25 stycznia 2009

Nosowska: Osiecka (QL Music, 2008)

Nareszcie dobry cover-album! Nareszcie inne interpretacje tekstów Osieckiej! Dobrze, że wzięła się za to dzieło Katarzyna Nosowska wspólnie z Marcinem Macukiem, który po wyprodukowaniu znakomitego UniSexBlues został jej stałym współpracownikiem. Ważną rolę w procesie twórczym odegrał też Marcin Bors, realizator wokali z wrocławskiego studia Fonoplastykon. On to właśnie doprowadzał Nosowską do „nieludzkiego” zmęczenia zadręczając ją ciągłymi powtórkami nagrań, by wydobyć z niej najbardziej intensywne emocje. Jak mówi Nosowska w jednym z wywiadów, był zadowolony dopiero z tych rejestrujących skrajne wyczerpanie wokalistki. To słychać w załamującym się głosie, w niedociągniętych do końca frazach, zamierającym oddechu – i o to chodziło, dzięki tej brutalnej metodzie poznaliśmy nieznane do tej pory wokalne możliwości pani Katarzyny. Tej płyty warto słuchać w ciszy, na słuchawkach. Wówczas intymna bliskość jest niemal namacalna, a piosenki nabierają jeszcze mocniejszego wyrazu.

Wybranie dziewięciu piosenek z porażającego swoim bogactwem dorobku Osieckiej to już rodzaj wyczynu. Nosowska tę potworną pracę wykonała na tyle dobrze, że obok sztandarowych tekstów poetki, jak Zielono mi czy Na całych jeziorach ty, udało się jej postawić mało znany – a przy tym najbardziej chyba drążący duszę – utwór Kto tam u ciebie jest? Muzycznie i brzmieniowo jest to prawdziwy majstersztyk. Zespół UniSexBlues Band wraz z Macukiem przedstawili swoją interpretację klasycznych piosenek z kilku różnych epok tworząc z nich spójną całość. Brzmienie jest jednocześnie stylowe i retro, z drugiej strony niezwykle nowoczesne, pełne niuansów i erudycyjnych nawiązań do przeszłości. Jest na tyle uniwersalne, że trudno je umiejscowić w jakimś konkretnym czasie – co należy uznać za wielki plus.

Są na tej płycie piosenki, wobec których nie można pozostać obojętnym. Pierwsza to oczywiście Na całych jeziorach ty – jest tu i festiwalowy rozmach, i przepiękny hołd dla klasycznych kompozycji, umiejętnie poprzetykany współczesnymi patentami (elektroniczne pogłosy na wokalu, syntetyczne świsty w tle). Genialne ciepłe brzmienie sekcji i nastrojowy wibrafon kontrastują tu z dynamicznymi partiami instrumentów dętych. I kolejna piosenka na liście, jedna z moich ulubionych - Nim wstanie dzień. Tekst zapisany na papierze trąci zamierzchłymi czasami – patriotyzmem i kultem ludzi pracy (Znowu urodzi nam zboża łan złoty kurz), jednak w ustach Nosowskiej nabiera magii tesknoty za prostotą i niezmiennymi wartościami moralnymi. Piękna rzecz. Zaraz potem zupełnie inna bajka – Kokaina to utwór o zmanierowaniu, nudzie, spleenie, a przy tym kapitalny pokaz żonglowania nastrojami: od leniwych zwrotek, do szalonych wodewilowych refrenów. Uwielbiam słuchać tego mruczącego głosu Kaśki. Szkoda tylko, że nikt nie powiedział jej jak wymawia się słowo cheri – bo na pewno nie tak powinno brzmieć to „r”:). Wspomniane już znalezisko Kto tam u ciebie jest? to najbardziej przejmujący utwór na albumie. Ascetyczny akompaniament klawisza, jęcząca w długim sprzężeniu zwrotnym gitara i łamiący się głos Nosowskiej – ciarki, prawdziwe ciarki i dech zaparty. Ciężko ochłonąć po czymś tak emocjonalnie intensywnym. Podoba mi się też bardzo Zielono mi – choć kojarzy się z festiwalem w Opolu (gdyby tylko taki był poziom wykonawców występujących w Opolu dziś!), kryje kilka bardzo niefestiwalowych sztuczek technicznych, jak choćby odtwarzana od tyłu partia gitary.

Żeby nie było tak dobrze, wspomnę o aranżacji, która mnie porządnie irytuje. Uciekaj moje serce jako prostackie knajpiane tango to bardzo nieprzyjemna niespodzianka. Aż się chce zawołać: To nie Tata Kazika 3! Za dużo jest też nijakiej chilloutowej trąbki. Wiem, że jest modna, ale naprawdę kilka piosenek spokojnie by się bez niej obeszło. Brakuje mi jakiegoś surowego, skromnego przerywnika. Coś z akompaniamentem chropawej gitary albo fortepianu. Piosenki są do siebie zbyt podobne. Ale Osiecka to i tak najlepszy cover-album od bardzo dawna. A może i w ogóle w historii polskiej muzyki rozrywkowej. [m]


Strona artystki: http://www.nosowska.pl

6 komentarzy:

  1. porządnie irytuje refleks w dodaniu tejże pożal się boże recenzji, bowiem prostacki styl wymądrzania się i usilnego przekonywania siebie samego o rzekomej znajomości wszelkich niuansów powstawania płyty nie jest niespodzianką.
    poza tym bez zarzutu.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiedziałem, że w dodawaniu recenzji obowiazuje zasada kto pierwszy ten lepszy

    OdpowiedzUsuń
  3. dobra płyta, dobra recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za przypomnienie mi o tej płycie. Z pewnością kolejne perełki nie umkną załodze [i]wearefrompoland[/i]

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nosowska wygrała pokorą, tym, że nie bierze się z tym materiałem za bary, byle lepiej, mocniej i fajowiej, nie udaje mądrzejszej niż jest. Przecież z tymi utworami wiąże się tyle pozamuzycznych konotacji...

    OdpowiedzUsuń
  6. w dobie kowerowania wszystkiego co się swietnie sprzedawalo az strach brał sięgac po te plyte
    na szczescie niepotrzebnie
    nosowska przeszła piekną drogę muzycznego rozwoju, a odkąd nastała era macuka wszystko czego dotkną zamienia sie w złoto

    zgodze sie z uwagą na temat janasercowej piosenki - to jedyny zgrzyt
    niech sobie kasia śpiewa cheri po swojemu, mnie to nie przeszkadza, nawet dodaje uroku

    szkoda, ze osiecka minela sie z nosowska. niesmialo mysle, ze ominela je piekna wspolpraca. dobrze ze jest ta płyta.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni