21 stycznia 2015
Borderline Collie: Borderline Collie II (BDTA, 2014)
Truposze z Wrocławia powracają. Serwują właściwie powtórkę z rozrywki w stosunku do debiutanckiej EP-ki, ale to powrót w bardzo miłe dla ucha miejsce.
Panowie znów proponują nam mrocznego bluesa, pełnego czarnej smoły i ciężkich deszczowych chmur, które za chwilę spowodują, że bezdroża Alabamy zmienią się w równie ciężkie błoto. A robią to ze swadą Jacka White'a, który z gitary i rachitycznej perkusji krzesał świetne kawałki jeden za drugim. Dobra, to nie ten poziom. A jednak duet Łukasz-Dawid klejąc ze sobą ścieżki w komputerze potrafi wytworzyć na tyle przemawiający do wyobraźni klimat, że percepcja pomija ograniczenia wynikająca z powtarzalności stosowanych patentów.
Muzycy dwoją się i troją byle tylko smęcenie surowo brzmiącej gitary i pompatycznych kotłów nie wynudziło słuchacza. Z tego też powodu kompozycje dość często trwają ponad cztery minuty. To słuszny czas by dany utwór mógł rozwinąć skrzydła. Dzięki temu nie ma się wrażenia, że dany utwór to zaledwie impresja bądź czy wariacja na temat riffu przewodniego. Nie, w większości kawałków z powodzeniem można wyróżnić początek, środek, zakończenie. To bardzo dobrze wpływa na odbiór całości - każdy kolejny track to nowa, niezależna historia, element większej opowieści, nowe oblicze "starego" archetypu. Owszem, wydawać by się mogło, że te wszystkie czternaście numerów na dwójce brzmi podobnie. To prawda, nie będę starał się tu wyróżnić żadnej pozycji, ciężko mi dopasować tytuł do jakiejkolwiek z kompozycji - ale diabeł tkwi w szczególach. Pan Łukasz za garami robi naprawdę porządną robotę, by te kawałki żyły i kipiały amerykańskim soundem. Pan Dawid z kolei wie, jaką siłą może być oszczędność przekazu i skrzętnie z tego korzysta. Te wszystkie zdelayowane pacnięcia w struny, rachityczne przestery, dronowe rozedrgania ładnie targają podświadomość, która momentalnie kreuje w wyobraźni właściwe podpowiedzi.
Owszem, w 2014 roku wyszło kilka instumentalnych płyt, które funkcjonują na podobnej wrażliwości, by wspomnieć choćby Odmieńca i Rarę - dlatego też nowe dzieło Borderline Collie nie da rady wywołać efektu zaskoczenia i wskoczyć do rankingów różnorakich odkryć roku. To muzyka ilustracyjna, mająca za zadanie umilić pięćdziesiąt sześć minut wolnego czasu "nicnierobienia". W swojej kategorii robi to dobrze. Choć po miesiącu słuchacz będzie pamiętał raczej tylko klimat niż poszczególne kompozycje. Ale chyba właśnie taki był cel wrocławian. [avatar]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/borderlinecollie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mietall Waluś to specyficzna postać. Udało mu się kilka lat temu wstrzelić w rynek całkiem przebojową płytą zespołu Negatyw, wziął udział w ...
-
Przedstawiamy ósmą część cyklu We Are From Poland . Tym razem wyłącznie debiutanci! 01. Mela Koteluk : Spadochron/ demo { więcej } 02...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Jeśli lubicie kupować muzykę w wersji elektronicznej i jest to muzyka z gatunku tej recenzowanej na WAFP, to odpowiedzią na pytanie zadan...
-
Podobno liczy się tylko piękne wnętrze, ale opakowanie może korespondować z wysoką jakością muzyczną płyty. Tak jest w przypadku trzech p...
-
A mogło być tak dobrze. Plug&Play to właściwie jedyny polski zespół pasujący do kategorii dance-punk. Wiadomo o co chodzi: o ostre gitar...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Cześć, rzadko sięgamy po narzędzie do badania opinii publicznej (może za rzadko?), ale czasem warto zapytać Czytelników, co najbardziej ce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz