Siostry Wrońskie wypływają na szerokie wody.
Od drugiej płyty sióstr Zapomnij minęło długich pięć lat. Nic
dziwnego, że przez ten czas coś się musiało w wykonywanej przez nie muzyce
zmienić. I zmieniło. To już nie jest domowa produkcja z perkusjonaliami
nagrywanymi w kuchni na pokrywkach. To już nie są „polskie CocoRosie”, tylko –
och-jak-super lub och-niestety – kolejny polski zespół popowy wywodzący się z
alternatywy.
Brzmienie płyty jest dopieszczone, aranże daleko wybiegają poza
domowe lo-fi, a melodie intensywnie nawiązują do disco lat 70. i 80. Czego
najlepszym dowodem dwa covery. Jeden świetny – jak i piosenka źródłowa. Byłaś
serca biciem Andrzeja Zauchy to klasyk sam w sobie, a BiR tylko uwypukliły
wszelkie jego zalety, podkreślając taneczny charakter. Niestety, drugi strzał
to ślepak. Wzięcie na warsztat prekursora disco polo, czyli Daj mi tę noc
Boltera, to zabieg niezrozumiały z artystycznego punktu widzenia, wytłumaczalny
jedynie powodami marketingowymi (wszyscy tę piosenkę znają, więc dajmy ją do
zwiastuna). I źródło, i wykonanie sióstr jest tragiczne. Więcej nie mam ochoty
myśleć o tym koszmarku.
Autorskie piosenki sióstr trzymają poziom i poetykę ich
dotychczasowej twórczości, choć już tak nie olśniewają. Część z nich jest
wyraźnie osadzona w świecie filmu, ale nie trzeba go znać, by czerpać
przyjemność ze słuchania. Doskonałym przykładem fantastyczna Policjantka –
jedna z tych bardziej rozbudowanych kompozycji, które zaskakują rozmachem i
dramatyzmem. Zaczyna się bardzo spokojnie, fragmentem typowej Balladowej poezji:
Liście spadają jak ogłupiałe / Gawrony tłuką orzechy (…) Wiatr podwiewa, nerki
marzną / Kto ogrzeje i przytuli? Potem robi się gęsto i neurotycznie, a wokół
osi kompozycji owija się coraz więcej instrumentów. Wszystko to prowadzi do
monumentalnego refrenu, w którym padają równie pompatyczne słowa: Pokażę ci jak
płonie Paryż / Albo jak płonie Rzym / Albo ja. Innym przejmującym nagraniem
jest Pętla – tu z kolei za klimat odpowiada niepokojący podkład smyczków,
oszczędne pianino i depresyjny wokal Zuzy, przepuszczony przez elektroniczny
filtr. Niesamowity finał z przyspieszającym tempem wywołuje szybsze bicie
serca.
Chyba najbardziej pasują mi te najsmutniejsze fragmenty
Córek dancingu, bo wyróżniłbym też Sz zaśpiewaną przez Basię z jakże ponurymi
słowami: Bo cieplej mi będzie tu / Na tych szczątkach samochodów / Niż na
twoich kolanach. W podobnym klimacie
utrzymane jest śliczne orkiestrowe Łóżko.
W większości płytę wypełniają jednak radosne dyskotekowe
hity, jak Czary mary, Mucha (szkoda tego zmarnowanego banalnym tekstem
refrenu), Przyszłam do miasta oraz instrumentalne miniatury czy kawałki
flirtujące z witch housem (Prorok, Dywany, Finał).
Córki dancingu to niestety najsłabsza płyta BiR – być może dlatego,
że podporządkowana wymogom obrazu rządzącego się swoimi prawami, także
marketingowymi. Nie zła, ale wyraźnie słabsza. Przeglądając recenzje w sieci,
natknąłem się też na taką, opublikowaną w serwisie Filmweb: Smoczyńska
nakręciła musical z muzyką zespołu Ballady i Romanse, który zrobiłby furorę na
każdym polskim weselu. To brzmi jak pierwsze poważne ostrzeżenie. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/balladyiromanse
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz