Paulę i Karola, ale już takie Zaraz kończą się wakacje, z zupełnie nienachalną melodią, wypada naprawdę interesująco. Podobnie Po jednym, oparte na miarowym elektronicznym rytmie, Rozczarowany ołówek ze znakomitym refrenem i przyjemnie nagłośniony Pozwól sobie na rewolucję. Frapująco wypada też pożegnanie w postaci Wizytówek z wakacji. No właśnie, ten tytuł przypomina mi o sporej inwencji językowej autora tekstów. Skrzą się one inteligentnymi i zabawnymi grami słownymi – choć momentami ma się wrażenie, że cały tekst powstał tylko po to, by taką zabawę wyeksponować, to jednak trzeba docenić pomysłowość i giętkość języka Holaka.

O ile obecność Oli Bilińskiej wyszła płycie na dobre, to już pozostałych gości niekoniecznie. Rap Vienia w Dziwię się jest jak ciało obce w oku, a obecność Czesława Mozila w (Pożycz mi) Sto lat jest tak zbędna artystycznie, że może być usprawiedliwiona wyłącznie względami marketingowymi.

Nie sądziłem, że kiedykolwiek jeszcze posłucham płyty Kumki Olik z własnej nieprzymuszonej woli. Yoko Eno - zaskoczenie! suspens! - słuchałem wielokrotnie i to ze sporą przyjemnością. I teraz się zastanawiam: to oni się zmienili, czy może ja? [m]


2 komentarze:

  1. nie nie, to jest dalej straszne...

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie się całkiem podoba, przynajmniej wzbudziło moją ciekawość...

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni