14 kwietnia 2017
Kiev Office: Modernistyczny horror (Nasiono Records, 2017)
Z Makłowiczem na bunkry i do Tybetu.
Afera z Telewizją Polską i znanym krytykiem kulinarnym Robertem Makłowiczem okazała się idealną okazją do promocji jeszcze nie wydanej nowej płyty trójmiejskiego trio. Zespół szybko zareagował wypuszczając singlowego Makłowicza w podróży – i tylko szkoda, że nieobyci dziennikarze mediów mainstreamowych nie podchwycili tematu i swoich tekstów o tejże aferce nie ozdobili utworem podsuniętym przez Kievów. Byłby ciekawy kontekst – bo Makłowicz stał się już jedną z ikon naszej współczesnej kultury.
Ale to tylko jeden przykład absurdalnego poczucia humoru Michała Miegonia i jego przyjaciół, płyta bowiem pełna jest popkulturowych żarcików i skojarzeń (8 lat w Tybecie nawiązujące do filmu Siedem lat w Tybecie lub… polskiego zespołu ze Śląska Cieszyńskiego o takiej właśnie nazwie; Daj mu jeść z oczywistą analogią do monster movies, z przesłodką frazą: To wcale nie jest kraken / Płoty pękają już jak krakers) oraz zwyczajowych odniesień do lokalnego krajobrazu (Obręby Rewiry, Cafe Santana), malowanych satyryczną krzywą kreską, zawsze jednak z pewną nutą nostalgii i miłości do starych dobrych czasów.
Brzmieniowo jest trochę bogaciej niż na Statku Matce z 2014 roku. Podczas trzymiesięcznego okresu nagraniowego zespół pozwolił sobie na staranniejsze aranżacje i wzbogacenie drugiego planu. Co nie znaczy, że Kiev Office zaczęli grać jakąś wypolerowaną odmianę polish rocka (taki żarcik lingwistyczny). Wręcz przeciwnie: garaż ciągle obecny. A jak z przebojami? Jest dobrze. Album otwiera najbardziej chwytliwy numer Kievów od czasu wydania Mężczyzn w strojach kosmonautów – Obręby Rewiry. Obłędnie zaraźliwy refren wywrzeszczany przez Michała (z takim vibrato a la Maleńczuk, aha?), pełen genialnie zastosowanych pogłosów, wyjących gitar i sprzężeń, zwieńczony odprężającym instrumentalnym finiszem. Jest jeszcze parę piosenek, które podciągają poziom zajebistości. Daj mu jeść z fajnie pykającymi bębnami Krzysztofa Wrońskiego i ogólnie tym karykaturalno-modernistycznym klimatem (część mówiona niczym audiobook z bajką dla dzieci, po którym następuje triumfalnie wyśpiewane Zdajesz się płonącym - lodem); punkowa, zaśpiewana w nietypowym dla Joanny Kucharskiej stylu Lekcja 1; ekstatyczne, zaczepne Cafe Santana; wreszcie fajnie zrytmizowane Jądro miasta.
Jest jeszcze wspomniany hałaśliwy, nojsowy wręcz Makłowicz, Anonim spod ziemi, który na pewnym poziomie percepcji ewidentnie flirtuje z nową falą i ciekawie łączy zamglony chórek ze śmiało akcentowanym syntezatorem, postrockowa Strefa szybkiej samotności, wreszcie popisowy numer Joanny, łagodny, rozciągnięty do ponad siedmiu minut zamykający album – 8 lat w Tybecie.
Kiev Office tym razem niczym nie zaskoczyli, ale zdecydowanie nie rozczarowali. Starzy fani będą zachwyceni, a paru nowych może też się pojawi.
Premiera 14 maja. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/kievoffice/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
...a wszyscy, którzy podnieśli kradzione, to kurwy. Tak jest, również ci wierni, kochani fani chodzący na każdy koncert, każde juwenalia, w ...
Za to Makłowicz wrzucił "Makłowicza w podróży" u siebie na facebooku.
OdpowiedzUsuń