To nie zespół. To "home-made" projekt. Do tej pory sądziłem, że jeśli ktoś dłubie sobie w domu na komputerze tworząc muzykę to musi mieć za sobą jakiś staż w kapeli, mieć w jednym paluszku Pro-Toolsa oraz małe studio nagraniowe. Czyli rzecz wciąż poza zasięgiem przeciętnego zjadacza muzyki, który czasami ma w głowie jakieś pomysły, riffy, ale jest kompletnie bez szans by je zarejestrować. Ale to już przeszłość. Współczesne komputery, ich moce obliczeniowe, pojemność dysków i dostępne aplikacje pozwalają ucyfrowić coraz śmielsze wizje.
Friend of Night to dziecko jednego człowieka z Dobrego Miasta koło Olsztyna. Nazwa (tu zgaduję!) pochodzi od utworu Mogwai, co dobrze oddaje twórczość muzyka. Dominik Torhan ma do dyspozycji tylko jeden instrument – gitarę elektryczną. Resztę generuje komputerowo. Efekt? Co najmniej ciekawy, mimo nie najlepszej jakości nagrań.
Na stronie myspace można posłuchać czterech utworów. Domyślam się, że wybrano kawałki reprezentatywne, by ukazać skalę zainteresowań muzyka. To mroczna, instrumentalna muzyka, powiedziałbym post-rockowa z akcentem na rock. Wymienione na stronie wpływy dobrze oddają charakter prezentowanych dźwięków. Strenght Waste to potężny, grunge’owy, gitarowy walec ze świdrującą bębenki uszne wstawką. Nuthouse mogło by posłużyć jako tło dla filmu apokaliptycznego – w przestrzenne, początkowe akordy utworu wdzierają się skrzypiące dźwięki rodem z rdzewiejących maszyn hutniczych. Z kolei w Screen Age dostajemy fajny „kowbojski” motyw opleciony hałaśliwym riffem. Zaś najlepszy There Is No Authority powala porywającą post-rockową ścianą dźwięku – przypominają się echa Explosions In The Sky.
Trochę razi sztuczność zaprogramowanej perkusji, słychać braki produkcyjne i płaskość brzmienia. Ale nie ma to znaczenia. Świadomość, że to wszystko jest dziełem jednego człowieka, powoduje, że kolana miękną przed złożonością i artyzmem dokonań muzyka. Strach pomyśleć, co by było, gdyby powstał z tego regularny, pełnokrwisty zespół. Sam Dominik do tego zachęca. Jeśli czas i odległość to nie problem, wystarczy napisać maila... [avatar]
Strona artysty: http://www.myspace.com/friendofnight
16 lipca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
miękną kolana? nie przesadzajmy. wszytsko brzmi bardzo płasko. ale nie brzmienie tu jest najważniejsze, chociaż w tego typu muzyce ma kolosalne, nie bójmy sie tego słowa, wrażenie.
OdpowiedzUsuńale te płaskie bębny, jak z casio młodszego brata, te przejścia...
no i ta gitara brzdękająca po kolejnych strunach...
ja bym się trochę powstrzymał z ochami.
kolosalne znaczenie...
OdpowiedzUsuńpisałem o swoim wrażeniu, stąd ta pomyłka :)
Moje ochy wynikają przede wszystkim z faktu robienia tego wszystkiego w pojedynkę. Myślenia całościowego o liniach gitary, basu, perkusji. Odkąd wiem, że Billy Corgan nagrał Siamese Dreams właściwie sam, to z dużym respektem patrzę na dokonania multiinstumentalistów. Poza tym, gdyby te utwory nagrano w porządnym studio, z żywym zespołem - nie byłyby warte zainteresowania?
OdpowiedzUsuńczy bylyby, nie wiem.
OdpowiedzUsuńale póki co to brzmi (w sensie brzmieniowym, ale także muzycznym - nawet głównie muzycznym) jak Scorpions.
a Scorpions jak świat światem nigdy mnie na kolana nie powalał.
Pozdro